niedziela, 29 listopada 2015

Chapter 14 ''Cause sometimes it's beauty, sometimes it's pain''

  Perrie Edwards ze strachem w oczach wpatrywała się w Zayna. Cieszyła się, że wrócił.. Wciąż była obolała po ostatnim ataku chłopaka. Spoglądając na niego ukradkiem widziała cierpienie. Był zdruzgotany. Kiedy Malik zobaczył łzy w jej oczach, nie wytrzymał. Podszedł niepewnie do blondynki. Przyciągnął ją do siebie a ona zaczęła szlochać. Uspokajał ją, przepraszał. Perrie wciąż milczała.
  -Błagam cię, powiedz coś.- szepnął.
  Powoli odsunęła się od swojego chłopaka. Niepewnie położyła dłoń na jego policzku. Otarła łezkę, która wydostała się z oka Zayna.
  -Ostatni raz ci wybaczam. Następnym razem to koniec.- powiedziała cicho.
  Pocałowała chłopaka w policzek. On jednak wiedział, że dziewczyna go nie zostawi. Bo dokąd pójdzie bez pieniędzy i rodziny? Jest skazana na niego. Kiedy znów ciemna strona Malika wygra z tą dobrą, wszyscy ucierpią.
~~
  -Zamierzasz iść na ten bankiet?- zapytała leżąc obok Malika w łóżku.
  Chwilę po tym jak wybaczyła chłopakowi, poczuli rosnące pragnienie. Całowali się coraz zachłanniej aż skończyli w sypialni.
  -Chcę poznać kobietę, która uważa się za moją matkę. Pójdziesz ze mną?
  -Z przyjemnością.- uśmiechnęła się do Zayna.
^.^
  Promienie słońca wcześnie rano zaczęły budzić Damona. Niechętnie otworzył oczy i ujrzał obok siebie śpiącą Ninę.  Jednak to nie był sen. Naprawdę udało mu się poderwać piękną szatynkę. Delikatnie złożył pocałunek na szyi partnerki. Otworzyła oczy i z uśmiechem na ustach przypomniała sobie co wydarzyło się poprzedniej nocy. Podniosła się z łóżka zakrywając nagie piersi kołdrą. Salvatore przyciągnął kobietę z powrotem.
  -Dzień dobry słońce.- szepnął.
  Odwróciła się do bruneta i złożyła niewinny pocałunek na jego ustach. Odgarnął włosy z jej twarzy i zaczął się przyglądać. Ta kobieta niosła mu szczęście.
~~
  Kiedy Damon był pod prysznicem, Nina postanowiła przygotować śniadanie. Naprawdę czuła się jak w niebie. Szef podobał się jej odkąd ujrzała go po raz pierwszy, podczas ruletki. Piękna szatynka skrywała jednak brudny sekret. Nie pojawiła się przypadkiem w klubie.
  Po chwili zadzwonił jej telefon. Widząc imię mężczyzny, z którym zawarła układ poczuła się dziwnie. Co miała powiedzieć? Nie upiła Damona,  nie dowiedziała się niczego o firmie i zabójstwach. Sama straciła głowę idąc do łóżka z brunetem.  Telefon zadzwonił ponownie.
  -Klaus?- powiedziała cicho.
  -Witaj mała księżniczko.- usłyszała jak się uśmiechnął.
  -Do rzeczy. Nie mam czasu.- rzuciła od razu.
  Nie chciała sobie nawet wyobrażać co by się stało gdyby Damon się dowiedział.
  -Cóż chciałem zapytać jak ci idzie. Pamiętaj o co walczysz słodziutka. Wkrótce po nim ma nie być śladu.
  Rzuciła telefon na stół. Co miała robić? Słuchać serca, które ciągnęło ją do Damona czy rozumu mówiącego o układzie z Mikaelsonem? Na pewno nie pomagał jej widok bruneta w samym ręczniku owiniętym luźno wokół bioder.
  -Moja matka urządza bankiet. Zechcesz mi w nim towarzyszyć?- zapytał z tym seksownym uśmiechem na twarzy.
  -Oczywiście.- czuła, że tak łatwo nie wyplącze się z tego w co wpadła po uszy.
^.^
  Perrie kończyła malować usta kiedy Zayn usiłował zawiązać sobie krawat. Nie chciał poznać matki, starszego brata też nie. Gdyby coś dla nich znaczył nie zostawiliby go, prawda?
  -Zayn, wszystko dobrze?- zapytała blondynka widząc zagubionego chłopaka.
  -Nie Pezz. Boję się co mnie tam spotka.
  -Pamiętaj, że będę z tobą.
  Trzymając się za ręce wsiedli do auta Malika.
