niedziela, 31 stycznia 2016

Chapter 3 '' I just wanna scream out 'til my voice breaks...''

  Perrie Edwards nieśmiało spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Na myśl o spędzeniu wieczoru ze swoim ukochanym uśmiechnęła się. Wygładziła swoją dość krótką, białą sukienkę. W tej samej chwili do sypialni wszedł Zayn, ubrany w koszulę i czarne spodnie. Perrie uśmiechnęła się na jego widok i od razu poprawiła nieudolnie zawiązaną muszkę na szyi chłopaka.
  -Jesteś gotowa?- zapytał obejmując dziewczynę w talii.
  Blondynka pokiwała głową po czym złożyła na jego ustach niewinny pocałunek. Wierzyła, że dzisiejszy wieczór w końcu potoczy się tak jak o tym marzyła.
  Malik chwycił swoją dziewczynę za rękę i razem udali się do samochodu. Wcześniejsze pytanie Perrie dało mu do myślenia. Chciał pokazać jej, jak bardzo ją kocha. Przecież była dla niego najważniejsza.
~~
  Tego wieczoru Zayn postanawiał nie oszczędzać. Zabrał ukochaną do najlepszej restauracji w okolicy. Będąc pod Blue Lagoon wysiadł jako pierwszy by móc otworzyć jej drzwi. Chciał, by poczuła się dziś wyjątkowo. Para udała się do wejścia, jak się okazało Malik zarezerwował stolik już dawno.
  -Planowałeś to wcześniej?- zapytała zaskoczona.
  -Od dawna chciałem cię tu zabrać.- pogładził dziewczynę po policzku.
~~
  Damon Salvatore wykonał tego dnia zaledwie trzy zlecenia. Nie mógł odpędzić myśli od obrazu przedstawiającego zmarłą ukochaną. Pierwszy raz od dawna pojawił się w swojej firmie.
  -Szefie..-odezwała się zaskoczona Emily.
  Salvatore wiedział, że żaden z jego pracowników także tego dnia się go nie spodziewał.
  -Poszukaj o niej ciekawych informacji.- powiedział.
  Rzucił na biurko zdjęcie przedstawiające Johannę Rivers. Chciał wiedzieć wszystko, a przede wszystkim skąd wziął się ten obraz.
  Wszedł do swojego biura i rozejrzał się dookoła. W pomieszczeniu panował bałagan, wszędzie porozrzucane były papiery. Wszystko wyglądało tak jak miesiąc temu, kiedy był tu ostatnio.
  Podszedł do stolika, na którym stał jego ulubiony trunek. Nalał sobie niewielką ilość bourbonu i ze szklanką w ręce zaczął patrzeć przez okno. Po jego głowie kolejny raz dzisiejszego dnia krążyły myśli związane ze stratą. Sam siebie oszukiwał, nie potrafił zrobić kroku naprzód. Gdzie nie poszedł natykał się na coś co przypominało mu jego niedawne życie.
  Dopił trunek i zabrał się za sprzątanie wszystkich papierów. W tym samym czasie do jego gabinetu zapukała sekretarka.
  -Wejść!- wrzasnął Damon przeglądając przy biurku najnowsze papiery budowlane.
  Emily nieśmiało podeszła do biurka szefa i podała mu kolejny plik zleceń.
  -Ludzie codziennie zgłaszają chęć zabicia kogoś. Wybrałam tylko te, które są jakoś uzasadnione.- szepnęła.
  -Dlaczego nie konsultujesz tego ze mną? Może to tobie wydaje się, że jesteś tu szefem?- warknął spoglądając jej prosto w oczy.
  -Ja.. Przepraszam..- powiedziała przerażonym głosem.
  -Od dzisiaj przynoś mi wszystkie zlecenia. To ja wybieram, które wykonam.- odpowiedział.
  Miał wrażenie, że jak sam wszystko przesortuje to odkryje kolejny obraz nieznanego malarza.
