wtorek, 24 maja 2016

Chapter 15 ''All these tears I can't erase,sorry heart...''


  Nora na prośbę Lily zostawiła ją samą z martwym ukochanym. Nie chciała być na miejscu kobiety. Mimo tego, że już straciła Valerie to nie potrafiła sobie wyobrazić jakby wyglądał świat bez blondynki. Obecność Damona przypomniała jej jak mocno tęskni za swą miłością. Ogromnie chciała przytulić dziewczynę szeptając przy tym jak mocno ją kocha. Ze smutkiem uświadomiła sobie, że nawet nie zna miejsca zamieszkania Valerie. Na każdym kroku obwiniała się za rozpad związku. Wyjęła z szafki apaszkę należącą do blondynki. Dzięki niej czarami będzie mogła namierzyć Tulle. Wypowiedziała pod nosem zaklęcie mając nadzieję, że się uda. Wizja, która ukazała się brunetce przed oczami wskazała mieszkanie Damona w centrum miasta. Ostatni raz zajrzała do pogrążonej w smutku i pragnącej samotności Lily. Westchnęła cicho i spacerkiem udała się we wskazane miejsce. Nie ruszyła jej śmierć Silasa. Nigdy nie był dla niej kimś bliskim, lubiła go ze względu na Lilian. Czuła, że jest jej to winna.
  Idąc zatłoczonymi ulicami obserwowała jak zmieniło się życie od wojny secesyjnej. Kobiety z lekkością chodziły w spodniach, niektóre nawet nie dbały o swój wygląd. Seattle w jakim była obecnie to kompletne przeciwieństwo tego sprzed ponad stu lat. Dziwnie było nie spotykać na ulicach dorożek i koni. Mimo to, przyzwyczaiła się do nowego świata. Polubiła wolność i tolerancję. Obecne czasy zdecydowanie były łatwiejsze.
  Westchnęła gdy dotarła pod właściwy apartamentowiec. Dziwnie czuła się jadąc nowoczesną windą. Głos poinformował ją, że po kilku sekundach znajduje się już na najwyższym piętrze. Zadzwoniła do drzwi niepewna czy kogokolwiek zastanie. Otworzyła jej kobieta z wyglądu podobna do Niny. Uśmiechnęła się delikatnie pytając o cel wizyty.
  -Jeżeli to nie problem, chciałabym porozmawiać z Valerie.
  Oksana wpuściła brunetkę do środka wskazując jej miejsce przebywania dziewczyny. Dobrev usiadła w salonie nasłuchując. Damon nie wybaczyłby jej gdyby coś złego przytrafiło się jego przyjaciółce.
  Nora widząc osłabioną ukochaną od razu pożałowała swoich decyzji. Gdyby wtedy wybrała właśnie ją, Valerie nie wykorzystałaby większości magii. Hildegard w ciszy usiadła na krześle nie spuszczając jednak z niej wzroku.
  -Val, żałuję, że cię zostawiłam.- odezwała się niepewnie.
  Blondynka podniosła wzrok z zaciekawieniem przyglądając się Norze. Ona także tęskniła za ukochaną. Takiej miłości nie dało się zastąpić.
  -Cóż, Silas umarł. Osiągnęłam cel. Szkoda, że poświęciłam na tym swój związek.- odparła wstając z łóżka.
  Nora dostrzegła jej wychudzenie i zmęczenie. Bolało ją serce gdy musiała oglądać swój mały świat w takim stanie. Zdała sobie sprawę ile kosztowała Tulle cała sprawa.
  -Nie uważam, że powinnaś mi wybaczyć. Lecz tęsknię za tobą, Valerie.- szepnęła łamiącym się głosem.
  Blondynka nigdy w rzeczywistości nie była zła na swoją dziewczynę. Za bardzo im na sobie zależało. Valerie podeszła do zaskoczonej Nory łapiąc ją za dłoń. Stały teraz naprzeciw siebie wpatrując się w swoje tęczówki. Uśmiechnęły się, co tylko umocniło brunetkę w następnym kroku. Delikatnie pocałowała Tulle, lecz gdy ona odwzajemniła gest, czuła się wspaniale.