  Kilka minut później byli już w pensjonacie Lily. Mulat niepewnie zapukał do drzwi. Otworzyła je kobieta ubrana w przepiękną suknię i z uśmiechem na twarzy. Widząc matkę chłopak poczuł napływającą falę wspomnień.
  -Witaj Zayn. Cześć Perrie.
  Kiedy weszli do domu Malik od razu sięgnął po szklankę z trunkiem. Nie wierzył, że to wszystko dzieje się naprawdę.
~~
  Niedługo później u Lily pojawił się także jej drugi syn. Przeciwnie do Malika, Damona ani trochę nie wzruszył widok matki. Od razu zamówił dla siebie i Niny po szklance bourbonu. Gości było mnóstwo. Każdy ubrany wykwintnie. Lilian nie zasługiwała by ktokolwiek tu przyszedł. Damon skrycie podejrzewał, iż przekupiła gości by się zjawili.
  -Jestem ogromnie wdzięczna, że wszyscy przybyliście na mój bankiet. Jak pewnie wyczytaliście, motywem przewodni jest pokój między gośćmi. Chciałabym aby każdy spędził tu miło czas, wszystko odbywało się w kulturalnej atmosferze. Mam nadzieję, że mój powrót do Seattle nie spowoduje nienawiści między mną a wami wszystkimi. Szczególnie chciałabym przywitać moich synów, którzy dziś nareszcie się poznają.- matka wygłosiła przemowę po czym wszyscy wrócili do ochoczych rozmów.
  Bracia znajdowali się na odległych końcach pensjonatu. Obydwoje słyszeli jednak, że mają się poznać. O ile dla Zayna było to intrygujące, Damon od razu chciał wyjść z bankietu.
  -Musisz w końcu go poznać.- namawiała go Nina.
  -Nieważne czy to zrobię czy nie, Lily i tak nie da mi spokoju. Chce ode mnie czegoś mrocznego co pociągnie za sobą tylko cierpienie. Taka jest moja matka, słońce.- delikatnie cmoknął Dobrev w usta.
~~
  Zayn ani na moment nie opuścił Perrie. Razem popijali alkohol, tańczyli tylko we dwójkę. Wiedział, że wkrótce matka przyjdzie po niego i przedstawi mu starszego brata. Potrzebował wsparcia, za które był wdzięczny swojej dziewczynie.
  Byli w trakcie spokojnego tańca, przytuleni do siebie kiedy Malik usłyszał chrząknięcie za plecami. Odwrócił się i ujrzał osobę, której oczekiwał.
  -Jesteś gotowy by poznać  Damona, mój kochany?
  Słowa jakimi zwróciła się do chłopaka były dziwne. Nigdy nie był ‘’kochany’’.
  -Mam nadzieję, że imię nie jest adekwatne do charakteru twojego brata.- powiedziała cicho Perrie.
  Chciała jakoś rozluźnić atmosferę. Miała nadzieję, że usłyszał to tylko jej ukochany.
  -Moja droga, to imię idealnie do niego pasuje.- odpowiedziała Lilian.
~~
  Nina Dobrev siedziała na blacie całując się ze swoim szefem. Salvatore kolanem rozszerzył jej uda. Kompletnie zapomnieli o tym, że czekali tu na młodszego brata.
  -Cześć, mamo.- powiedział obcałowując szyję szatynki.
  Zeskoczyła z blatu i obydwoje przyjrzeli się towarzyszom Lily. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Z wyglądu ten cały Zayn był podobny do płatnego zabójcy. Nikt jednak nie wygra z urodą Damona. Tak uważał on i Dobrev ale także większość kobiet.
  Obok młodego stała nieśmiała dziewczyna. Od razu wiedzieli, że jest przeciwieństwem Niny. Blondynka miała długą i prostą sukienkę, za to szatynka postawiła na odważny i seksowny ubiór.
  -A więc tak wygląda mój młodszy brat.- ciszę przerwał Damon.
  -Drogie panie, myślę, że powinnyście dać im poznać się w samotności.- Lily grzecznie wyprosiła partnerki braci.
  Kiedy zostali w trójkę zastała cisza. Matka wpatrywała się w swoich synów.
  -No więc, czym się zajmujesz Damonie?- Zayn nie wiedział o co pytać brata.
  -Jestem zabójcą.- rzucił pewnie. Salvatore wiedział, że teraz Malik nie będzie miał co odpowiedzieć.
  -Cóż czas ucieka. Wasze kobiety już dawno są w drodze do domów. Nie o nie mi dziś chodziło. Będziecie mieć mnóstwo czasu na poznanie się, moi drodzy.-  głos zabrała Lily.