  -Oczywiście. Jeszcze raz pana przepraszam.- szepnęła.
  -Zajmij się fakturami, które przyszły za budowę szkół i jak skończysz przynieś je do mnie.- powiedział spokojniejszym głosem- A i znalazłaś jakieś informacje o kobiecie ze zdjęcia?
  -Zapomniałam panu powiedzieć, ale system niczego o niej nie wyszukuje.
  -Wróć do pracy.- odezwał się dopiero po chwili.
  Damon odłożył zlecenia na bok i zaczął przyglądać się fotografii kobiety. Jakie jeszcze tajemnice skrywa ten świat?
~~
  Perrie Edwards i Zayn Malik popijali kolejne kieliszki wina w restauracji. Para dużo rozmawiała a dziewczyna miała wrażenie, że nareszcie nie mają przed sobą żadnych sekretów.
  -Naprawdę musimy iść teraz do klubu? Możemy robić ciekawsze rzeczy.- uśmiechnęła się kiedy wyszli z lokalu.
  -Spędziliśmy czas tak jak sobie wymarzyłaś. Teraz czas na moje zachcianki.-odparł Zayn.
  W ciszy udali się do auta. Spędzili czas tak cudownie, że blondynka nie miała serca znów kłócić się z ukochanym. Malik z piskiem opon odjechał spod restauracji. W mgnieniu oka znaleźli się pod jego ulubionym klubem. I tym razem otworzył przed swoją dziewczyną drzwi.
  Głośna muzyka od razu dotarła do uszu Perrie. Blondynka pokręciła głową widząc obściskujące się pary na środku parkietu. Nigdy nie była typową nastolatką. Przed poznaniem Zayna nie uciekała z domu na imprezy, nie piła, nie paliła. Dbała o wszystkie swoje koleżanki kiedy one truły się alkoholem. Za wszelką cenę pomagała mamie w prowadzeniu domu. Teraz nie chciała mieć z nią żadnego kontaktu. Sam moment spotkania z Zaynem wyglądał dość niezwykle. Dziewczyna robiła zakupy w pobliskim supermarkecie kiedy ktoś wyrwał jej telefon z ręki. Wybiegła za złodziejem kiedy zobaczyła, że pewien brunet już go dopadł. Po tym wszystkim uradowana Perrie zaprosiła bohatera na kawę. Okazało się, że to Zayn Malik, jeden z najbogatszych młodych ludzi w mieście. Szybko rozwinęła się ich miłość.
  -Napijesz się czegoś?- wspomnienia dziewczyny przerwał głos ukochanego.
  Perrie wzruszyła ramionami. Głupio było jej zamówić zwykły sok w klubie gdzie co druga osoba zataczała się przez alkohol. Zayn widząc zniesmaczoną partnerkę zaprowadził ją do wynajętej loży, w której już czekali jego kumple. Usiadła pomiędzy mężczyznami dalej czując się nieswojo.
  -Pezz, idę do łazienki.- szepnął chłopak i złożył delikatny pocałunek na policzku ukochanej.
  Jego przyjaciele wiedzieli co powinni teraz zrobić. Otoczyli blondynkę i zaczęli rozmawiać na przypadkowe tematy. W tym samym czasie Zayn wraz z Jamesem poszli do łazienki. Brunet wyciągnął z kieszeni woreczek z białym proszkiem. Uśmiechnął się na myśl o uczuciu jakie będzie towarzyszyć mu po wszystkim.
  -Mam pomysł.- powiedział Malik z uśmiechem na twarzy kiedy narkotyk już uwolnił jego gorszą naturę.
~~
  Damon postanowił udać się w miejsce, które kiedyś sprawiało mu największą przyjemność. Przez całą drogę do swojego klubu popijał ze słomki Bourbon. Nie czuł się pijany. Wiedział, że tylko to potrafi go uspokoić.
  Wysiadł z auta i kluczyki rzucił parkingowemu. Wszedł do budynku tylnymi drzwiami gdzie odbywały się gry. Nie był tu dawno, przy stole do pokera siedziało kilka nowych twarzy.
