poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Chapter 12 ''Nobody knows I'm in love with someone's baby...''

  Perrie  nie wiedziała jak powinna się zachować. Krzyczeć? Płakać? Uciekać? Zamiast tego wszystkiego stała jak sparaliżowana przed dziewczyną, która przecież nie żyła. Zakręciło jej się w głowie. Widziała ciało i pogrzeb Niny. Podniosła powoli wzrok mając nadzieję, że to tylko halucynacja. Niestety kobieta stała w tym samym miejscu wpatrując się w niewinną blondynkę z zadziornym uśmiechem.
  -Jak to możliwe, że żyjesz?- wydukała z siebie przecierając oczy.
  -Właściwie to masz rację. Rzeczywiście nie żyję.- odpowiedziała zbliżając się do przerażonej Perrie.
  Dziewczyna cofnęła się coraz bardziej obawiając się swojego gościa. Odwróciła się i pędem pobiegła do pierwszego pomieszczenia by tylko nie patrzeć na brunetkę. Ciężko dysząc zamknęła drzwi na klucz. Rozejrzała się po pokoju szukając drogi ucieczki. W przeciwległym kącie mignęły czerwone oczy. Krzyknęła przerażona a przed nią znów znalazła się Nina. Łzy popłynęły po twarzy Edwards kiedy zdała sobie sprawę, że jest na przegranej pozycji.
  -Czeka nas mała podróż, kochana.- szepnęła.
  Otworzyła usta, jednak nie po to aby wypowiedzieć kolejne słowa. Obnażyła przed przerażoną dziewczyną swoje bielutkie kły. Uśmiechnęła się zwycięsko po czym zanurzyła je w tętnicy blondynki. Ta chciała krzyknąć, wyrwać się. Była przygwożdżona do drzwi a z każdą sekundą widok rozmazywał się. Wampirzyca rozkoszowała się krwią swojej pierwszej ofiary na prawdziwym świecie. Widząc jak życie powoli uchodzi z Perrie niechętnie oderwała się od niej. Podała jej własną czerwoną ciecz i zabrała ją do auta. Blondynka jeszcze chwilę przyglądała się wszystkiemu by po chwili stracić przytomność.
~~
  Damon prowadził samochód nie potrafiąc skupić się na drodze. Na tylnym siedzeniu wiózł swoją nieprzytomną przyjaciółkę. Znów śmierć go dopadła. Tak bardzo obawiał się, że straci Valerie. Nie znali się długo, nie była takim przyjacielem jak Enzo. Przy niej czuł się jednak dobrze, zapominał o problemach, których miał od groma. Z blondynką potrafił szczerze porozmawiać nie tylko przy alkoholu. Czuł radość kiedy mógł jej doradzić, był wdzięczny gdy to samo dostawał od Valerie. Głęboko w sobie planował ich wspólną przyszłość. Nie chciał opuścić takiej cudownej przyjaciółki. Kiedy usłyszał, że sabat nie da jej kolejnej szansy w przypadku śmierci postanowił za wszelką cenę bronić blondynkę. Obiecał, że nie opuści i nie zwątpi w ich przyjaźń. Czuł napływającą falę łez. Nie chciał płakać, nie przy Oksanie. Nie mógł jednak powstrzymać poczucia pustki jakie pojawiło się z chwilą gdy zobaczył nieprzytomną Tulle. Nie dbał o to, że na siedzeniu obok siedzi Zayn. Nie obchodziło go, że brat pierwszy raz zobaczy łzy na jego twarzy. Każdego kiedyś pogrąży strach i smutek. Jak źle musiał czuć się Damon by teraz być w takim stanie? Jak ogromny musiał być strach przed utratą bliskiej osoby by doprowadzić dorosłego mężczyznę do załamania?
  -Jestem prawie pewna, że wasza mama i jej czarownicy do tego doprowadzili.- grobową ciszę przerwała Oksana.
  Salvatore nawet na nią nie spojrzał. Nie potrafił sklecić jakiegokolwiek zdania. Próbował być przy tym wszystkim silny mimo tego, że jego psychika kompletnie wysiadała.
  -Zawiozę ją do mojego domu. Muszę porozmawiać z Lily.- szepnął brunet nie potrafiąc już powstrzymywać tej pierwszej łzy.
  -Chcesz pójść tam sam?- do rozmowy włączył się Malik.
  -Nie rozumiesz, że wszyscy przeze mnie cierpią? Zaangażowałem w moje problemy Ninę, a teraz ona nie żyje. Valerie leży nieprzytomna bo próbowała mi pomóc. Nie chcę by jeszcze tobie coś się stało.- jęknął Damon wjeżdżając na parking apartamentowca.
  Bez słowa wysiadł z auta i bardzo ostrożnie wziął przyjaciółkę na ręce. Otarł włosy z jej twarzy smutno się w nią wpatrując. Wiedział, że nie zasłużyła sobie na to co ją spotkało. Tak bardzo chciał jej wszystko wynagrodzić.
  Będąc w mieszkaniu zaniósł ją prosto do swojej sypialni. Pozbawił blondynkę butów i kurtki. Położył nieprzytomną dziewczynę do łóżka i podszedł do szafy w poszukiwaniu wygodnego stroju dla niej. Wziął swoją starą koszulkę i kiedy chciał ją rozebrać w pokoju pojawiła się Oksana.
  -Poczekaj, zajmę się tym. Idź do brata.- Damon pokiwał głową po czym wyszedł.
  Chwiejnym krokiem ruszył do kuchni czując jak mocno potrzebuje napić się alkoholu. Nalał sobie do szklanki bourbonu nie słysząc kiedy w pomieszczeniu pojawił się Zayn.
  -Wiem, że to nie przekona cię za bardzo ale uwierz, że jeszcze będzie dobrze, jeszcze będzie normalnie.- odezwał się Mulat.