  Przytuliła się do synów. W ręce trzymała strzykawki. Bez chwili zawahania wszczepiła płyn w szyje braci. Obydwoje opadli na podłogę a matka kazała ich zamknąć w piwnicy do czasu aż się nie zbudzą.


 
~~~~
Witajcie!
Znów dostałam takiej cudownej weny, że powstał naprawdę niezły rozdział w mojej opinii. Nareszcie doszło do poznania braci. Powoli zbliżamy się do końca 1 części. Dodałam zdjęcia jak wszyscy ubrali się na bankiet żeby wam trochę ułatwić.
Karo <3


niedziela, 22 listopada 2015

Chapter 13 ''You got that goodie goodie and I'm addicted...''

  Humor Damona nie opuszczał od kilku dni. Wciąż wspominał swoją wygraną akcję, precyzję z jaką jego partnerka zabijała. Nie potrafił odpędzić  myśli od brunetki. A może jednak nie chciał…
  Zmysły Damona były wyostrzone. Wiedział co robić w każdej sytuacji. Nigdy nie obawiał się, że coś mu się stanie. W ten ponury świat śmierci wciągnięty został jako nastolatek. Miał zaledwie 17 lat kiedy zabił pierwszą osobę. Teraz ofiar miał na swoim koncie ponad 50. I żył. Nie przejmował się. Jego charakter idealnie współgrał z otoczeniem, z życiem jakie zostało narzucone mu przez ojca. Wówczas, miał tylko spróbować, zobaczyć jak to jest żyć jako zły. Tego dnia, zwykły nastoletni chłopak ze Seattle umarł wraz z ofiarą. Narodził się ktoś inny. Bezuczuciowy Damon Salvatore.
  -Przepraszam, że przeszkadzam, ale..- mężczyzna podniósł wzrok.
  Emily nieśmiało spoglądała na szefa. W ręce trzymała kopertę. Podała ją pracodawcy po czym w ciszy opuściła biuro.
  Salvatore otworzył kopertę.
ZAPROSZENIE
LILIAN SALVATORE MA ZASZCZYT ZAPROSIĆ PANA DAMONA SALVATORE Z OSOBĄ TOWARZYSZĄCĄ NA BANKIET POJEDNANIA. ODBĘDZIE SIĘ ON W PENSJONACIE WEST SEATTLE NALEŻĄCYM DO LILIAN DNIA 17 WRZEŚNIA O GODZINIE 6. UPRZEJMIE PROSIMY O ZAŁOŻENIE STROJU GALOWEGO.
  Damon nie ukrywał zaskoczenia. Bankiet pojednania? Wiedział, że jego matka jest szalona. Myślała, że kiedy urządzi nędzne przyjęcie stosunek mężczyzny się zmieni? Znał swoją matkę, mimo tego, że go opuściła. Wyczuwał spisek, dlatego postanowił pójść.
~~
  Popijał Bourbon oglądając panoramę miasta. Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Vicki stanęła obok Damona. Zapadła cisza.
  -Wybierasz się dokądś?- jednak to dziewczyna zaczęła rozmowę.
  -Owszem.- rzucił krótko wciąż patrząc w dal.
  -Dlaczego nigdy nie zabrałeś mnie na rosyjską ruletkę?
  -Vicki, to nie jest gra dla kobiet. A już na pewno nie takich jak ty. Podjąłem dziś pewną decyzję odnośnie tego co jest między nami. Ściśle mówiąc, od tej chwili nie ma nic. Wybacz, ale spóźnię się do klubu. Nie ukrywam, że kiedy wrócę chciałbym zastać puste mieszkanie. Bez ciebie i twoich rzeczy.-zimnym wzrokiem spojrzał na blondynkę.
  Vicki płakała. On nie czuł nic. Nigdy. Przez pół roku, które jej poświęcił, jedyną rzeczą jaką czuł był orgazm po ich stosunkach. W przeciwieństwie do dziewczyny, która z każdym miesiącem zatapiała się w miłości do Damona. Mężczyzna nie mógł patrzeć jak robi do niego maślane oczy, jak zaczyna zatracać się z myślą, że on cokolwiek poczuje. Lubił ją ale znudziła mu się jak wszystkie poprzednie.
  Odstawił pustą szklankę na stolik po czym pewnym krokiem wyszedł z mieszkania zostawiając głupiutką kobietkę, która myślała, że go zmieni.
~~
  Licznik jego maserati szalał. Salvatore zwiększał prędkość a przy zakrętach pokazywał wszystkim przechodniom na co go stać. Z piskiem opon wyhamował pod swoim klubem. Jak zwykle przy głównym wejściu był tłum osób chętnych do najlepszej zabawy życia.