  -Witam panie Salvatore. Dawno tu pana nie było. Podać coś?- do bruneta podeszła jedna z kelnerek.
  -Bourbon.- odparł Damon nie patrząc na kobietę która próbowała go adorować.
  Wyminął kelnerkę po czym zajął swoje stałe miejsce przy stole do gry w ruletkę. Kiedy spojrzał na puste miejsce obok od razu poczuł gulę w gardle. Dziwnie czuł się bez przyjaciela. Kiedy razem tu przychodzili nikt nie był w stanie ich pokonać.
  -Czy ktoś jeszcze chce wziąć udział w dzisiejszej grze?- odezwał się Evan.
  W tej samej chwili do stolika podszedł ktoś kogo Damon na pewno się tutaj nie spodziewał. Klaus Mikaelson zajął miejsce naprzeciwko zdziwionego właściciela. Widząc sarkastyczny uśmiech wroga wewnątrz mężczyzny zagotowało się.
  -Proszę, kto do nas wrócił.- odezwał się wampir.
  Damon z rosnącą złością patrzył na Klausa. W tym samym czasie jednak gra zaczęła się. Jeden z mężczyzn zakręcił pistoletem. Wypadło na jakiegoś nowego gracza. Salvatore nie zwracał uwagi jak toczy się ruletka. Nie mógł przestać wpatrywać się w Klausa.
  Kiedy było już po wszystkim i kolejna osoba popełniła samobójstwo Damon od razu zerwał się z krzesła. Wypił pełną szklankę bourbonu wciąż nie wierząc, że Mikaelson się zjawił.
  -Wystawiłem ostatnio pewne swoje obrazy, nie spodziewałem się, że portrety pięknej Bułgarki dotrą nawet do ciebie, Damonie.- odezwał się Niklaus stojąc obok bruneta przy barze.
  -Ty to namalowałeś?- zapytał zaskoczony.
  -Powodzenia w dalszym śledztwie.- dopił swojego drinka po czym w wampirzym tempie znalazł się na dworze.

~~~~
Zdecydowanie lepiej idzie mi pisanie rozdziałów na tym blogu
Mogę was zapewnić, że w kolejnym będzie się trochę działo, także bądźcie cierpliwe a nie pożałujecie :)
Przepraszam za wszystkie błędy literowe i stylistyczne ale nie miałam już siły ich poprawiać
Karo <3


niedziela, 24 stycznia 2016

Chapter 2 ''Too much history now it comes down to one thing...''

~dwa miesiące później~
  Perrie Edwards z kubkiem w ręku wyglądała przez okno. W jej głowie wciąż przewijały się wspomnienia sprzed ostatnich miesięcy. Przez cały czas próbowali odnaleźć Lily. Nie doprowadziło to do niczego. Matka jej ukochanego rozpłynęła się z resztą czarowników skazując na cierpienie starszego syna. Jednak w ostatnim czasie wszystko się zmieniło. Damon zachowywał się tak jakby pogodził się już ze śmiercią swojej ukochanej.
  Dziewczyna odwróciła się widząc pijanego Zayna. Kolejny raz w tym tygodniu. Role się odwróciły. Teraz to Malik zachowywał się jakby kogoś stracił, a przecież Perrie wciąż przy nim była.
  -Zayn, co z tobą jest?- zapytała zrezygnowanym głosem.
  -Nie potrafię im odmówić. Pezz zrób coś. To tak bardzo boli.- szepnął.
  Dziewczyna spojrzała zaskoczona na Malika. Nie miała pojęcia co chłopak chce przez to powiedzieć. Co jeśli miał jakieś kłopoty?
  Załamana usiadła na kanapie w salonie. Wiedziała, że aby zmienić Zayna musi podjąć radykalne środki. Ile można tak żyć?