  -Masz rację, wcale mnie to nie przekonuje. Nie jestem gotowy by się z nią pożegnać.- rzucił smutno starszy z braci.
  -Valerie przeżyje.
  -Po prostu daj sobie spokój Zayn. Zajmij się szukaniem Perrie albo chodzeniem do klubów. Jesteś młody, ciesz się życiem.- odparł wypijając bursztynowy trunek.
  Wyszedł z kuchni po drodze spoglądając tylko na nieprzytomną Tulle. Wyglądała tak niewinnie leżąc w jego łóżku. Westchnął cicho po czym opuścił mieszkanie.
~~
  Klaus z oddali spoglądał na Seattle. Miasto o tej porze roku wyglądało przepięknie. Z uśmiechem na ustach wyłapywał zabieganych, załamanych i nieszczęśliwych ludzi. Cieszył się, że na wszystko ma czas. Nigdy nie musiał biec w pocie czoła do pracy. Nie przejmował się, że nie starczy mu pieniędzy. Zawsze miał ich mnóstwo. Nie szarpał swoich nerwów przy dzieciach tak jak robili to zwykli śmiertelnicy. Nigdy nie czuł się zagrożony, nie obawiał się śmierci. Był dumny z tego, że jest najpotężniejszą istotą na świecie. Rozkoszował się spokojem w miejscu, gdzie żaden człowiek nie mógłby przyjść. Usłyszał tylko kroki młodszej siostry na co przewrócił oczami. Właśnie dlatego umieścił ją w piekle. Miał dość tego, jak na siłę próbowała zmienić jego naturę.
  -Nie sądziłam, że znajdę cię w tak romantycznym miejscu, bracie.- odezwała się zajmując miejsce obok niego.
  -Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś usłyszę twój głos, Rebekah. Umyślnie umieściłem cię w tym piekle.- odezwał się niewzruszony.
  -Zauważyłam przez te kilka dni, że ludzie w tych czasach bardzo chcą być postrzegani jako ci, którymi w rzeczywistości nie są. Tak samo jest z tobą, Nik. Wydaje ci się, że jak pokażesz kły i pazury to rodzina się przestraszy? Zgrywasz kogoś kim nie jesteś. Nigdy nie byłeś typem mściciela i zabójcy, nawet jako wampir. Nie rozumiem więc dlaczego chcesz aby tak cię postrzegano. Nie rozumiem dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz, że nawet gdy ja odłożyłam swoją zemstę na bok, ty nadal udajesz.
  -Trzeba coś kochać, żeby to znienawidzić, Rebekah.
  Wampir nie chciał dłużej rozmawiać z siostrą. Wiedział, że próbuje obudzić w nim poczucie winy. Blondynka była jedną z niewielu osób, które znały go tysiąc lat temu, przed przemianą. Nie chciał pokazać znów tej słabej strony. Nie zamierzał mówić jej dokąd się wybiera. Wiedział bowiem, że i tak siostra podąży za nim.
~~
  Nina pochwaliła samą siebie za tak szybkie dotarcie do Seattle. Nareszcie mogła przekraczać dozwoloną prędkość nie martwiąc się o konsekwencje. W razie wypadku nic by jej się przecież nie stało. Bycie nieśmiertelnym brzmiało dla brunetki tak ekscytująco, zamierzała wykorzystać wieczność. Nie chciała tracić czasu na niepotrzebne, ludzkie sprawy. Jedyną osobą, której jej brakowało był Elijah. Dziewczyna coraz bardziej obawiała się, że został w piekle. Sama zastanawiała się jak udało jej się wydostać. Wiedziała, że Rebekah także jest na wolności. Miała plan- znaleźć Elijaha i uciec z nim jak najdalej od tego okrutnego miejsca.
  Zobaczyła, że Perrie leżąca na tylnych siedzeniach powoli wraca do rzeczywistości. Na szczęście do celu nie było już daleko. Brunetka westchnęła parkując pod mieszkaniem Damona. Czuła się nieswojo z myślą, że mogą się zobaczyć. Nie chciała darzyć go żadnym uczuciem jak przed staniem się wampirem. Pomogła wydostać się śmiertelniczce z auta. Spojrzała w niebieskie tęczówki chcąc zawładnąć jej umysłem.
  -Pójdziesz do mieszkania Damona. Tam najprawdopodobniej jest Zayn. Porozmawiasz z nim i będziesz słuchać go do momentu aż sobie wybaczycie.- odezwała się hipnotyzując Edwards. Dziewczyna posłusznie pokiwała głową po czym ruszyła do windy. Dobrev uśmiechnęła się na myśl, że chociaż jedna miłość jest w stanie przetrwać.
~~
  Perrie zdała sobie sprawę z tego co robi dopiero wtedy gdy stała przed drzwiami mieszkania Damona. Przeczesała ręką włosy nie wiedząc dlaczego to robi. Przecież nie po to uciekała od Zayna by wrócić jak potulny baranek. Siła, głęboko w niej zakorzeniona sama kierowała jej ciałem. Zadzwoniła do drzwi czując rosnącą gulę w gardle. Tak bardzo bała się zobaczyć z byłym chłopakiem. Minęło sporo czasu odkąd go zostawiła. Jak zareaguje gdy ich oczy się spotkają? Będzie wściekły, smutny czy zaskoczony? A może szczęśliwy? Zebrała się w sobie zastanawiając się co właściwie powinna mu powiedzieć.
  Drzwi otworzyły się a z nimi stał nie kto inny jak Zayn. Gdy ujrzał Perrie wytrzeszczył oczy nie wierząc im. Momentalnie zabrakło mu tchu. Złość na dziewczynę gdzieś wyparowała. Uświadomił sobie jak bardzo tęsknił za jej widokiem, za tym pięknym uśmiechem, radosnymi oczkami.