~~
  Jade z każdym dniem oswajała się z ciążą. Nie był to już ten moment, w którym obawiasz się, że sobie nie poradzisz. Mimo tego, że jej przyszłość nie obejmowała już związku z Damonem, ona cieszyła się, że zamierza płacić na utrzymanie potomka. Przejechała dłonią po swoim brzuchu uśmiechając się. Dziecko zmieniło jej pogląd na świat. Nie chciała już chodzić na imprezy i podrywać facetów. Obiecała sobie, że wychowa fasolkę najlepiej jak tylko będzie w stanie.
  Przekręciła kluczyk w drzwiach dwa razy upewniając się czy mieszkanie jest zamknięte. Po nocach dręczyły ją sny związane z pobiciem i kradzieżą. Nie chciała po raz kolejny obarczać swoimi obawami zapracowanego Damona.
  Kochała go. Czuła się szczęśliwa patrząc w jego miodowe tęczówki. Przy nim promieniała a wszystkie smutki gdzieś znikały. Jedyną rzeczą jaka stała na przeszkodzie był sam Damon, który według swoich zapewnień nigdy nie pokochał brunetki.
  Był piękny, wiosenny dzień. Z uśmiechem na ustach robiła zakupy chcąc dostarczyć dziecku potrzebnych witamin. Ludzie byli mili i serdeczni widząc jej powoli odstający brzuszek. Długo zastanawiała się, które płatki będą odpowiednie zarówno dla niej jak i potomka. Gdy spełniona wyszła ze sklepu postanowiła jeszcze pospacerować po parku. Skręciła w skrótową uliczkę lecz cień osoby zaniepokoił ją. Z ciemności wyłonił się blondyn a dziewczyna miała wrażenie, że gdzieś go spotkała.
  -Nie dość, że panienka w ciąży to jeszcze kręci się po niebezpiecznej dzielnicy.- odezwał się mocny, męski głos.
  Jade przerażona przełknęła ślinę wpatrując się w niego.
  -Czego ode mnie chcesz?- warknęła coraz bardziej bojąc się.
  -Damon tak mocno tęsknił za Niną, że aż zrobił dziecko innej dziewczynie.- rzucił a na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.
  -Kim jesteś?- zaskomlała gdy postać zaczęła się zbliżać.
  Brunetka odruchowo cofnęła się. Czuła strach przed tajemniczym osobnikiem. On jednak w ułamku sekundy znalazł się zbyt blisko niej. Złapał dziewczynę za nadgarstki uważnie skanując jej twarz. Uśmiechnął się triumfująco czując przerażenie ofiary.
  -Jestem Klaus Mikaelson i witam cię w twoim koszmarze.
  Chwilę później brunetka poczuła przeszywający ból w szyi. Szybko straciła kontrolę nad swoim stanem.
~~
  Do niczego nie doszło. Nina zbyt szybko odczuła głębokie poczucie winy. Kochała Elijaha, mocno, szczerze i prawdziwie. Nie mogła pozwolić by jej dawna miłość przekreśliła jej szansę na przyszłość. To nie tak, że Damon się dla niej nie liczył. Wciąż miała słabość do niego, nadal nie potrafiła zapomnieć o ich wspólnej przeszłości. Gdy po pijaku zakończyli pocałunek Bułgarka obładowana poczuciem winy wpłynęła na jego podświadomość wysyłając bruneta do domu.
  Większość dnia wampirzyca spędziła ze swoją siostrą, której zwierzała się nie tylko ze swoich problemów. Rozmawiały tak jakby wcale nie rozstały się na parę lat. Oksana opowiedziała o tym, jak stała się łowcą wampirów, za to Nina, jak teoretycznie jej największym wrogiem. Relacje sióstr nadal były tak samo emocjonalne jak dawniej.
  Brunetka zdziwiła się widząc nieopodal swojego ukochanego. Elijah zamyślony opierał się o ścianę mostku. Nina zaintrygowana pożegnała się ze starszą siostrą by móc porozmawiać z brunetem. Jednak kiedy ujrzała jego smutne oczy, wiedziała, że coś go trapi. To jedno z najgorszych uczuć widzieć ukochaną osobę cierpiącą, smutną a nawet załamaną. Ten dobry humor już gdzieś z niej wyparował. Podeszła bliżej chcąc wybadać całą sprawę.