~~
  Promienie słońca wpadały do sypialni Damona Salvatore. Na samą myśl o rzeczach, które miały się dziś wydarzyć na jego twarzy pojawił się niewinny uśmiech. Czas wrócić do pracy. Z szafy wyjął najnowszy pistolet. Znów pragnął zabijać.
  Na najniższej półce spoczywały jeszcze ubrania Niny. Damon widząc je od razu zatrzasnął drzwi. Nie chciał więcej cierpieć, pogodził się z jej śmiercią. Przynajmniej tak mu się wydawało. Z szuflady wyjął woreczek z białym proszkiem. Rozsypał niewielką ilość na stół po czym wciągnął narkotyk chcąc znów zapomnieć o miłości.
  Będąc już pod wpływem proszku wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer do swojej sekretarki.
  -Emily, prześlij mi najnowsze zlecenia.- rzucił oschle do dziewczyny.
  -Wraca pan do pracy?- zapytała zaskoczona. Damon pokręcił głową z poirytowaniem.
  -Pośpiesz się.- warknął po czym się rozłączył.
  Poprawił krawat i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Mężczyzna po drugiej stronie wyglądał tak jak kiedyś. Był srogim szefem i bezwzględnym zabójcą. Salvatore skarcił sam siebie za własne decyzje. Pozwolił sobie na miłość tylko przez chwilę a skończyło się gorzej niż kiedykolwiek. Teraz wiedział, że słowo miłość wykreśli na zawsze ze swojego słownika. Tylko przelotne znajomości.
  Będąc w kuchni znalazł stare opakowanie po napoju z Mc Donalds. Przelał do niego trochę swojego ulubionego trunku. Napił się przez słomkę, smak bourbonu od razu postawił go na nogi. Zabrał wszystkie potrzebne rzeczy po drodze sprawdzając miejsce pierwszego zlecenia.
~~
  Pędząc autem w miejsce wskazane przez sekretarkę co jakiś czas popijał przez słomkę alkohol. Był pewny, że w tych porannych godzinach żadna policja go nie złapie. Miał przy sobie dużo gotówki, w razie czego na łapówkę.
  Zaparkował swojego mustanga ulicę dalej od tej, na której mieszkała ofiara. Przeczesał ręką swoje niesforne włosy, poprawił marynarkę od garnituru a pistolet schował za szlufkę spodni. W momencie kiedy wysiadł, zadzwonił jego telefon. Damon przewrócił oczami widząc na wyświetlaczu imię Perrie.
  -Nie mam czasu na rozmowy. Wróciłem na stałe do pracy.- warknął.
  -Damon, musisz mi pomóc, proszę cię. Coś niedobrego dzieje się z Zaynem. Codziennie chodzi na imprezy, wraca rano pijany albo jeszcze gorzej. Ja już nie wiem co robić.- zaskomlała.
  Jeszcze niedawno Salvatore przejąłby się słowami Perrie. Wówczas interesowały go losy jego najbliższych. Teraz jednak powrócił dawny Damon.
  -Pije pewnie dlatego bo ma cię dosyć. Nie kocha cię i nie wie jak ci to powiedzieć. Miłości nie ma, jest tylko pożądanie. A teraz wybacz ale mam ważniejsze sprawy na głowie niż słuchanie twoich problemów w związku.- rzucił oschle po czym po prostu się  rozłączył.
  Wsunął iphone’a do tylnej kieszeni po czym pewnym krokiem ruszył w stronę domu ofiary. Uśmiech towarzyszył mu przez całą drogę. Cieszył się, że znów jest sobą.
~~
  Perrie załamała się jeszcze bardziej słowami Damona. Gdzieś głęboko w podświadomości uwierzyła w to co powiedział. Myśl o tym, że Malik nigdy jej nie kochał rozrywała serce blondynki na milion kawałków.
  Siedząc w salonie usłyszała kroki na schodach. Spojrzała na zegarek, który wskazywał dopiero jedenastą. Po chwili powolnym krokiem do pokoju wszedł Malik. Skutki wczorajszej imprezy były bardzo widoczne. Bez słowa minął smutną dziewczynę. Z szafki w kuchni wyjął wodę, następnie dwie tabletki aspiryny. Perrie obserwowała każdy jego ruch. Na widok obojętności chłopaka do jej oczu napłynęły łzy.