  Z ręką w kieszeni spodni od garnituru wyminął czekających ludzi. Wzrokiem spotkał się z niską, rudą dziewczyną. Puścił do niej oczko a ona od razu się rozpłynęła.
  -Witam, panie Salvatore.- odezwał się jeden z ochroniarzy.
  Damon skinął głową po czym wszedł do środka. Przy stole siedziało już kilka osób, reszta rozmawiała w grupkach. Co trzeba zrobić aby móc uczestniczyć w tej grze? Po pierwsze każda z osób przebywających na sali musiała mieć kartę sczytywaną tu, w piwnicy klubu. Nie trudno było ją dostać. O wiele trudniej zwykłemu człowiekowi  było zdobyć odwagę by zagrać i wystawić własne życie.
  W oddali właściciel klubu ujrzał Enzo. Na widok przyjaciela coś go poruszyło. Zawsze stanowili drużynę w tej grze. Dzięki temu nigdy nawet nie poczuli zbliżającej się śmierci. Co zrobić kiedy jedyny przyjaciel spiskuje z twoją mamusią? Jak na zawołanie Enzo podszedł do Damona i wyciągnął dłoń.
  -Będziesz na bankiecie u Lily?- zapytał Salvatore.
  Farewall przytaknął.
  Usiedli przy stole obok siebie, jak zwykle. Damon miał dystans do przyjaciela jednak bez niego ta gra nie miałaby sensu. Miejsce naprzeciwko bruneta zajął Niklaus Mikaelson a przed Enzo usiadła Nina. Salvatore był zaskoczony zarówno pojawieniem się wroga jak i tej wspaniałej kobiety. Uśmiechnęła się tajemniczo do wszystkich po czym gra się zaczęła. Jako pierwszy zakręcił Enzo a pistolet do ręki brała jedyna kobieta przy stole.
  Damon poczuł się dziwnie widząc jak przykłada lufę do skroni. Czyżby obawiał się o życie Dobrev? A może zaczynało mu zależeć na pięknej szatynce?
  Salvatore odetchnął z ulgą kiedy kobieta wygrała walkę o życie. Wypił ogromną ilość alkoholu na raz. Kiedy przyszła jego kolej zawahał się chwilę. Czuł na sobie wzrok wszystkich a w szczególności Klausa. Musiał udowodnić mu, że tą walkę przegra.
  Chwilę później po pistolet sięgnął nowy gracz. Każdego zaciekawiła ta postać. Damon i Enzo wiedzieli, że ten zawodnik szybko wypadnie z gry. Mężczyzna przyłożył pistolet do skroni. Wszyscy zgromadzeni przy stole usłyszeli strzał. Ciało opadło bezwładnie na podłogę. Wśród gości nie grających w ruletkę słychać było przerażenie. Na twarzy Niny nie widać było jakichkolwiek emocji. Twarda kobieta, którą musiał zdobyć.
~~
  Kiedy emocje związane z grą opadły Damon znalazł brunetkę przy barze. Z drinkiem w ręce.
  -Taka piękna a tak często sięga po alkohol.- szepnął do ucha Niny.
  -Co taki przystojniak robi z Bourbonem w ręce?- odpowiedziała zadziornie.
  Damon zbliżył się do szatynki. Ich ciała oddalone były od siebie o kilka milimetrów. Salvatore pragnął pocałować kobietę. Wyczuwała jego podniecenie. Z premedytacją przygryzła dolną wargę…
  Damon Salvatore kopniakiem zamknął drzwi od mieszkania. Nie odrywał swoich ust od malinowych warg  Dobrev. Szybko znaleźli się w sypialni. Mężczyznę nie obchodziło czy Vicki jeszcze była w tym domu. Teraz chciał aby to kobieta, której właśnie rozpinał sukienkę była jego partnerką. Jeszcze nigdy nie czuł takiego podniecenia na czyjkolwiek widok. Teraz szatynka dumnie prężyła się przed nim w gorsecie. Wciąż się całując Damon szukał rozpięcia stanika. Jego partnerka postanowiła jednak przejąć stery. Usiadła okrakiem na nim pozbywając się marynarki i koszuli. Wyznaczyła sobie ścieżkę na torsie bruneta zostawiając mokre pocałunki. Kiedy dotarła do granicy spodni a nagiej klatki, stery znów przejął Salvatore. Patrzył z góry na nagą, przepiękną Ninę Dobrev. Aby podniecić bardziej kochanka ponownie przygryzła wargę. Damon nie wytrzymał. Ściągnął ostatnią warstwę z ciała po czym z rosnącym podnieceniem zaczęli zatapiać się w sobie.