  Elijah widząc wampirzycę jeszcze bardziej posmutniał. Wiedział, że rozmowa wpłynie źle nie tylko na niego. Gardził sobą, za to jak musiał ją zranić.
  -Przyszedłem się pożegnać, najdroższa. Chociaż teraz nie wydaje mi się, że to był dobry pomysł.- jęknął błądząc wzrokiem po jej ciele.
  Słowa mężczyzny zadziałały jak pobudzacz łez. Mimo tego, że jeszcze nie wiedziała dlaczego chce ją zostawić, płakała. Słona ciecz na policzkach nie raniła tylko dziewczyny. Mikaelson wręcz wymuszał na swoim ciele spokój.
  -Ale nie rozumiem.. Przecież razem wróciliśmy. Wszystko miało być dobrze. Mieliśmy być razem.- zaskomlała.
  Jego oczy także się zaszkliły. Stali tak blisko siebie a mimo tego żadne nie odważyło się dotknąć drugiego. Skanowali się wzrokiem jakby widzieli się po raz pierwszy. W rzeczywistości było to jednak ostatnie spotkanie.
  -Tutaj jesteś najbardziej szczęśliwa. Nie ze mną, z siostrą, wśród ludzi. Damon jest dla ciebie najlepszą i najgorszą rzeczą w życiu. To jego powinnaś docenić, z nim być. – powiedział grobowym głosem.- Pasujecie do siebie a ja zbyt długo chodzę po tym świecie by tego nie zauważyć.
  Zmniejszył tą już niewielką odległość między nimi. Kciukiem potarł policzek ukochanej pozbywając się śladów łez. Nie chciał żeby płakała. Pragnął zapamiętać dziewczynę jako szczęśliwą, piękną i młodą wampirzycę. Dokładnie taką jak podczas ich pierwszego spotkania.
  -Kocham cię.- szepnęła wpatrując się smutno w jego tęczówki.
  Położyła dłoń na policzku mężczyzny chcąc by zmienił swoją decyzję. On odwrócił wzrok raniąc ją jeszcze bardziej.
  -Wierzę, że sobie poradzisz. Jesteś silna i zdeterminowana. Przetrwasz.- pocałował Ninę w czoło by po chwili zniknąć.
  Została sama, przytłoczona jego odejściem. Nie powstrzymywała łez. Czuła się opuszczona. Elijah robił to dla jej dobra, lecz jedynym czego potrzebowała był właśnie on. Pustka i tęsknota zawładnęły sercem brunetki ale ona uświadomiła sobie, że to dopiero początek. Z każdym dniem będzie bardziej pragnąć swej miłości. Nawet Damon, do którego gdzieś głęboko w sobie żywiła uczucia, nie był w stanie zaspokoić jej skomlącego serca.
  Usiadła na pobliskiej ławce nadal płacząc. Nie zwracała uwagi, że zrobiło się ciemno. Wartość straciło wszystko, nawet jej powrót do żywych. Gardziła losem za to, że sprawił takie piekło. Wcale nie musiała poznawać pierwotnego wampira by mieć kogoś do kochania. Elijah Mikaelson był kompletnym przeciwieństwem Klausa, pierwszego kochanka Dobrev. Był jak spokojna rzeka, która poi te najbardziej zranione zwierzęta. Jak szal, który ocieplał w zimne dni. Teraz stał się przeszłością, co znów załamało dziewczynę.
~~
  Salvatore obudził się zdezorientowany w swoim domu. Mocno zakrapiana impreza przypomniała o sobie. Mimo tego, że bolała go głowa, on pamiętał pocałunek z Niną. Był zbyt szczęśliwy by zawracać sobie myśli pracą. Priorytetem stało się dla niego odzyskanie Dobrev. Była tą pierwszą miłością i liczył, że będzie też ostatnią. Przy wszystkich kochankach, Nina była kimś w rodzaju królowej, bogini wszelkiego urodzaju i piękności. Wstał z łóżka zmotywowany do działania. Uśmiechnął się do swojego odbicia, wiedząc, że jest idealny. Rękami przeczesał niesforne włosy i pędem udał się pod prysznic. Pragnął by ten dzień przyniósł ze sobą tylko radość. Niestety, znów się mylił.