  -Czy ty mnie jeszcze kochasz?- szepnęła, jednak na tyle głośno by to usłyszał.
  Odwrócił się od okna i spojrzał na smutną dziewczynę. Przez chwilę na jego twarzy było widać mieszane emocje.
  -Czemu zadajesz mi oczywiste pytania?- odpowiedział wymijająco.
  -Po prostu odpowiedz na moje pytanie.- powiedziała cicho czując łzy.
  Zayn westchnął i powoli ruszył w stronę Edwards. Usiadł obok niej na kanapie i wziął jej twarz w dłonie. Otarł łzy, które zdążyły już wydostać się z jej oczu.
  -Kocham cię Perrie. Zawsze kochałem, od kiedy cię poznałem aż do teraz. Nie rozumiem dlaczego w to wątpisz.
  -Zayn, kiedy ostatnio gdzieś razem wyszliśmy? Chodzisz tylko na imprezy, wracasz rano. Nie mam pojęcia co się z tobą dzieje przez całą noc. Jak mieszkaliśmy osobno wszystko było inaczej. Dbałeś wtedy o mnie. Nie rozumiem co ty widzisz w tych klubach. Byłam tak załamana twoim zachowaniem, że zadzwoniłam do Damona ale on nie był zainteresowany pomocą.- szepnęła.
  -Co zrobiłaś? Po co go w to mieszasz?- powiedział oburzony.
  -Nie chcę żeby to tak dalej wyglądało.
  -Damona nie obchodzi nic prócz jego samego odkąd stracił Ninę i Enzo. Dobrze, skoro tak ci na tym zależy pójdziemy dzisiaj na kolację a potem razem do klubu.- zaproponował.
  Perrie nie do końca spodobał się plan z imprezą, jednak nie chciała wywoływać kłótni. Cieszyła się, że chociaż spędzą czas razem.
  -Zgoda.- uśmiechnęła się a chłopak złożył delikatny pocałunek na jej ustach.
~~
  W tym samym czasie Salvatore umiejętnie i bezszelestnie włamywał się do domu Johanny Rivers. Zgodnie ze zleceniem klient chciał pozbawić kobietę życia z powodu licznych zdrad. Z tego co wyczytał, mężczyzna kochał ją tak bardzo a ona wolała spotykać się z młodszymi.
  Damon prychnął na samą myśl o tej idiotycznej sytuacji. Miłość nie prowadziła do niczego dobrego. Zawsze ktoś na tym ucierpiał. Mężczyzna zajrzał do salonu, w którym nie było nikogo. Podobnie było w kuchni i łazience. Poirytowany Salvatore na końcu korytarza zauważył najprawdopodobniej sypialnię. Po cichu otworzył drzwi i na drugim końcu pokoju ujrzał łóżko a w nim zabawiającą się parę. Był pewien, że to Rivers z kolejnym kochankiem.
  Chłopaczek zszedł z kobiety i właśnie wtedy zobaczył Damona opierającego się o biurko z pistoletem w ręce.
  -Kim pan jest?- krzyknął wystraszony i on razu zakrył siebie i Johannę.
  -Nie wierzyłem w to, że pieprzysz się z tak młodymi chłopcami.- swoje słowa skierował w stronę wpatrującej się w niego kobiety.- Teraz jednak jestem tego pewny.
  -Niech zgadnę, mój facet poprosił cię byś nas postraszył.- odpowiedziała pewnym głosem.
  Damon parsknął śmiechem na jej słowa. Niedbale wymierzył pistolet w stronę chłopaka. Strzał był jednak na tyle precyzyjny, że kula wylądowała prosto w jego sercu. Rivers krzyknęła a brunet tylko mrugnął w jej stronę.