  -Cześć Zayn.- wydukała równie przerażona jak on sam. Skinął głową zapraszając ją do środka. Naprawdę brakowało mu słów.
  W ciszy usiedli na kanapie nie wiedząc, które pierwsze powinno się odezwać. Przyglądali się sobie nawzajem jak przy pierwszym spotkaniu. Wreszcie to Malik odważył się zabrać głos.
  -Cieszę się, że wróciłaś.- wypowiedział niepewnie.- Pezz, naprawdę żałuję, że kiedykolwiek podniosłem na ciebie rękę.- dodał. Było mu wstyd.
  -Słyszałam w radiu o wypadku. Od razu wiedziałam, że to ty.- mruknęła.
  Znów kontrolę przejęła cisza. Chłopak uważnie wpatrywał się w ścianę jakby chciał zapamiętać dokładnie ten odcień szarości. Blondynka spuściła wzrok rejestrując swoje buty.
  -Perrie, myślisz, że jest dla nas jeszcze jakaś szansa?- zapytał po chwili. Po każdym słowie przejawiał się ból.
  Westchnęła cicho nie wiedząc do powinna odpowiedzieć. Była tak bardzo rozbita. Z jednej strony ogromnie pragnęła związku z Mulatem. Chciała znów namiętnie go całować i żyć przy nim pełnią życia. Zayn był w końcu tym pierwszym, tym wyjątkowym. Pomógł jej oderwać się od przeszłości zapewniając wspaniałą przyszłość. Kochała go mocniej niż potrafiła to opisać słowami. Z drugiej strony dobrze pamiętała jak się zachowywał. Poniżał, krzyczał, kilka razy uderzył. Wystarczyło kilka takich sytuacji by zaczęła się go bać. Nie potrafiła już przewidzieć kiedy wybuchnie. Tak bardzo pragnęła wymazać ten koszmar z pamięci. Chciała cofnąć się do dnia, w którym poznała Zayna by mogli przeżyć tą miłość od nowa.
  -Powoli uda nam się wszystko odbudować. Mam taką nadzieję.- powiedziała cicho.
  -Kocham cię Perrie.
~~
  Damon wściekle prowadził auto chcąc jak najszybciej znaleźć się w posiadłości matki. Miał dość jej obecności w swoim życiu. Nawet kiedy próbował odciąć się od Lily, zawsze wracała raniąc go przy tym jeszcze bardziej. Wypadł z samochodu nie przejmując się zamknięciem drzwi. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Czy mieszkała z Silasem i Norą, tak jak twierdziła Valerie? Być może był na przegranej pozycji bez ostrzeżenia wpadając do środka. Nie mógł jednak opanować rosnącej wściekłości.
  -Dlaczego nie dasz mi do cholery spokoju?- warknął gdy tylko ją ujrzał. Nie dbał o to, że jest jego matką.
  -Dbam o najbliższych Damonie.- rzuciła bezuczuciowo nawet na niego nie spoglądając. W tej chwili coś w nim pękło.
  -Kiedy byłem małym chłopcem powtarzałem wszystkim kolegom jak cudowną mam mamę głównie chcąc by czuli się gorsi. Zazdrościli i uważali, że jesteś taka łagodna i uczuciowa. Być może mieli rację. Po latach cierpienia jakie na mnie skazałaś wiem, że z tej strony, o której oni mówili pokazałaś się każdemu tylko nie swoim synom. Zasłużyłaś na wszelkie zło jakie cię spotkało i jakie na ciebie czyha. Mój Boże, mamo.. ja naprawdę cię nienawidzę.
  Spojrzał na nią wrogo i od razu opuścił dom. W głowie szykował plan jak zabić wszystkich bliskich Lilian.
 ~~~~
Witajcie! 
Nareszcie dodałam ten rozdział 12.. Mam nadzieję że się podoba. Powoli zbliżamy się do końca drugiej części, ale powoli więc spokojnie.
Kolejny rozdział wkrótce
Karo <3

wtorek, 12 kwietnia 2016

Chapter 11 ''And we'll hit you with the truth...''


  Damon długo milczał nie wiedząc jak powinien się zachować. Valerie stała nieopodal równie zaskoczona jak on. Tylko Oksana zdradzała jakiekolwiek emocje. Łzy ciurkiem płynęły po jej policzkach uświadamiając brunetowi jak mocno siostry musiały być ze sobą związane. Zastanawiał się ile jeszcze tajemnic skrywała Nina. Samo wspomnienie zmarłej dziewczyny powodowało u niego ponowne łamanie się serca. Miał wrażenie, że przy Jade i innych kobietach jakie mógłby mieć uda mu się zapomnieć, zacząć żyć od nowa. Niestety szybko uświadomił sobie jak niewiele brakuje by rany znów się otworzyły. Piękna sylwetka Europejki ukazała się przed jego oczami zabierając go z pokoju apartamentu. Nina, którą widział żyła, miała lśniące włosy i śniadą karnację. Uśmiechała się słodko.
  -Wiem, jak bardzo za mną tęsknisz. Jest szansa byśmy się spotkali. Pokaż Oksanie ten wierszyk.- szepnęła po czym rozpłynęła się przenosząc mężczyznę z powrotem do pokoju.
  Salvatore przetarł oczy nie wiedząc co właśnie się stało. Z tęsknoty za ukochaną jego wyobraźnia płatała mu nadzwyczaj realne sceny. Postanowił posłuchać głosu Dobrev i wyjął z kieszeni starą karteczkę. Rozwiązał starszą siostrę po czym podał jej wierszyk.
  -Wydaje mi się, że coś będziesz z tego wiedzieć.- odezwał się obojętnym głosem myślami wciąż będąc zupełnie gdzie indziej.
  Oksana pochłaniała wzrokiem słowa uśmiechając się. Przyjaciele odetchnęli z ulgą widząc, że trafili pod dobry adres. W końcu ktoś jest w stanie wyjaśnić im przekaz zawarty w wierszyku.