  Ubrany w niebieską koszulę i dopasowane spodnie udał się do kuchni, gdzie ku swojemu zaskoczeniu zastał Valerie i Norę. Bez słów wyjaśnienia wiedział, że wróciły do siebie. Miał zbyt dobry humor by się tym przejąć. Mrugnął do przyjaciółki zabierając z pomieszczenia filiżankę kawy.
  -Nie powinieneś jechać do pracy?- zapytała Oksana wyłaniając się z pokoju gościnnego.
  Brunet obiecał sobie, że porozmawia z nią na temat siostry. Był w stanie poświęcić dla Niny wszystko.
  -Ciężko jest wrócić do normalnego życia.- jęknął dopijając kawę.
  Miał rację. W przeciągu kilku miesięcy jego świat diametralnie się zmienił. Kiedyś najważniejsza była rola płatnego zabójcy, ruletka i masa kochanek. W pracy nie był prawie od miesiąca, podobnie w kasynie a ostatnią partnerką łóżkową stała się Jade. Damon żył obecnie w świecie magii, wampirów, wilkołaków stawiając czoła fantastycznym problemom.
  W firmie pracownicy przywitali go szczerymi uśmiechami. On, jako szef wielkiej korporacji był oschły. Analizował postępy szkolonych zabójców gdy w gabinecie pojawiła się sekretarka z kolejnymi papierami. Tęsknił za normalnością jaką dawała mu praca. Telefon mężczyzny od wibracji zaczął przemieszczać się po drewnianym biurku. Odebrał niechętnie widząc imię brata.
  -Damonie, musisz szybko przyjechać do twojego, rodzinnego domu.- zaskomlał w słuchawkę.
  Mimo tego, że nie chciał to zabrał kluczyki i rzucając sekretarce jakąś wymówkę znalazł się w windzie. Całą drogę na dół spędził w towarzystwie dziecięcych piosenek. Pod nosem narzekał obiecując sobie, że zwolni człowieka odpowiedzialnego za umilanie podróży.
  Wsiadł do auta i równie szybko jak wyruszył, znalazł się na miejscu. Poprawił marynarkę i kasztanowe włosy. Bez pukania wszedł do domu znów wywołując falę wspomnień. Kiedy był dzieckiem nie rozumiał jeszcze, dlaczego dorośli narzekają na życie. Znalazł smutnego Zayna siedzącego na kanapie.
  -Wyjaśnisz mi po co zrywałeś mnie z pracy?- warknął poirytowany.
  Malik bez słowa podniósł się gestami prowadząc za sobą brata. Salvatore zdziwił się gdy stanęli przed drzwiami sypialni rodziców. Gdy weszli do środka płatny zabójca zastał Norę, Valerie i Perrie. Każda z nich miała smutny wyraz twarzy. Tylko Damon nie rozumiał co takiego się wydarzyło. Dziewczyny odsunęły się ukazując mu bladą Lily leżącą w łóżku. Oczy, mimo tego, że były otwarte, stały się jakieś nieobecne. Wyglądała jakby całe życie z niej odpłynęło. 
  Zayn przysiadł na skraju łóżka biorąc do ręki dłoń matki. Była lodowata tak jak i reszta jej ciała. Widząc kobietę w takim stanie, od razu wybaczył wszystkie krzywdy jakie mu wyrządziła. Wiedział, że ją straci i ta myśl raniła go najmocniej.
  -Co się z tobą stało?- zapytał Damon stojąc nieopodal.
  Jego twarz nie ukazywała jakichkolwiek emocji. Trzymał ręce w kieszeni opierając się o szafę podczas gdy inni otoczyli Lily.
  -Nie mogła żyć bez Silasa, więc wypiła truciznę.- wyjaśniła Nora także siadając na łóżku.
  Tylko Damon i Valerie trzymali się na dystans.