^.^
  Perrie Edwards płakała już od kilku godzin. Nie umiała pozbierać swoich myśli. Tęskniła za życiem jakie miała wcześniej. Pragnęła aby wszystko było jak kiedyś. Znów chciała mieszkać w swoim małym mieszkaniu z ukochaną mamą. Zayn nie mógł jej dać tego o czym marzyła. Nie chciała ogromnego domu, pieniędzy.
  Z cierpieniem malującym się na twarzy weszła do kuchni. Jej chłopaka nie było w domu przez całą noc. Oprócz martwienia się o niego wciąż wspominała to co wydarzyło się wczoraj.  Zayn znów wpadł w szał. Uderzył ją drugi raz. Co spowodowało, że on tak bardzo się zmienił? Nie poznawała kogoś w kim zakochała się rok temu.
~~
  Dzisiejszego dnia musiała dowiedzieć się co stało się z jej mamą. Podejrzewała, że za rozstanie z rodzicielką odpowiada Malik. Nie ten, do którego tak bardzo pragnęła się przytulić.
  W czarnych okularach zasłaniających podkrążone i wciąż zapłakane oczy jechała w kierunku obrzeży Seattle. Na jej policzku już formował się wielki siniak, podobnie jak na ramieniu.
  Spojrzała na kamienicę, w której spędziła całe swoje życie. Przypomniało się jej jak przyprowadziła do domu pierwszego chłopaka- gitarzystę zespołu metalowego. W tamtym czasie ogromnie kłóciła się z mamą. Aby zdenerwować kobietę pofarbowała swoje piękne blond włosy na czerwony.
  Pamiętała także jak siedziała całymi dniami na placu zabaw zaczepiając obcych ludzi. Dzięki temu poznała wspaniałe przyjaciółki, które z czasem po prostu odchodziły.
  Otarła łzy które zgromadziły się pod oczami. Chwiejnym krokiem weszła do klatki. Dzwoniąc do drzwi czuła się jak ktoś obcy. Kiedy jednak ujrzała matkę od razu rzuciła się w jej ramiona. Nagle szczęście rozrywało ją od środka. O tym marzyła już od dawna.
  -Perrie, co ty tu robisz?- zapytała kobieta kiedy udało jej się wygramolić z uścisku córki.
  -Nie mogę dłużej patrzeć jak mnie zbywasz. Potrzebuję cię.- szepnęła.
~~
  -Zayn poprosił mnie abym się z tobą nie kontaktowała.- odezwała się po jakimś czasie.
  -Dlaczego to zrobił?- zapytała zaskoczona blondynka.
  -Perrie, on chce twojego szczęścia. Tylko on może ci je dać. Kochacie się, on ma pieniądze. Chcę byś miała jak najlepszą przyszłość. Musisz już iść, on dowie się, że tu byłaś.
~~
  Zayn Malik nad ranem wrócił do domu. Całą noc krążył autem po mieście. Nie wierzył, że znów to zrobił. Kolejny raz uderzył swoją dziewczynę. Szukał Perrie. Chciał przeprosić, wynagrodzić i błagać o wybaczenie. Niestety Edwards nie było. Przez głowę przeszła mu myśl, że może po prostu go zostawiła.
  Na stole w salonie ujrzał kopertę. Bał się, że to list pożegnalny od ukochanej. Odetchnął gdy przeczytał nagłówek.

ZAPROSZENIE
LILIAN SALVATORE MA ZASZCZYT ZAPROSIĆ PANA ZAYNA MALIKA Z OSOBĄ TOWARZYSZĄCĄ NA BANKIET POJEDNANIA. ODBĘDZIE SIĘ ON W PENSJONACIE WEST SEATTLE NALEŻĄCYM DO LILIAN DNIA 17 WRZEŚNIA O GODZINIE 6. UPRZEJMIE PROSIMY O ZAŁOŻENIE STROJU GALOWEGO.
  Czarownica, która wykonała rytuał na Maliku wczepiła w niego wiedzę o matce. Dzięki temu chłopak wiedział, że jego rodzicielka żyje i tym bardziej chciał się z nią spotkać, dowiedzieć się dlaczego upozorowała śmierć.
  Usłyszał chrząknięcie za plecami. Odwrócił się i widząc jaką krzywdę wyrządził jej w nocy, pożałował, że kiedykolwiek się urodził.
~~~~
Witajcie.
Na początku szło mi dobrze, im bliżej końca tym jest coraz gorzej.
Za to mogę zapewnić was że zrobię wszystko by kolejny rozdział był lepszy. Bo plany mam interesujące, z resztą te zaproszenia coś już zdradzają.
Karo <3

niedziela, 8 listopada 2015

Chapter 12 ''You step a little closer to me so close, I can´t see what’s going on...''

