Otworzył
oczy niepewny swojego położenia. Nic nie pamiętał, a głowa wręcz go paliła.
Wszystko wydawało się żywsze, a barwy świata były ostrzejsze. Bez problemu
wyłapał spacerujące mrówki, a nawet dźwięk zapylania kwiatu przez owada. Czy
tak wyglądało życie po śmierci? Gdzie właściwie trafił? Serce w klatce
piersiowej biło szybko wyznaczając swój własny rytm. Widział, czuł i słyszał
wszystko co działo się wokół bez większego wysiłku.
Najsilniejsze
co wówczas poczuł to pragnienie. Nie potrafił sam wyjaśnić czego potrzebuje.
Wiedział, że w pobliżu jest coś, co pozwoli mu się odprężyć i zaspokoić wszelkie
potrzeby. Bolące zęby zmuszały go do odnalezienia swojego zbawienia. Podniósł
się szybciej niż robił to zwyczajnie, przed wypadkiem. Gdy obraz w jego oczach
się wyostrzył, dostrzegł, że znajduje się w mrocznym lesie. Wykorzystał swoją
nowo nabytą umiejętność, nasłuchiwał. Miejsce wiało pustką, a on niepewnie
zrobił krok. Poruszał się z większą gracją i spokojem. Z każdym kolejnym metrem
pragnienie nieznanej rzeczy rosło. Czuł wręcz jak ciało niesie go pod właściwe
miejsce. Biegł jak opętany by tylko odnaleźć to czego tak uporczywie szukał.
Dopiero kilkaset metrów dalej dostrzegł osobę, która w ręce trzymała jego małe
zbawienie. Rzucił się po woreczek z krwią nie zważając z kim na do czynienia.
Szybko upadł na mokry grunt widocznie osłabiony i niedożywiony. A także
kompletnie niedoświadczony i nie za znajomy ze światem, do którego teraz
należał. Spojrzał gniewnie na przeciwnika. Nie rozumiał rosnącej złości, ale to
on chciał być w posiadaniu woreczka. Był jednak zbyt słaby by stawić czoło
mężczyźnie. Leżał więc czując jak pragnienie krwi wyjada go od środka. Żyły
zaczęły mu mocniej pulsować na myśl, że jest tak blisko, a jednocześnie tak
daleko upragnionego spełnienia. Nie rozumiał dlaczego, ale nałogowo potrzebował
czerwonej cieczy. Ile jeszcze będzie musiał wytrzymać w taki stanie? Kiedy zaspokoi
swój głód?
-Chodź, mam
ci wiele do pokazania. Napij się- mężczyzna rzucił mu woreczek.
Rozerwał go
jak dzikie zwierzę. Niemal całą zawartość wlał na raz do buzi. Czuł jak kły
przestają boleć a puls się wyrównuje. Ciepła ciecz była jak chleb dla głodnego
człowieka.
-Czeka cię
ciekawe życie.- dodał mężczyzna a Damon mimo, że nie chciał to podążył za nim.
~~
Valerie od
samego początku czuła, że stało się coś złego. Była poddenerwowana, a jej moc
szalała. Na prośbę czarownicy Nora po raz kolejny wykonywała telefon do Damona.
Za każdym razem odzywała się poczta głosowa. Momentalnie w jej głowie
przewinęły się słowa Rebeki: Już wkrótce
poznasz smak zemsty. Czy to właśnie o to chodziło wampirzycy?
Najczarniejsze scenariusze zawładnęły jej wyobraźnią. Bała się, że Salvatore
leży gdzieś umierający w lesie, tak uporczywie potrzebujący pomocy. Nie była
pewna czy pierwotna wampirzyca do swojej zemsty zaangażowała Klausa. Jeżeli tak
to miała wrażenie, że Damon, którego w pewien sposób kochała, już nie wróci.
-Może
powinnyście użyć zaklęcia lokalizującego?- odezwała się Oksana, która także
przebywała w mieszkaniu bruneta.
Tylko Nina
gdzieś zniknęła. A raczej poszła zapijać swoje smutki z powodu odejścia Elijaha
w krwi nowo poznanych chłopaków.
Czarownice
spojrzały na siebie niepewnie. Magia była rzeczą, która odnalazłaby mężczyznę.
Valerie prędko pognała po jedną z koszulek Damona aby zaklęcie ożywić jego
zapachem. Położyła ją na kuchennym blacie, po czym bardzo dokładnie nacięła
nożem wnętrze swojej dłoni. Była zbyt zaangażowana by choćby przez chwilę
przejąć się bólem. Jej krew dużymi kroplami moczyła koszulkę. Spojrzała na
swoją ukochaną będąc już gotowa.
-Phasmatos
Tribum, Nas Ex Veras- wypowiedziały
w tym samym czasie.
Obrazy jakie magia ukazała im w głowach były niejasne. Zupełnie jakby
błądziła, nie mogła znaleźć źródła. Jedyną rzeczą jaka zdążyła im się pokazać
był spadek samochodu z mostu. Potem wszystkie światła w mieszkaniu zgasły. Gdy
Oksana zapaliła niewielką lampkę stojącą w kuchni, na twarzy Valerie można było
dostrzec świeże łzy.
~~
Zayn zdziwił się gdy w środku nocy zadzwonił mu telefon. Przeważnie nie
przejmował się i nawet nie sprawdzał kto przerywa mu sen. Tej nocy było jednak
inaczej. Czuł, że powinien odebrać. Na początku słyszał tylko szmery i czyjś
cichy głos. Dopiero po kilkunastu sekundach rozpoznał Jamesa.