  -Ona zaraz umrze. Powinieneś się z nią pożegnać.- szepnęła blondynka kładąc dłoń na jego ramieniu.
  Salvatore długo analizował w głowie słowa przyjaciółki. Co właściwie powinien powiedzieć matce? Nie potrafił podziękować, skoro nie miał za co. Nie był jej dłużnikiem, nic mu nie ofiarowała. Była jak obca osoba. Zayn z zaszklonymi oczami ponaglił brata. Tylko brunet jeszcze nic do niej nie powiedział. Damon westchnął poirytowany całą sytuacją. Podszedł do łóżka po czym schylił się w taki sposób, że twarz jego i matki były blisko siebie.
  -Udanego życia w piekle.- powiedział cicho.
  Twarz Lilian zastała w zdziwieniu. Umarła a niewzruszony mężczyzna opuścił dom zostawiając za sobą kolejny etap życia. 
 ~~~~
Witajcie! 
ZA NAMI PRZEDOSTATNI ROZDZIAŁ DRUGIEJ CZĘŚCI!
Jeszcze w tym tygodniu powinien pojawić się ostatni.. Jak się podobał rozdział? Spodziewaliście się rozstania Niny i Elijaha? Śmierci Lily? Brawo dla Natalii bo to rozgryzła. Jestem jednak ciekawa, czy domyślacie się kto umrze w kolejnym rozdziale.
Mam nadzieję, że ten ostatni to będzie taki prawdziwy sztos, który zachęci do czytania trzeciej części. 
Widzimy się niedługo 
Karo <3 

poniedziałek, 16 maja 2016

Chapter 14 ''Let's take it back to where we first began...''

W tym rozdziale występuje scena erotyczna pomiędzy dwojgiem bohaterów. Nikogo nie zmuszam do czytania jej!


  To zaklęcie dało Damonowi kilka minut przewagi. Silas krwawił zbyt mocno by mógł mu teraz zaszkodzić. Obolały brunet podniósł się ociężale. Zachwiał się pod wpływem silnego ucisku w głowie. Zignorował wszystkie dolegliwości wsparty zemstą. Z uśmiechem na ustach i nożem w ręce ruszył by zadać ostatni cios swojemu wrogowi. Duma go rozpierała, był tak blisko zwycięstwa. Pochylił się nad czarownikiem by móc po raz ostatni spojrzeć na ukochanego matki. Wszystko szło po jego myśli do momentu aż ból w głowie nie stał się zbyt uciążliwy. Upadł trzymając się za skronie. Dopiero po chwili dostrzegł Norę, która była przyczyną rozbrajającego bólu. Salvatore wiedział, że nie może się poddać. Tracił szansę na zwycięstwo gdy w grę wchodziła czarownica. Jednak gdy nieopodal ujrzał także matkę, zemsta obudziła się w nim na nowo. Chciał zabić ukochanego Lily w tak samo brutalny sposób jak ona pozbawiła życia Ninę- na jej oczach. Nie da się opisać cierpienia jakie spada na ciebie, gdy musisz patrzeć jak twoja miłość umiera. Matka skazała na to swoje dziecko, a gdy synek dojrzał postanowił odpłacić się tym samym. Po chwili znów poczuł siłę płynącą od Valerie. Był dumny z przyjaciółki, która tak dobrze znosiła tą walkę.
  -Wszystko co zrobisz mnie, przydarzy się także Val. Jesteś pewna swojej decyzji?- zwrócił się do Nory widząc, że szykuje się do ataku.
  Te słowa zadziałały na dziewczynę. W jej głowie przewinęły się wszystkie wspomnienia związane z ukochaną. Widziała jak wspólnie kryją się przed niszczącą falą wojny secesyjnej, jak się wspierają, całują, są razem. Wcześniej tylko śmierć była w stanie je rozdzielić. Brunetka uświadomiła sobie z jak błahego powodu ten piękny związek został zniszczony.
  -To, że ją kocham nie oznacza, że nie mogę zabić ciebie.- powiedziała pewnie przypominając sobie o zaistniałej sytuacji.
  -Nigdy więcej nie mów, że jesteś szlachetna. Przyszedłem tu tylko w zemście.- odparł kierując się do Silasa.