  Wydarzenia kilku ostatnich dni odbiły się na psychice Zayna Malika. Czuł, że dzieje się z nim coś  bardzo złego. Obawiał się, że stanie się jeszcze większym potworem niż jest na co dzień. Niestety jego przypuszczenia wkrótce się sprawdzą. Najgłębiej ukryte demony Malika zaczynają oglądać światło dzienne.
  Otworzył drzwi i w sypialni zastał Perrie czytającą książkę. Widok tak kruchej, niewinnej i nieświadomej  niczego dziewczyny powodował skrajne emocje.
  -Wiesz, że kiedy tak na mnie spoglądasz nie potrafię się skupić?- odezwała się blondynka.
  Zayn uśmiechnął się. Tak zrobił to.
  -Są ciekawsze rzeczy do roboty.- cmoknął dziewczynę w policzek.
  -Zayn, mogę ci coś powiedzieć?- zapytała nieśmiało kilka minut później.
  -O co chodzi?
  -Chciałabym zobaczyć się z moją mamą. Dowiedzieć się czemu nie chce mieć ze mną kontaktu.- szepnęła.
  To był przysłowiowy gwóźdź do trumny. Narastająca wściekłość powodowała budzenie się demonów wpojonych przez czarownicę. Zayn nie panował już nad tym co robi ani co mówi. Nie mógł pozwolić na to aby Edwards poznała prawdę. Nikt miał nie wiedzieć, prócz samych wtajemniczonych. Malik poczuwał się jako władca wszystkich i wszystkiego a odkrycie  umowy spowoduje tylko niepotrzebne cierpienie jego dziewczyny.
  -To, że nie odbiera od ciebie telefonów może oznaczać tylko jedno. Ona po prostu nie chce mieć już córki.- rzucił oschle.
~~
  Z oczu Perrie poleciały niepohamowane łzy. Nie płakała jednak dlatego, że uraziły ją słowa Zayna. Dzięki temu zdała sobie sprawę iż chłopak może mieć rację. Co jeśli rzeczywiście matka chce teraz żyć własnym życiem? Co jeśli kompletnie o niej zapomniała?
  Kiedy zeszła na dół ujrzała swojego chłopaka z papierosem w ręce i szklanką whisky. Stał na patio i obserwował tętniące życiem miasto. Zadzwonił jego telefon. Perrie usłyszała tylko ostre zdania wypowiadane przez Zayna. Po Maliku było widać zdenerwowanie. Edwards wzdrygnęła się gdy jej ukochany cisnął szklanką w ścianę domu i warknął do telefonu słowa:
  -Masz dowiedzieć się kim ona była albo twoja rodzinka będzie w tym roku używać twojej głowy zamiast dyni w Halloween.
  Blondynka nie zdążyła się poruszyć bo brunet momentalnie znalazł się obok niej. Przyłożył dłoń do jej policzka po czym spojrzał dziewczynie w oczy. Widać było jak gniew powoli uchodzi z chłopaka.
  -Wychodzimy za 15 minut. Chcę cię gdzieś zabrać.- złożył delikatny pocałunek na jej malinowych ustach.
~~
  -Dokąd jedziemy?- zapytała Perrie.
  Zayn jak zwykle jechał niezgodnie z przepisami. Edwards wciąż pamiętała o jego ostatnim wypadku, jak widać w przeciwieństwie do chłopaka. Strata auta nic nie znaczyła dla Malika. Posiadał ich kilkanaście, stać go było na każde istniejące. Nieposzanowanie pieniędzy jakie reprezentował Zayn było dla Perrie czymś kompletnie nie zrozumiałym. Ona nigdy nie żyła w takim luksusie jak teraz.
  -Zaraz będziemy.- z namysłu wyrwał ją głos chłopaka.
  Z piskiem opon wjechali w imprezową dzielnicę Seattle. Zayn zatrzymał się pod jednym z klubów po czym otworzył drzwi swojej dziewczynie.
  -Zabawimy się.- mruknął.
  Zaciągnął Perrie do wejścia. Dziewczyna była zaskoczona faktem, że wszyscy go tu znali. Czyżby przyjeżdżał tutaj nawet kiedy są razem?
  Głośna muzyka od razu wkradła się w uszy Edwards.  Na parkiecie tańczyły tłumy ludzi. Malik zaprowadził ją do loży dla vipów, przy której siedziało kilka osób. Perrie ucieszyła się na myśl poznania przyjaciół chłopaka. Nareszcie odważył się na to.
  -Kochana, to James i jego dziewczyna Kitty. A to Mike i Amara.- przedstawił wszystkich.
  Edwards od razu złapała wspólny język z dziewczynami. Siedziały na białych, skórzanych kanapach, popijały wymyślne drinki i plotkowały o modzie. Czegóż chcieć więcej? Blondynka była naprawdę wdzięczna swojemu ukochanemu, że w końcu spędzali miło czas.