  -Wiesz może kto go napisał?- zapytała Valerie na początek.
  -Oczywiście. Sama go napisałam wraz z kilkoma czarownicami. Uprzedzam, nie jestem wiedźmą ale zaskoczyło mnie, że nie wpadłaś na sens tych słów. To zwykły rytuał.- odpowiedziała odkładając na bok karteczkę.
  Przyjaciele spojrzeli po sobie zdziwieni. Damon westchnął z przypływu informacji. Nie sądził, że podróż do Las Vegas przyniesie za sobą tak wiele odkryć.
  -Wiem, że jesteś tak samo tajemnicza jak Nina ale mogłabyś przełożyć ten wierszyk na język nam zrozumiały?- odezwał się siadając na kanapie.
  Brunetka przełknęła ślinę po czym jeszcze zwilżyła wargi wodą. Wiedziała, że ta dwójka potrzebuje informacji a o tym świecie zbytnio pojęcia nie mieli.
  -Jak już wspomniałam zbiór tych wersów to opis jednego z rytuałów.- odezwała się przenosząc wzrok z mężczyzny na blondynkę.- Kiedy mieszkałyśmy z Niną  w Bułgarii obracałyśmy się w nietypowym towarzystwie. Zdziwiłam się kiedy zaczęła spotykać się z Klausem, o którym w naszej wsi wszyscy wiele słyszeli. Mikaelson któregoś dnia wpadł w szał, ponieważ moja siostra odmówiła bycia wampirem. On zabił całą naszą rodzinę a my uciekłyśmy do Stanów. Uznałyśmy, że bezpieczniej będzie żyć oddzielnie. Kilka dni przed naszą ucieczką niewielki sabat okolicznych czarownic zaprosił mnie do siebie. Wiele z nich było naszymi przyjaciółkami. Martwiły się o Ninę dlatego stworzyły zaklęcie, które w razie potrzeby miało wysłać go do piekła. Niestety on dowiedział się o wszystkim, zawładnął umysłem mojej siostry i wykorzystywał je nie będąc czarownikiem. Najistotniejszą rzeczą jest to, że zaklęcie działa w dwie strony. Może wysłać kogoś do piekła jak i pomóc mu wrócić do żywych.- wyjaśniła.
  -Musimy je wykonać, dowiedzieć się kto jest w tym jego wyimaginowanym piekle.- skomentowała Valerie.
  -Kontynuuj.- rzucił Damon.
  -Obco bije gdzieś duchów godzina- oczywiście chodzi tutaj o północ. Wtedy ten rytuał powinien być wykonywany aby udał się. Krwawe wino sączy ze dzbana dziewczyna- czarownica, która podejmie się tego wszystkiego musi wypić krew ludzi, którzy mają jakąś styczność z osobą, którą chcemy wydostać. Siedzi kruk wspaniały jakby czarny piekieł stróż- moje przyjaciółki uważały, że będzie potrzebna ofiara z tego ptaka. A księżyc w pełni straszy już- wszystko musi być wykonane w trakcie pełni księżyca, to chyba łatwo się domyślić. Na biały dąb szuka cieni- potrzebny będzie jakiś fragment tego drzewa. Najlepiej kołek z białego dębu. A z nim krzyż na zawsze spleceni- do rytuału będzie potrzebny krucyfiks, ponieważ tworzyły go katolickie czarownice.- skończyła Oksana widząc zaskoczone miny Tulle i Salvatore.
  -Sugerujesz, że Nina nie do końca umarła?- blondynka długo biła się z myślami czy powinna zadać to pytanie w obecności bruneta.
  -Kiedy powiedzieliście mi, że nie żyje smutek mną zawładnął. Spodziewałam się, że Klaus ją dopadł. Jednak gdy Damon pokazał mi ten wierszyk połączyłam fakty. Mikaelson naprawdę kochał moją siostrę. Miał w sobie trochę dobra więc jestem prawie pewna, że umieścił ją w piekle tak jak swoją rodzinę.- mruknęła starsza Dobrev.
  -Jeżeli Nina gdzieś żyje zrobię wszystko by tu wróciła. Zabierajmy się do pracy. Musimy wykonać ten rytuał jak najszybciej.- odparł Salvatore po czym wyszedł z pokoju.
~~
  Zgodnie ze słowami łowczyni Valerie miała dokonać rytuału w miejscu gdzie występowało skupisko magii. Dziewczyna szybko wyczuła grób nieznanego czarodzieja. Ciemny las nie był miejscem, w którym chciałaby przebywać jednak robiła to dla Damona. Widziała jak bruneta wypełnia nadzieja na odzyskanie ukochanej. Nie chciała zabierać mu tej chwili więc nawet zgodziła się wypić krew jego i starszej Dobrev. Kiedy udało im się zebrać wszystkie potrzebne przedmioty blondynka przyjrzała się im rozkładając je w grobowcu. Spojrzała na godzinę uświadamiając sobie jak niewiele czasu zostało do północy. W ciszy podeszła do Damona i Oksany po kolei nacinając ich nadgarstki. Krew skapywała prosto do przygotowanego kielicha. Odłożyła go na posadzkę z niesmakiem wpatrując się w nieżyjącego ptaka.
  -Ciężko uwierzyć, że taka niewinna osóbka jak ty jest łowcą wampirów.- odezwał się Salvatore przerywając ciszę.
  Oksana spojrzała na niego z uśmiechem. Zawsze mężczyźni zadawali to samo pytanie.
  -Czarownice obdarzyły mnie ogromną siłą i szybką regeneracją w razie wypadku. W zamian za to obiecałam polować na wampiry raz na zawsze pozbywając ich życia. Moim celem od zawsze jest Klaus.- odpowiedziała podając blondynce krzyż i kołek z białego dębu.