  Słyszał zbliżające się kobiety. Miał mało czasu, a musiał podjąć właściwą decyzję. Sięgnął po nóż wiedząc, że czas mu ucieka. Ostatni raz spojrzał w oczy wroga. Nie przekonywał go fakt, że mężczyzna się wykrwawia. Z całej siły, jaka jeszcze mu pozostała wbił ostrze w serce przeciwnika. Był jedyną osobą, która mogła jeszcze zobaczyć go żywego. Uśmiechnął się zdając sobie sprawę, że teraz to nie on cierpi. Wypowiedział pod nosem zaklęcie przenoszenia uciekając z miejsca zdarzenia prosto do swojego mieszkania, do Valerie.
  Zostawił na polanie pogrążoną w łzach Lily, zamyśloną Norę i martwego Silasa.  
~~
  Mijały dni, godziny i minuty, podczas których Perrie ze wszystkich sił próbowała nie myśleć o Zaynie. Dużo spacerowała szukając przy tym pracy. Znów bowiem została bez środków do życia. Mimo tego, że starała się zostawić rozważania na temat przyszłości z Malikiem, on dzwonił codziennie. Ich rozmowa zawsze zaczynała się od pytania o samopoczucie. Więc co odpowiadała blondynka? Wszystko w porządku, dziękuję. Nie była to jednak prawda. W rzeczywistości dziewczyna była rozbita. Wiedziała, że w nieskończoność nie może odwlekać swojej decyzji. Tak ciężko było jej zrobić krok. Nigdy do końca nie zwątpiła we własną miłość do Zayna. Osoby trzecie, które miałyby ocenić jej sytuację wybrałyby powrót do ukochanego. Perrie oprócz dobrych wspomnień doskonale pamiętała te złe, te tragicznie. Jaką miała pewność, że Malik się zmienił? Co jeśli znów chciał mieć ją na wyłączność?
  Tęsknota zawładnęła jej sercem do tego stopnia, że następnego dnia zjawiła się pod swoim dawnym domem. Chciała złożyć Mulatowi niespodziewaną wizytę by dowiedzieć się jak radzi sobie sam. Dopiero gdy zadzwoniła do drzwi i ujrzała go w brudnej koszulce i dresach, zrozumiała, że jest tutaj potrzebna. W ciszy przeprosiła chłopaka za tak późną wizytę. Spojrzała w gwiazdy, które dodały jej odwagi. Uśmiechnęła się niewinnie do bruneta po czym weszła do środka. W kuchni sama zaparzyła sobie herbatę czując się w domu, tak jak dawniej. Usiedli z Zaynem naprzeciwko przy stole by móc w końcu przeprowadzić rozmowę, na którą czekały obie strony.
  -Dużo myślałam przez ten czas.- odezwała się nie patrząc na chłopaka.
  -Nie będę znów cię przekonywał, że się zmieniłem. Uszanuję każdą twoją decyzję.- odparł upijając herbatę, którą zrobiła także dla niego.
  -Chcę dać nam szansę.- szepnęła dopiero po chwili długo się zastanawiając.
  Twarz Malika od razu się rozpromieniła. Szczęście wręcz w niego uderzyło, gdy usłyszał to krótkie zdanie. Zamierzał teraz udowodnić ukochanej, że jest całym jego światem. Bez słowa wstał od stołu podchodząc do niej. Złapał za jej małą dłoń, ciągnąc całe ciało ku górze. Ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Zayn delikatnie, jakby z obawą, że go odrzuci, pocałował dziewczynę. Tego brakowało im od dawna- wzajemnych czułości. Blondynka pogłębiła pocałunek zarzucając ręce na jego kark. Uśmiechnął się po czym zaczął jeździć dłońmi po jej plecach. Edwards objęta pożądaniem tyłem szła do salonu nie przerywając pocałunku. Po drodze pozbawiła ukochanego koszulki uśmiechając się na widok jego mięśni. Położyła dłoń na klatce chłopaka czując bijące od niego ciepło. Ten nie pozostawał jej zbyt długo dłużny, bo już po chwili to ona była bez koszuli. Położył Perrie delikatnie na kanapie obsypując całusami jej brzuch, biust, ramiona, szyję i twarz. Od zawsze uważał to ciało za idealne. Prawdziwą przyjemność sprawił jej jednak gdy pozbył się stanika. Całował ją naprawdę delikatnie, z myślą, że to co wydarzy się później będzie najlepszym co go spotkało. Blondynka bez problemu ściągnęła z niego spodnie, wraz z bokserkami. On, spokojnie zajął się jej dżinsami. Gdy byli już gotowi, potarł policzek ukochanej. Spojrzał w jej niebieskie tęczówki by mieć pewność, że tego chce.