  -Czy wystraszyłem cię wystarczająco?- zapytał widząc przerażony wzrok kobiety.
  Spojrzał ponad łóżkiem na ogromny obraz. Przez chwilę wydawało mu się, że ma zwidy. Kobieta niepewnie podążyła za jego wzrokiem. Teraz był pewny tego co widzi. Obraz ukazywał jego jedyną miłość. Nina była ubrana tylko w bieliznę prężnie pokazując atuty swojego ciała.
  -Skąd to masz?- zapytał Damon.
  -Kupiłam na jakiejś licytacji. Wszyscy byli zaintrygowani kobietą z tego obrazu. Nikt jednak nie wiedział jak się nazywa. Dałam za niego..- Johanna nie dokończyła.
  Zamknął ją strzał dokładnie do buzi. Damon wpatrywał się w Ninę przewijając wspomnienia. Podszedł i ściągnął malunek ze ściany. Nie był pewny czy to jakiś znak. Widok jej pięknej twarzy przypomniał brunetowi o wszystkim. Wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił do jednego ze swoich pracowników.
  -Alaric, pierwsze zlecenie wykonane. Posprzątaj ciała.- powiedział cicho po czym szybko się rozłączył.
  Wyszedł z mieszkania z obrazem pod pachą. Wsiadł do auta, na siedzeniu pasażera delikatnie położył swoją nową zdobycz. Przez chwilę zastanawiał się czy obrazów jest więcej. Za wszelką cenę musiał dowiedzieć się kto malował Ninę.
  Pociągnął trochę trunku przez słomkę, po czym z piskiem opon udał się w miejsce kolejnego zlecenia.
~~~~
Witajcie!
Nareszcie odblokował mi się ten zastój w pisaniu tego opowiadania XD
Myślę, że rozdział nie jest taki zły, uwierzcie gdybyście przeczytały pierwowzory to byście się załamały :)
Najważniejsze że w końcu się udało
Jak oceniacie powrót BAD Damona?
Kolejny rozdział wkrótce :)
Karo <3

niedziela, 10 stycznia 2016

Chapter 1 ''I am the future you lost in the past...''

  Damon Salvatore założył na siebie najstarsze ubrania. Nie dbał o swój wygląd, już nie obchodziły go jego włosy. Nie ćwiczył, nie uśmiechał się. Wyglądał jak wrak człowieka. Od dawna nie rozmawiał z ludźmi, zaszył się w mieszkaniu i cierpiał. Jadł niewiele, ciągle spożywał Bourbon. Strata ukochanej pogrążyła go w mroku.
~~
  Mężczyzna pierwszy raz od pogrzebu postanowił odwiedzić grób Niny. Nie potrafił patrzeć na to miejsce z myślą, że odeszła. W ciągu jednej pełni księżyca stracił tak wiele. Miłość jego życia umarła, podobnie jak przyjaciel od dzieciństwa. Został zdradzony przez matkę, pokonany przez wroga. Był przy nim tylko brat, z którym nie dogadywał się najlepiej.
  Alkohol pulsował mu w żyłach. Narkotyki, które zażył powodowały adrenalinę. Jednak dalej pamiętał, że jej z nim nie ma. Nie będzie. To koniec.
  Nawet nie zauważył kiedy nogi poniosły go w to miejsce, gdzie pożegnał się z nią kilka dni temu. Usiadł na mokrej trawie i przeklinał samego siebie, że na to wszystko pozwolił, że był draniem. Spojrzał w gwiazdy.