  Valerie westchnęła nie do końca gotowa na wykonanie rytuału. Miała zgormadzoną w sobie magię, jednak obawiała się, że nie wytrzyma. Nigdy nie miała styczności z przywracaniem kogoś do życia. Telefon zasygnalizował północ.
  -Jaryakat is vido, ses malit vas- wypowiedziała i jednym łykiem opróżniła zawartość kielicha z krwi.
  Poczuła jak czerwona ciecz rozgrzewa ją od środka. Księżyc w pełni znajdujący się idealnie nad jej głową przyciągał dziewczynę do siebie. Damon wzdrygnął się widząc jaką barwę przybrały oczy przyjaciółki. Miała czarne tęczówki, łącznie z białkami. Wyglądała jak opętana przed demona.
  -Custodisti infernum monstrare via posita revertendi.- krzyknęła podchodząc do ptaka z krzyżem w ręce.
  Salvatore wybałuszył oczy widząc jak blondynka bez jakiegokolwiek obrzydzenia rozkraja kruka. Krzyż, który służył jej jako nóż był cały umazany we krwi. Kiedy zwierzę wyglądało na wręcz wypatroszone Valerie zaczęła szeptać coś nad jego szczątkami. Brunet przyglądał się wszystkiemu ze strachem. Porzuciła ptaka i krzyż po czym skierowała wzrok na kołek z białego dębu.
  -Czy to normalne, że zachowuje się jak opętana?- zapytał cicho siedzącej obok Oksany.
  -Tęsknota za Niną nie jest tylko w sercu ale także w mózgu i krwi, która do niego dociera. Valerie odczuwa teraz nasze smutki ze zdwojoną siłą próbując ściągnąć tutaj moją siostrę.- wyjaśniła nie spuszczając wzroku z czarownicy.
  W tym samym czasie Tulle bez żadnego zahamowania wbiła sobie kołek w brzuch. Brunet poderwał się chcąc ratować przyjaciółkę jednak szybko został stępiony przez starszą Dobrev. Blondynka stała kompletnie nie wzruszona krwią jaka wypływała z jej ciała.
  -Haec sacra nos vinculum cum lignum et portae inferni.- warknęła wyciągając z siebie broń na wampiry.
  Wszystkie płomienie świec nagle zgasły. Grobowcem zawładnęła cisza. Damon czuł ciarki na całym ciele. Coraz bardziej przerażały go takie miejsca. Oksana wyciągnęła z kieszeni latarkę świecąc na około. Wraz z mężczyzną ujrzeli bezwładnie leżącą na ziemi czarownicę. Podbiegli do niej próbując za wszelką cenę ją zbudzić. Kiedy dziewczyna nie reagowała brunet poczuł jak ziemia się pod nim osuwa. Przez jego głowę przeleciała okrutna myśl, że być może stracił kolejną ważną osobę. Na szczęście w chwili gdy już uwalniały się jego największe demony, Valerie otworzyła czy. Wpatrywała się tęczówkami w nich nie wiedząc co powinna powiedzieć.
  -Czułam ten ból.- szepnęła podnosząc się do pozycji siedzącej.- Czułam ból jaki panuje w tym piekle. Mieszało się to z tęsknotą, złością, nienawiścią ale i miłością. Byłam tak bardzo blisko odnalezienia jej. Niestety tajemniczy brunet, który ukazał się przed moimi oczami zniszczył całą więź.- podziękowała w myślach losowi, że rana na brzuchu zniknęła wraz z rozłączeniem.
  -Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytał Salvatore zszokowanym głosem.
  -Rytuał się nie udał. Nie znalazłam Niny.- odpowiedziała powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
~~
Sofia, Bułgaria, kilka lat wcześniej
  Dwie brunetki tego dnia wstały nadzwyczaj wcześnie. Na ten moment czekały od dawna. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Uda im się uciec z kraju na zawsze zostawiając w tyle Niklausa. Siedemnastoletnia Nina pakowała ostatnie potrzebne rzeczy ze łzami w oczach. Sumienie podpowiadało jej, że ich ucieczka odbije się na mieście. Wiedziała do czego zdolny jest jej kochanek. Nigdy nie sądziła, że będzie pożądana przed tysiącletnią hybrydę. Przerażały ją myśli o staniu się podobną istotą. Oksana podeszła do niej mocną ją przytulając. Zanurzyła się w starszej siostrze czując się bezpiecznie. Wiedziała, że wkrótce muszą się pożegnać. Nie chciały wzbudzać podejrzeń, dlatego miały spotkać się dopiero poza granicami Bułgarii.
  -Jesteś pewna, że mam pierwsza wyjechać? Dasz sobie radę?- zapytała dwudziestoletnia Dobrev.
  Młodsza z nich nieśmiało pokiwała głową. Nie pragnęła niczego innego niż ucieczki z miejsca, gdzie przebywał Klaus.
  Oksana uśmiechnęła się, zabrała walizkę i udała się do czekającej na nią taksówki. Nina obserwowała jak siostra znika za zakrętem ciesząc się, że w Stanach będzie wiodła spokojne życie. Przyszłość młodszej Dobrev nie zapowiadała się tak różowo. Westchnęła ciężko siadając na łóżku. Wyciągnęła z kieszeni telefon wpatrując się w zdjęcie na tapecie. Przedstawiało jej całą rodzinę, największy skarb jaki posiadała. Niespokojna wizja zawładnęła jej myślami. Poczuła strach, krew i śmierć. Przerażona, zabrała walizkę i wybiegła z mieszkania nie dbając o zamknięcie drzwi.