  -Kocham cię Perrie.- odezwał się po czym powoli zagłębił się w blondynce.
  Ta cały czas patrząc na niego wiedziała, że zrobiła dobrze. Tutaj było jej miejsce, obok ukochanego. Rozkoszowała się doznaniami jakie zapewniał im stosunek.
  -Tęskniłam za tobą.- szepnęła.
  Gdy skończyli, nie chcieli nawet przenosić się do sypialni. Zayn mocno przytulił swoją dziewczynę całując ją w czoło. Zasnęli w swoich objęciach wiedząc, że nie pozwolą by ich związek znów się rozpadł.
~~
  Oksana kilka razy upewniła się czy z Valerie wszystko w porządku. Podziwiała czarownicę za tak ogromną odwagę i poświęcenie. Przykryła blondynkę, która po zakończeniu starcia z Silasem, szybko zasnęła. Telefonicznie poinformowała uradowanego Damona, że z jego przyjaciółką wszystko w porządku. Założyła na siebie płaszcz wychodząc z mieszkania. Chciała na świeżym powietrzu pomyśleć o Ninie. Zaklęcie się nie udało, ona czuła jednak jej obecność. W głowie brunetki przewinęły się wspomnienia z dzieciństwa. Wówczas wszystko było proste, a one spokojnie bawiły się w ogrodzie w Bułgarii kompletnie nieświadome koszmaru jaki je spotka. Oksana wielokrotnie obwiniała siebie za ich niepowodzenie. Trzymała się wspólnego planu, ale przecież mogła przewidzieć nagły ruch Klausa. Tak bardzo tęskniła za szczerym uśmiechem młodszej siostry. Uroniła kilka łez przechodząc obok niewielkiego parku.
  Przetarła oczy niedowierzając im. W pierwszej chwili myślała, że to wyobraźnia pomieszana ze smutkiem płatają jej figle. Jednak kiedy szła dalej a postać jej siostry nie znikała, zdała sobie sprawę, że to prawda. Nina z tym swoim słodkim uśmiechem stała po drugiej stronie ulicy. Oksana nie zważając na samochody wybiegła chcąc jak najszybciej znaleźć się przy siostrze. Ze łzami w oczach wpadła w jej ramiona. Dopiero gdy ją dotknęła, była pewna. Nina żyje.
  Płakały obie. Przytulały się mocniej i mocniej. Nie widziały się odkąd do życia młodszej Dobrev wkradł się Niklaus.
  -Więc ty żyjesz.- odezwała się starsza z nich dokładnie skanując jej twarz.
  -Wybacz, że nie zjawiłam się wcześniej. Odkąd opuściłam piekło wiele rzeczy musiałam załatwić.- Oksana była tak szczęśliwa słysząc głos Niny.
  -Piekło? Więc nasze zaklęcie się udało!- krzyknęła uradowana.
  Dopiero gdy ponownie rzuciła się na szyję siostry poczuła jej zimną skórę. Niedługo zajęło jej łączenie faktów. Z bólem w sercu spojrzała na młodą Dobrev.
  -Jak to się stało, że jesteś wampirem?
  -Opowiem ci wszystko. Obiecuję.- odpowiedziała uspokajając Oksanę.
~~
  Damon Salvatore od zawsze był typem samotnika. Po udanym zleceniu lubił pójść do baru i napić się mocnego trunku. Dokonana zemsta nie była dla niego zwykłym zabójstwem. Nareszcie nie czuł się poszkodowany, radował się cierpieniem Lily. Zajął spokojnie miejsce na krześle obrotowym zamawiając butelkę bourbonu. Chciał uczcić śmierć Silasa. Nalał sobie niewiele cieczy do szklanki i wypił całą jej zawartość. Gorąco opanowało jego ciało, tego brakowało mu od dawna.