  -Pogadajcie sobie jeszcze a my pójdziemy po jakieś mocniejsze alkohole dla nas.- do ich rozmów wtrącił się Mike.
  Dziewczyny nawet nie odpowiedziały zajęte poznawaniem siebie nawzajem. A Zayn i jego przyjaciele mieli spokój o czym marzyli od samego wejścia do klubu. Każdy z nich zamówił trochę dobrego whisky. Szybko opróżnili szklanki po czym udali się do toalety. Zayn zamknął się w jednej z kabin po czym na deskę wysypał biały proszek. Kartą bankową ułożył długą kreskę, palcem zakrył jedną dziurkę i wciągnął narkotyk. Kiedy skończył poczuł się lepiej, żywiej niż kilka minut temu. Nie wiedział jednak, że połączenie amfetaminy i zaklęcia wczepionego w jego psychikę przez tajemniczą kobietę spowoduje jeszcze silniejsze działanie. Zapotrzebowanie na narkotyk z każdą aplikacją również będzie rosło. Do czego chciała doprowadzić ta kobieta? Być może do zaćpania, samobójstwa bruneta.

~~
  Cała trójka wróciła nabita narkotykiem. Żadna z dziewczyn  nie podejrzewała tego co wydarzyło się niedawno. Każda myślała, że ma cudownego chłopaka i ustawioną przyszłość.
  Mijały godziny a z Zayna wciąż nie upływała amfetamina. Tańczył na parkiecie z Perrie i innymi dziewczynami. Wlewał w siebie mnóstwo alkoholu. Kiedy Edwards zauważyła, że Malik sięga po kolejną szklankę, musiała zaprzestać.
  -Zayn, już wystarczy. Chodźmy do domu.
  Początkowo chłopak nawet nie chciał jej słuchać. W końcu jednak uległ. Już miał wsiąść za kierownicę auta kiedy Perrie prześlizgnęła się przed nim. Wypiła tylko jednego drinka a Zayn? Nawet nie chciała o tym myśleć. Chłopak bez słowa usiadł na miejscu pasażera.
  -Kobieto, czemu ty tak wolno jedziesz?- marudził przy każdej okazji.
~~
  Kiedy w końcu znaleźli się w domu, chłopak chwiejnym krokiem wchodził po schodach. Wciąż wszystko miało jaśniejsze barwy. Nadal czuł w ustach posmak whisky. Nie dbał o to co robi. Zaczął odpinać swoją koszulę już w korytarzu.
  -Pożyczę jutro twoje auto.- odwrócił się słysząc głos.
  -Nie ma opcji.- rzucił pewnie.
  -Zayn, chcę zobaczyć się z mamą.- odezwała się poirytowana.
  Będąc pod wpływem substancji i alkoholu wszystko denerwowało go jeszcze bardziej. Temat mamy blondynki był już na czarnej liście. Właśnie wtedy obudziły się te najgorsze demony.
  -Nie rozumiesz co do ciebie powiedziałem? Nie pozwalam ci pożyczać mojego auta a tym bardziej jechać do matki!- krzyknął.
  Podszedł do Perrie a ta przerażona cofnęła się. Widziała jak jego oczy stają się ciemniejsze z każdym krokiem.
  -Jesteś moja i ja decyduję co robisz.
  -Nie jestem rzeczą.- warknęła.
  Malik zdenerwował się jeszcze bardziej. Złapał blondynkę za szyję i uniósł do góry. Ta była przerażona i zapłakana. Po kilku sekundach postawił ją na ziemi po czym jego pięść znów znalazła się na jej policzku. Ten cios  był jednak o wiele mocniejszy, od razu upadła. Zayn szarpnął za jej włosy po czym rzucił ją na podłogę.
  -Myślę moja droga, że jednak jesteś moja.- szepnął do jej ucha po czym poszedł do najbliższej sypialni.
^.^
  Damon przez kilka kolejnych dni usiłował dowiedzieć się czegokolwiek o swoim domniemanym bracie. Niestety informacji o nim było dość niewiele. Salvatore wiedział, że ktoś broni prywatności Zayna Malika. Tylko dlaczego miałby być tak tajemniczy? Po co usuwał każde informacje o sobie?
  Zayn Javadd Malik (ur.12 stycznia 1993 roku w Seattle)- spadkobierca jednej z największych firm przemysłowych Malik Holdings S.A
  Takie informacje o braciszku Damon mógł znaleźć w Internecie. Nie zamierzał jednak dać za wygraną.
  -Ukrywasz się Malik. Dowiem się wszystkiego. To będzie twój koniec.- mruknął do komputera.