  Taksówka zamiast w miejsce spotkania się z Oksaną zawiozła ją pod dom rodziców. Wysiadła pędząc do wejścia. Nie pomyliła się. Cały salon, kuchnia i jadalnia były ubrudzone we krwi. Puściła się pędem do sypialni mamy i taty i ujrzała ich niedbale porzucone ciała. Szyja rodzicielki była wręcz rozszarpana a w sercu ojca widniał nóż. Łzy momentalnie popłynęły po jej policzkach. Spóźniła się. To jej wina. Klaus ich dopadł w zemście.
  -Widzisz jaki los zgotowałaś rodzicom?- usłyszała za sobą jego głos.
  Przerażona odwróciła się spotykając się wzrokiem z miodowymi tęczówkami Mikaelsona. Wściekłość zawładnęła dziewczyną.
  -Dlaczego ich do cholery zabiłeś?- warknęła czując jak wszystkie emocje w niej szaleją.
  -Straty wojenne.- mruknął wampir wprowadzając brunetkę w szał.- Radzę ci się uspokoić bo jeszcze mogę zabić Oksanę. Śmieszne jest to, że zwykłe śmiertelniczki myślały o ucieczce. Miałem się nie dowiedzieć? Chyba mnie nie znasz, najdroższa.- uśmiechnął się podchodząc bliżej.
  -Pozwól Oksanie uciec do Stanów. Taka była nasza umowa. Musiałam ją okłamać dla jej dobra.- powiedziała cicho zdając sobie sprawę, że jest na przegranej pozycji.
  -Mam parę spraw do załatwienia w Seattle. Myślę, że tam mi się do czegoś przydasz.- uśmiechnął się wypychając Ninę z sypialni.
  Tego dnia Dobrev ostatni raz widziała siostrę. Klaus pilnował ją zmuszając do wykonywania jego poleceń. Buntownicza natura brunetki musiała się ukryć, umowa z Mikaelsonem miała chronić starszą z sióstr. Wszystko szło po myśli zarówno Niny jak i wampira do czasu aż w jej życiu nie pojawił się Damon Salvatore.
~~
  Rebekah Mikaelson ocknęła się nie wiedząc gdzie przebywa. Głowa bolała ją niemiłosiernie. Powoli podniosła się rozglądając wokół. Znajdowała się w ciemnym lesie. Zdezorientowana chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie. Jak się tu znalazła? Ostatnią rzeczą jaką pamiętała była kłótnia z bratem. Chwilę po ucieczce z domu poczuła ten sam ból, który zadał jej Klaus wysyłając dziewczynę do piekła. Dzięki swojemu niezawodnemu słuchowi wyłapała w oddali miasto. W wampirzym tempie znalazła się w samym centrum. Rozejrzała się dookoła dostrzegając jak miejsce, w którym jest różni się od piekła. Nowoczesne samochody pędziły po drogach. Ludzie byli tak zabiegani, że nawet nie zwrócili uwagi na Rebekę.
  -Co to za miasto? Który mamy rok?- zapytała pierwszego z przechodniów hipnotyzując go wzrokiem.
  -Seattle.2015 rok.- odpowiedział mężczyzna.
  Wampirzyca wytrzeszczyła oczy zdając sobie sprawę czego dokonała. Odrzuciła ofiarę hipnozy gdzieś w bok z uśmiechem patrząc na otaczający ją świat. Udało się jej wydostać z piekła. Tak wyglądał współczesny świat.
  Na początku nie uwierzyła w to co usłyszała. Tłumaczyła to szokiem i szczęściem. Kiedy jednak znów ten głos się odezwał już była pewna. Weszła do baru w poszukiwaniu Klausa. Odepchnął ją wygląd tego miejsca. W czasach kiedy ona żyła wszyscy ubierali się elegancko i wystawnie, szczególnie do miejsc publicznych. W oddali usłyszała krzyki, gdzieś wylano piwo a nawet jeden mężczyzna dostał w twarz od drugiego. Całokształt zdecydowanie ją obrzydzał. Uśmiechnęła się jednak dostrzegając wśród ludzi blond czuprynę. Podeszła pewnym krokiem wiedząc, że się jej nie spodziewa. Pochwaliła siebie za ubranie spodni. Usiadła obok Niklausa upijając ze stojącej szklanki alkohol.
  -Prawie sto lat rozłąki, prawda Nik?- odezwała się pewnie mając przewagę w tej grze.
  Mikaelson odwrócił się i wybałuszył oczy dostrzegając siostrę. Nie mógł w to uwierzyć. Wysłał ją do piekła tak dawno z myślą, że nigdy się nie zobaczą. Jak to możliwe, że powróciła?
  -Rebekah..- szepnął nie potrafiąc wydostać z siebie nic więcej.
~~
  Podróż do Seattle minęła w ciszy. Valerie wraz z Oksaną próbowały nawiązać jakiś kontakt z Damonem. On nieustannie wpatrywał się w drogę zaciskając mocno dłonie na kierownicy. Cierpiał i wszyscy obecni w samochodzie wiedzieli o tym. Znów los przygotował dla niego kubeł zimnej wody. Wierzył, że znów zobaczy ukochaną, będzie miał szansę ją pocałować, wziąć w ramiona i nigdy już nie zostawić. Wszystko zostało rozwiane wraz ze słowami czarownicy. ‘’Nie udało się.’’
  Kiedy zbliżali się już do granicy miasta przed oczami Valerie przewijały się różne obrazy. Widziała Zayna spacerującego niedaleko grobowca Silasa, Norę wypowiadającą jakieś zaklęcie. Chwilę później jej głowę przeszył ogromny ból. Dziewczyna zwinęła się w kłębek a przestraszony Salvatore zatrzymał pojazd.
  -Valerie, co się dzieje?- zapytała Oksana siedząca z tyłu.
 -Potężna siła zawładnęła moją magią. Oni.. oni obudzili Silasa.- szepnęła wciąż walcząc ze zwiększającym się bólem głowy.