  Mimo, że tak bardzo się starał, znów zaczął myśleć o Ninie. Po kilku wypitych szklankach skarcił siebie za to, że jej nie odwiedzał. Nigdy nie przestał kochać brunetki. Codziennie zastanawiał się jakby to było, gdyby żyła. Czy odważyłby się do powiedzenia jej, jak mocno ją kocha? Wyobrażał sobie ich wspólne posiłki, wieczorne rozmowy w łóżku podczas, których zwierzaliby się z całego dnia. Chciał z nią podróżować, pokazać tej niewinnej osóbce cały świat. Nie pragnął niczego innego prócz jej szczęścia, uśmiechu na twarzy. Z bólem w sercu powrócił do rzeczywistości. Jego ukochana nie żyła. Została poświęcona w chorym rytuale zaplanowanym przez jego matkę. Był głupcem, że próbował ułożyć sobie bez niej życie. Przecież przez wszystkie lata poczuł miłość tylko do Niny. Vicki i Jade nigdy nie były w stanie pomóc mu zapomnieć. Zgodnie ze słowami Thirlwall, już za kilka miesięcy miał zostać ojcem. Westchnął zdając sobie sprawę, że zarówno do niej jak i nienarodzonego dziecka nie czuje nic. Nim się obejrzał opróżniał już pierwszą butelką trunku, a wiele na niego czekało. Spojrzał w bok i zamazanym wzrokiem dostrzegł swojego anioła.
  -Nina?- mruknął wytrzeszczając oczy.
  -Nie, Damonie, to nie jest sen. Ja żyję i bardzo nie podoba mi się fakt, że oboje jesteśmy mocno pijani.- odpowiedziała opierając się o bar.
  Całe życie próbował być silnym mężczyzną. Nawet gdy dostał baty od swojego ojca, wstrzymywał płacz. Zrozumiał jak głębokim uczuciem darzy Ninę czując na jej widok napływającą falę łez. Nie chciał by ta piękna chwila przesiąkła przez jego palce. Czuł zapach swojej ukochanej. Podniósł się z krzesła podchodząc do niej. Alkohol gdzieś odpłynął pozwalając mu analizować jej młodą twarz. Nadal miała pełne usta, malutki nosek i kawowe oczy. Wciąż była nieskazitelnie piękna. Zbliżył się pragnąc dotknąć dziewczyny. Spojrzał na malinowe wargi po czym językiem zwilżył swoje.
  -Damonie, wiem co chcesz zrobić. Nie możesz..- nie dokończyła, ponieważ zamknął jej usta odważnym pocałunkiem.
  Brunetka chwilę wmawiała sobie, że to nic dla niej nie znaczy. Całus mężczyzny przypomniał jej o wszystkich cudownych chwilach, które razem spędzili. Oderwała się od bruneta spoglądając na jego pokrytą jednodniowym zarostem twarz. Położyła dwa place na brodzie mężczyzny po czym wpiła się w jego usta. Byli pijani a Dobrev wkrótce będzie żałować tych pocałunków. Teraz, póki wampirzyca pragnęła dawnego ukochanego nic nie było w stanie jej powstrzymać.




 ~~~~~~~~
Witajcie! 
Za nami już czternasty rozdział i pierwsza z trzech śmierci :) Dobrze mi się pisze rozdziały gdy mam taką wenę. Nie wiem jak wy ale bardzo się cieszę z pocałunku Damona i Niny bo shippuję ich od zawsze :D Nie myślcie jednak, że to happy end..
Na gifie pierwszym macie Ninę i Oksanę, jak będę zmieniać bohaterów, dam jej wygląd
A jak Perrie i Zayn? Do końca części już się nie pojawią, wybaczcie
Kolejny rozdział wkrótce
Karo<3 
PS: Może macie jakieś teorie kogo jeszcze zamierzam uśmiercić? :D