  - Japońskie latarnie są symbolem uwalniania przeszłości. Cóż… nie jesteśmy Japończykami. Wiesz kim oni są? Dziećmi. Lubiącymi światło świec sprawiających, że wszystko jest ok. Lub nawet wypowiadającymi modlitwę. Głupie, nienormalne, denerwujące małe dzieci. Wiem, co chcesz powiedzieć… ‘To sprawia, że czują się lepiej’. Więc jak długo? Minutę? Dzień? Co za różnica? Ponieważ to koniec. Kiedy kogoś tracisz żadna świeca, żadna modlitwa nie może naprawić faktu, że jedyną rzeczą jaką masz jest dziura w twoim życiu, a wszystko na czym ci zależało jest tylko skałą z urodzinowym dopiskiem wyrytym na niej. Więc dzięki.. Dziękuję za pozostawienie mnie tutaj po to, by mnie niańczyć, bo powinienem być tam już dawno..- napis, który miał przed sobą spowodował falę łez. Ten zimny, bezduszny, on płacze. Bo tęskni. Bo kocha.
  Ze łzami w oczach spoglądał na grób. Całe jego życie straciło dla niego sens. Usłyszał kroki, nawet nie spojrzał kto zmierza w jego stronę. Osoba usiadła obok niego, na malutkiej ławeczce.
  -Rozumiem, że jest ci ciężko, Damonie ale pozwól sobie pomóc.- słowa Perrie dopiero po chwili do niego dotarły.
  Wziął łyka bourbonu, który zabrał ze sobą z domu. Nie rozstawał się z butelką trunku odkąd jego serce zostało złamane.
  -Oczekuję, że dasz mi w końcu spokój.- odezwał się ponurym głosem.
  -Dlaczego nikogo do siebie nie dopuszczasz?- zapytała cicho.
  Obecność Edwards zdenerwowała mężczyznę. Nie potrzebował słów pocieszenia, użalania się nad nim z powodu straty najważniejszych osób w życiu. Perrie i Zayn obchodzili się z nim jak z jajkiem. Wstał z ławki i z cisnącymi się łzami spojrzał ostatni raz na grób ukochanej. W końcu przypomniał sobie o nieproszonym gościu.
  -Nic mnie nie obchodzi co o tym myślisz, Perrie. Zrozum, że życie straciło dla mnie sens. Nie chcę z tobą rozmawiać, daj mi w końcu spokój.- warknął i rzucił pustą butelką.
  Perrie patrzyła smutnym wzrokiem na oddalającego się Damona. Mimo tego, że nie znała go wcześniej, współczuła mu piekła przez jakie przeszedł. Jej chłopak, nie bardzo przejął się ponownym zniknięciem matki. Salvatore natomiast szukał jej wszędzie, chciał pomścić Ninę i Enzo. Miał nadzieję, że jako czarownica jest w stanie ich wskrzesić.
  Blondynka nie miała nigdy okazji bliżej poznać Dobrev. Teraz, kiedy spoglądała na jej grób, żałowała, że to wszystko przytrafiło się właśnie jej bliskim.
  -Jemu tak bardzo cię brakuje. Nie spotkałam nigdy tak fałszywej matki. Zrobię wszystko, aby twoja śmierć nie została zapomniana.- niedbale uśmiechnęła się do małego zdjęcia Niny.
  Powolnym krokiem ruszyła do samochodu. Wydarzenia kilku ostatnich dni źle odbiły się na wszystkich. Zayn rzadko bywał w domu. Unikał tematu matki i Klausa. Żył tak jakby nic się nie wydarzyło. Próbował nawiązać bliższą relację ze starszym bratem. Za każdym razem wszyscy, którzy chcieli rozmawiać z Damonem zostali odtrącani.

~~
  Telefony w mieszkaniu płatnego zabójcy urywały się od rana. W pracy nie pojawiał się od dawna. Nie interesowały go losy jego firmy. Kiedyś ogromną przyjemność sprawiało mu zabijanie za pieniądze. Teraz wciąż przed oczami miał Klausa pożywiającego się Niną. Widział jak odbiera z niej życie, która miała spędzić z nim.
  Usłyszał dzwonek w drzwiach. Niechętnym krokiem ruszył by otworzyć. Tym razem jego oczom ukazał się Zayn.
  -Strasznie wyglądasz.- rzucił na starcie.
  Damon delikatnie się uśmiechnął. Jednak było go stać tylko na tyle.