~~
  Damon jechał pod wskazany przed przyjaciółkę adres. Miał dość wydarzeń, które miały miejsce w ciągu ostatnich dni. Nigdy nie przypuszczał, że przyjdzie mu się zmierzyć ze światem fantastycznym. Valerie bez żadnego ostrzeżenia wysiadła z auta i pobiegła w las. Dobrev i Salvatore zdezorientowani ruszyli za nią. Udało im się dogonić ją dopiero przy grobowcu. Brunet wytrzeszczył oczy widzą tam swojego młodszego brata.
  -Malik, co ty tu robisz?- warknął poirytowany.
  -Wiem, że dziwnie to zabrzmi ale coś mnie tutaj zaciągnęło.- odparł łamiącym się głosem.
  Tulle nie słuchała rozmów braci tylko od razu pognała do środka grobowca. Zaklęła pod nosem zdając sobie sprawę, że jest za późno. Magia, która zawładnęła nią w aucie pochodziła od Silasa. Nora i Lily obudziły go sprowadzając wraz z nim setki przyszłych ofiar. Mężczyzna na każdym kroku pokazywał swoją brutalność i bezwzględność. Wybiegła z pomieszczenia nie słysząc głosów Damona i Zayna. Rozejrzała się zdezorientowana nie widząc ich. Oczy odmawiały jej posłuszeństwa a głowa znów niemiłosiernie bolała.
  -Tak mi przykro.- usłyszała pierwszy z głosów. Należał do Lily.
  -Musisz zobaczyć jak źle zrobiłaś odchodząc od nas- Nora już nie wymawiała słodko słów jak miała to w zwyczaju.
  -Gra dopiero się zaczyna.- Silas zaśmiał się powodując jeszcze większy ból.
  Dziewczyna zatoczyła się nie wiedząc gdzie się znajduje. Ujrzała tylko rozmazaną postać Damona po czym upadła a całym jej światem zawładnęła ciemność.
~~
  W tym samym czasie dokładnie stan obok nieświadoma zła jakiego osadziło się w Seattle Perrie Edwards wracała z pierwszej randki. Tak dobrze przeczytaliście. W jej życiu wiele się zmieniło od ucieczki. Praca przynosiła dużo pieniędzy, atmosfera była miła. Któregoś dnia poznała Paula- chłopaka, który od razu ją oczarował. Był bystry, elegancki i szarmancki. Zupełne przeciwieństwo Zayna, za którym głęboko nadal tęskniła.
  Weszła do niewielkiego mieszkanka, które wynajmowała w Dallas. Usłyszała szmer nie wiedząc o co chodzi. Odłożyła zakupy do kuchni i stawiając cicho stopy udała się do salonu. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Niepewnie zapaliła światło nikogo nie zastając. Odetchnęła z ulgą.
  Chwilę później gdy szykowała sobie kolację ponownie usłyszała ten dźwięk. Zdezorientowana udała się do salonu znów zapalając światło. Postać kobiety wyłoniła się z zadziornym uśmiechem. Blondynka wpatrywała się nie wierząc w osobę, którą widzi. Była zbyt przerażona by zrobić jakikolwiek ruch.
  -Witaj Perrie.- odezwała się postać.
  -Nina.- szepnęła Edwards głośno przełykając ślinę. 
 ~~~~
Witajcie! 
 Mam nadzieję, że szczególnie koniec was zaskoczył. Pozostaje tylko pytanie.. Czy Elijah wrócił z piekła? 
Nareszcie wyjaśniłam wam ten wierszyk, prawda że prosty? :D
Biedna Valerie...
Karo <3

niedziela, 3 kwietnia 2016

Chapter 10 '' In your heart I found mine...''

Rozdział ponownie dedykowany Karolinie S, zgodnie z obietnicą. Ostrzegam wszystkich, że jest tutaj niedokładnie opisana scena +18. Miłego czytania :)

  Damon Salvatore stał przy otwartych drzwiach bez słowa wpatrując się w brunetkę. Wiadomość dotarła do niego dopiero po kilkunastu minutach. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. To nie było możliwe. Jade nie mogła zajść w ciążę, nie w chwili kiedy znów myślał o Ninie. Z jej oczu poleciały łzy widząc obojętność mężczyzny. On nie zamierzał nawet się do niej zbliżyć. Był zbyt zszokowany, wściekły i zdołowany. Nie wiedział jakie słowa dobrać.
  -Byłaś u ginekologa? Potwierdził to?- zapytał kiedy umiejętność mowy do niego powróciła.
  Brunetka bez słowa położyła na stole test ciążowy. Damon niepewnym krokiem podszedł mając nadzieję gdzieś głęboko w sobie, że zobaczy wynik negatywny. Niestety, dwie kreski aż go oślepiły. Nie był gotowy na ojcostwo. Nigdy o tym nie myślał, ponieważ nie znalazł odpowiedniej partnerki. Był nadzwyczaj ostrożny podczas seksu z kobietami. Aż tu nagle trafiło mu się dziecko, z Jade, która już planowała ich wspólne życie. Podejrzewał, że zakochała się w nim, jednak on nic nie czuł. Brunetka nie liczyła się dla niego tak jak zmarła Nina.
  -Damonie, ja wiem, że jesteś zaskoczony. Sama byłam kiedy się dowiedziałam. Nie planowałam wpaść z tobą ale stało się. Musimy teraz ponieść konsekwencje chodzenia do łóżka po pijaku.- odezwała się Jade ocierając łzy.
  -Ja nie chcę żadnych dzieci do cholery!- wrzasnął Damon odrzucając w bok test ciążowy.- To niemożliwe, że właśnie ze mną wpadłaś. Zawsze pilnuję tych spraw.- warknął poirytowany.
  -Sugerujesz, że sypiam z kimś jeszcze?- zapytała zszokowanym głosem.
  -My się w ogóle nie znamy. To miał być pierdolony romans a nie zabawa w rodzinkę! Nie mam czasu na takie sprawy!- rzucił przecierając dłońmi twarz.