Początkowo chciał się rozłączyć. Nie miał z przyjacielem kontaktu od
dawna. Obiecał Perrie, że dla ich związku się zmieni. Raz z łatwością odmawiał
sobie kieliszka wódki, lecz innym razem pragnienie białego proszku doprowadzało
go do wewnętrznej wojny. Wykasował z pamięci wszystkie, zbliżające się daty
wyścigów. Nie myślał o tym ile radości traci. Nie wyobrażał sobie ponownego
odejścia ukochanej.
-Czego chcesz?- warknął wściekle opuszczając sypialnię.
Nie zamierzał budzić blondynki i tłumaczyć się z nocnych telefonów.
-Malik, ty żyjesz? Co się z tobą dzieje?- odezwał się zachrypniętym
głosem.- Wszyscy tutaj czekają na mistrza.
Zayn westchnął. Przed oczami przewijały mu się wspomnienia adrenaliny
jaka towarzyszy przy zwiększaniu prędkości samochodu. Wiele razy uległ
wypadkom, ale zawsze wracał silniejszy. Obiecał zarówno samemu sobie, jak i
przyjacielowi, że do perfekcji opanuje szybką jazdę.
-Skończyłem z tym.- powiedział cicho nie będąc przekonany do własnych
słów.
W słuchawce było słychać piski opon i krzyki dziewczyn. To co Malik
dawniej tak uwielbiał.
-Rób jak chcesz. Jeżeli przyjedziesz, czeka cię wyścig z Brandym. –
krzyknął zagłuszając dźwięki dookoła. -Wiem, że na to zawsze czekałeś.- dodał
cicho rozłączając się.
Malik, który był już w kuchni, wziął duży łyk wieczornej herbaty. Momentalnie
zaschło mu w gardle. Był rozbity między osobą, którą kocha, a rzeczą, którą
robił odkąd ukończył siedemnaście lat. Spojrzał na zegar, który wskazywał drugą
w nocy. Wiedział, że Perrie śpi. Wstawała przeważnie o ósmej. Miał w zanadrzu
sześć godzin, które bez jej wiedzy mógł wykorzystać na dzisiejszy wyścig.
Szybko podążył do łazienki by przebrać koszulkę do spania w coś godnego
pokazania po za domem. W lustrze poprawił swoje kruczoczarne włosy. Twarz opłukał
wodą by zatuszować ślady zmęczenia. Po cichu wszedł do sypialni chcąc przyjrzeć
się śpiącej ukochanej. Podczas snu wyglądała jeszcze niewinniej. Delikatnie ucałował
jej czoło nie chcąc by w takiej chwili się zbudziła.
-Wrócę nim otworzysz oczka.- szepnął.
Zabrał z komody kluczyki do auta i wyszedł. W tamtej chwili nie myślał
o tym, że złamał obietnicę daną Perrie. Pragnął znów poczuć szczyptę strachu i
rywalizacji.
~~
Valerie przez noc starała się nie myśleć o przyjacielu. Nora obiecała
jej, że z samego rana wybiorą się na wskazany przez magię most. Gdy zegar w
korytarzu wybił szóstą, blondynka podniosła się niespokojnie z łóżka. Wiedziała
już, że Damonowi stało się coś złego.
Dopijając kawę zadzwoniła do Niny. Nie była pewna, czy wampirzyca
zechce wybrać się z nimi. Dla brunetki miłość do mężczyzny nie liczyła się tak,
jak dawniej. Jej oczy zaślepione były tylko Elijahem, który także posiadał
mroczną stronę. Każdy z rodziny Mikaelsonów był potworem, który przez tysiąc
lat życia zabił mnóstwo osób. Takie czyny się nie kasowały.
-Nina, czy mogłabyś przyjechać jak najszybciej na most przy rzece
Wort?- zapytała cicho od razu się rozłączając.
Z pokoju gościnnego wyszła Oksana trzymając w rękach kuszę. Starsza Dobrev
od razu domyśliła się, że za wypadkiem i zaginięciem Damona musiała stać istota
nadprzyrodzona. Brunetka wolała być przygotowana na możliwe zagrożenie. Nora i
Valerie posiadały magię, a ona były wyszkolona przez starszyznę wioski na
łowcę.
Dziewczyny nie zdziwiły się dostrzegając Ninę. Nie pytała o co chodzi,
po prostu uporczywie wpatrywała się w taflę wody. Val także to zrobiła. Myśl o
tym, że auto przyjaciela jest w tej zimnej rzece, wywołała na jej ciele ciarki.
-Damon miał wypadek.- odezwała się Nora chcąc wyjaśnić sytuację
wampirzycy.
-Jesteśmy prawie pewne, że stoi za tym istota nadprzyrodzona.- dodała
Oksana.
Nina na samą myśl o stracie Damona poczuła napływające łzy. Nie mogło
być prawdą, że jego ciało pływa w rzece. Nie umarł. Wmawiała sobie, że ktoś go
uratował zostawiając w pobliskim lesie. Nie chciała znów czuć fali cierpienia. Bez
głębszego zastanowienia wskoczyła do rzeki. Jej ciało obojętnie przyjęło
lodowatą wodę. Z szybkością wampira płynęła coraz głębiej, aż dostrzegła
samochód. Maskę miał poturbowaną, a wszystkie szyby zbite. Na fotelu kierowcy
nie zauważyła mężczyzny. Rozejrzała się wokół pojazdu. Ślad po nim zaginął.
Damon żył. Ktoś go uratował. Nie będzie musiała na zawsze się z nim pożegnać.
W takim razie, gdzie on był?
~~~~
Chcę przeprosić, ale jest mi tak głupio, że nie wiem czy warto. Chciałabym napisać kolejny rozdział szybciej.