  Zadzwonił po swoją sekretarkę, która w przeciągu kilku sekund pojawiła się przed nim. Wytresowana jak najlepszy piesek.
  -Emily, poszukaj informacji o panu Zaynie Maliku. Włam się do każdego systemu. Muszę wiedzieć o nim jak najwięcej.- wydał polecenie.
  -Oczywiście, szefie. Czy to wszystko?
  -Za ile minut zjawi się u mnie panna Dobrev?
  -Powinna być planowo za dziesięć minut.- odpowiedziała.
  -To wszystko.- rzucił oschle.
  Cały Damon Salvatore. Bezuczuciowy i zimny. Jak potwór. Musicie jednak przyznać, że taka postawa jest niesamowicie pociągająca.
~~
  -Mam nadzieję, że jest pan gotowy na naszą wspólną akcję.- spokojny głos Niny rozniósł się po gabinecie.
  Damon odwrócił się i ujrzał ją. W przepięknej sukience podkreślającej każdy atut szatynki. Aż serce zaczynało szybciej bić.
  -Widzę, że odpowiednio przygotowałaś się na spotkanie z wrogami.- zlustrował ją z szyderczym uśmieszkiem.
  -Idę tam po to by ich uwieść a na końcu zabić. Nie lekceważ mojego sposobu pozbywania się ludzi z tego świata, panie Salvatore.- znów w jej oczach pojawił się ten tajemniczy błysk.
  -Nawet bym się nie odważył.- wziął dziewczynę pod rękę i równym krokiem wyszli z gabinetu.

~~
  -Porsche 918 Spyder?
  -Widzę kochana, że i na autach się znasz.- zamknął za szatynką drzwi pasażera.
  -Nie ukrywam jednak, że wolałabym prowadzić.-skomentowała.
  -Na to nie licz.- mrugnął.
  Z piskiem opon odjechał spod firmy.
~~
  Salvatore i Dobrev zajęli miejsca naprzeciw siebie. Z każdej strony przy okrągłym stole otaczały ich osoby, które już za niedługo będą martwe.
  Zaczęły się obrady i przedstawianie nowych umów. Nic z tego nie dotyczyło Niny i Damona. Wkręcili się w tym czasie w to samo miejsce gdzie przedstawiciele innych wielkich korporacji. I nie tylko. Przy jednym stole siedzieli zabójcy, gwałciciele  a nawet przestępcy.
  -Czy mogę zabrać głos?- odezwał się podniesionym głosem Salvatore.
  Wszystkie oczy momentalnie zwróciły się ku niemu. Jego partnerka była zaskoczona. Nie mieli rozmawiać z nimi. Ich zadaniem było wyjęcie pistoletów w odpowiednim momencie.
  -Proszę mówić, panie..?
  -Salvatore… Dziękuję wam wszystkim, że mogłem pojawić się w tym miejscu. Przez całe moje życie spotkałem mnóstwo ludzi podobnych do was. Przebiegłych, cwanych, tajemniczych. Teraz będąc tutaj czuję się zaszczycony, iż mogę pozbyć się was z tego świata.- dał znak Ninie i obydwoje w tym samym czasie wyjęli pistolety.
  Po kilku minutach w sali konferencyjnej leżało sporo trupów. Dobrev w swojej sukience wyglądała wciąż perfekcyjnie. Partnerów otoczyło kilku facetów, nabojów w pistoletach już nie było. Szatynka spojrzała na Damona i zerwała swoją sukienkę. Teraz stała przed wszystkimi w opiętym gorsecie a za paskiem miała kilka nożyków. Kiwnęła głową w kierunku swojego nowego szefa po czym oboje rzucili się do walki. Salvatore łapał mężczyzn a Nina z rozpędu zatrzymywała obcasa na ich szyi.
   Przeciwników ubywało. W końcu zostały dwie pary. Damon poradził sobie bez problemu. A jego partnerka? Biła się z mężczyzną lepiej niż ktokolwiek sobie wyobrażał. Na końcu przygwoździła przeciwnika do ściany i jednym zamachem przecięła jego szyję a krew zaczęła tryskać w różne strony.
~~
  Kiedy było już po wszystkim spojrzeli dumni na siebie. Ze szklankami bourbonu w rękach wyszli z firmy.
  -Wyglądasz obłędnie w tym micro stroju.- uśmiechnął się do niej.
  -Nie mogę się doczekać naszego kolejnego zlecenia.- szepnęła.
  Damon jednak to usłyszał. I od razu poczuł się lepiej..
~~~~
Witam was <3
Rozdział dość długi. Dużo weny było. Podoba mi się.
Podoba mi się relacja Damona i Niny :D
Karo <3