  -Masz dla mnie to o co prosiłem?- zapytał opróżniając szklankę z trunkiem.
  -Damon, rozumiem twoją sytuację ale narkotyki, które ci przynoszę wyniszczają cię. Kiedy ostatnio oglądałeś się w lustrze? Jadłeś porządny posiłek jeszcze z Niną, prawda? Bracie nie mogę ci pozwolić abyś dalej tak wyglądał. Weź się w garść i pomóż mi szukać matki. Wiesz, że skoro jest czarownicą może potrafi wskrzesić Ninę i Enzo. Tylko przestań pić, cholera.- Zayn spojrzał z wyczekiwaniem na starszego brata.
  -Nie wiesz o czym mówisz. Nie znasz naszej matki tak dobrze, jak ja. Kiedy mnie zostawiła wiele razy próbowałem ją znaleźć. Ukrywała się tak dobrze, że w końcu odpuściłem. Ona nie chce być znaleziona, szczególnie teraz, kiedy moim kosztem znów jest z tą swoją rodzinką.- odpowiedział.
  Damon Salvatore kiedy miał ledwie 17 lat matka opuściła go po raz pierwszy. Cierpiał niemiłosiernie mimo tego, że już wtedy nie dopuszczał do siebie żadnych uczuć. Chłopak w jego wieku potrzebował kogoś bliskiego. Na ojca nigdy nie mógł liczyć. Giuseppe nienawidził swojego syna, za wszystko. Bił małego Damona od zawsze. Matka mężczyzny także cierpiała, wdała się w romans. Kiedy okazało się, że jest w ciąży z innym Giuseppe wpadł w szał. Potem odeszła od męża i wszystkie sprawy doprowadziły ich do tej sytuacji.
  -Damon, proszę cię.- z namysłu wyrwał go głos młodszego brata.
  -Daj mi jeszcze trochę czasu. Odezwę się kiedy będę gotowy. Zostaw mnie samego.- odpowiedział Salvatore.
  Zayn posłuchał brata. Widział nareszcie cień nadziei w nim. Wsiadł do swojego auta. W oddali zobaczył zbliżającego się Jamesa. Schował się przed kumplem jednak ten od razu go zauważył. Bez żadnego słowa wpakował się Malikowi do samochodu.
  -Gdzie zaginąłeś, stary?- zapytał James.
  Zayn wiedział, że spotkanie z przyjacielem skończy się jak zwykle.
  -Miałem pewne problemy rodzinne.- odpowiedział wymijająco.
  -Dobrze, że w końcu się spotkaliśmy. Jak z Perrie?- zapytał.
  -Coraz lepiej. Wiem dokąd chcesz jechać ale ja nie jestem pewny.- odpowiedział zgodnie z prawdą.
  Malik w ostatnim czasie przestał chodzić na imprezy, spotykać się z kumplami. Widział, jak jego ukochana promienieje z każdym dniem. O przeszłości nikt nie wspominał. Teraz kiedy wszystko powróciło do Zayna, wiedział, że znów wpadnie w sidła uzależnień.
  -Malik, znam cię od zawsze. Pamiętasz o naszej umowie?- w tym momencie Zayn  nie był w stanie już odmówić.
  Ruszył samochodem w kierunku ich ulubionego klubu. Kiedy już tam dotarli od razu poszli do toalety. Impreza mogła zacząć się tylko po kokainie.
  Zayn poczuł się jak w niebie kiedy znów czuł działanie narkotyku.
~~
Witajcie!
Ruszamy pełną parą z drugą częścią.
Wybaczcie, że rozdział jest dość krótki. Wiem, że na początku jest trochę nudno ale tak właśnie wygląda życie osoby która straciła wszystko :(
Nie wiem czy wam mówiłam ale na wszelki wypadek powiem, że zmienili się bohaterowie, pojawiło się kilka nowych więc jak jesteście ciekawi to zajrzyjcie tam.
(chyba że już to zrobiliście XD)
Kolejny rozdział wkrótce 
Karo <3