  -Nie możesz zostawić mnie samej w ciąży.- szepnęła nie chcąc jeszcze bardziej denerwować bruneta.
  Salvatore głośno westchnął zajmując miejsce na kanapie. Bił się z myślami nie wiedząc do czego prowadzi ta rozmowa. Jeżeli Jade myślała, że informacja o ciąży obudzi w nim jakiekolwiek uczucia, to myliła się. Nie zamierzał żyć u boku Thirlwall.
  -Muszę wyjechać z Seattle na kilka dni. Na ten czas wypiszę ci czek abyś jakoś sobie poradziła. Wydasz te pieniądze na rzeczy dla tego dziecka. Przez ten czas kiedy mnie nie będzie przemyślę sobie całą tą chorą sytuację.- powiedział cicho po czym podał jej kartkę.
  Jade pokiwała głową po czym ruszyła do wyjścia. Nie spodziewała się takiej reakcji bruneta. Wiedziała, że jest oziębły ale sądziła, że dziecko to zmieni.
  -Dziękuję.- szepnęła po czym zamknęła za sobą drzwi.
  Damon położył się na kanapie z obolałą głową. Nigdy jeszcze nie był tak rozdarty.
~~
  Valerie Tulle bez słowa weszła do domu, w którym wszyscy na nią czekali. Lily, jak matka usiłowała zachęcić ją do rozmowy jednak blondynka była nieugięta. Nie była zaskoczona widząc w salonie Klausa popijającego jakiś alkohol. Lilian widocznie miała do niego chorą słabość. Zdziwiła się brakiem swojej ukochanej.
  -Na górze. Czeka na ciebie.- odezwała się Lily przejmującym głosem.
  Valerie nawet nie zadała sobie trudu by odpowiedzieć. Po raz ostatni zamierzała przebywać w tym domu. Nie mogła dłużej być po tej złej stronie. Nie chciała używać swojej magii do wskrzeszenia największego wroga.
  Zobaczyła brunetkę wyglądającą przez okno z kubkiem herbaty w ręce. Pragnęła podejść do ukochanej i mocno ją przytulić. Chciała szeptać jej jak bardzo ją kocha, jak razem mogą pokonać całe to zło. Wiedziała jednak, że Nora murem stanie za Lily.
  Odwróciła się a Valerie dostrzegła w jej oczach łzy. Widok pięknej i niewinnej kobiety w takim stanie spowodował u niej ból w sercu.
  -Lily zamierza dziś w nocy udać się do grobowca aby wskrzesić Silasa. Val, muszę wiedzieć czy jesteś po naszej stronie.- odezwała się Nora odkładając kubek na biurko.
  -Wiesz, że to niewłaściwe. On nie może znów żyć. Ściągnie ze sobą piekło.- odparła czując jak zaczyna się denerwować.
  -Nie chodzi o to kim on jest. Lily tego chce. Potrzebuje Silasa by być szczęśliwą, nie odbieraj jej czegoś na co zasługuje.
  -Zobacz jak ona potraktowała swoich prawdziwych synów.. Nikt się dla niej nie liczy prócz tego potwora. Myślisz, że dalej będziesz jej potrzebna jak go obudzicie?- rzuciła Tulle.
  Nora spojrzała na nią wymownie. Kłótnia pary dosłownie wisiała w powietrzu.
  -Wyprała ci mózg a ja nie zamierzam dłużej tkwić po niewłaściwej stronie.- blondynka odwróciła się z zamiarem wyjścia.
  -Jeżeli opuścisz ten pokój to koniec z nami. Na zawsze.
  -Przykro mi Nora.- odparła.
  Będąc na dole z trudem powstrzymywała łzy. Valerie czuła jakby ktoś odebrał jej sens życia. Lilian, którą kiedyś uważała za wspaniałą kobietę przeciągnęła jej ukochaną na złą stronę. Blondynka czuła teraz nienawiść do wszystkich wokół za to co ją spotkało. Żałowała, że powróciła do życia. Wściekła podeszła do matki Damona i Zayna po czym wymierzyła jej siarczysty policzek. Nie zwracała uwagi na Klausa, który zszokowany podniósł się z fotela. Widząc, że chce zareagować pomyślała o piorunującym bólu przeszywającym jego ciało. Mikaelson upadł na podłogę zwijając się. Lily potarła swój obolały policzek wpatrując się zaskoczonym wzrokiem w Valerie.
  -Obyś poczuła jak to jest zostać samą.- warknęła po czym zatrzasnęła za sobą drzwi.
  W przeciągu kilku minut blondynka straciła wszystko o co tak walczyła. Rozstała się z ukochaną, gardziła osobą, którą uważała za matkę. Nie miała domu. Jedyną deską ratunku był Damon. Postanowiła bez ostrzeżenia udać się do jego mieszkania. W końcu miała także wieści o Oksanie…
~~
  Nina ocknęła się nie wiedząc gdzie się znajduje. Bolała ją głowa a pragnienie krwi rosło. Rozejrzała się wzrokiem po pomieszczeniu,  domyśliła się, że to salon, w którym odbyła niedawno rozmowę z Mikaelsonem. W tej chwili jednak znajdowała się sama. Gdzie podziali się Elijah i Rebekah?
  Niechętnie wstała z kanapy wciąż czując przeszywający ból głowy. Zachwiała się i gdyby nie czyjeś ręce wokół jej talii od razu upadłaby. Podniosła wzrok a jej oczy spotkały się z brązowymi tęczówkami Elijaha. Cały czas przy niej czuwał.
  -Wszystko w porządku?- zapytał przejętym głosem.
  Brunetka pokiwała głową po czym zajęła miejsce na kanapie. Mężczyzna usiadł obok przytulając ją do siebie. Nina czuła ciepło bijące od siedzącego obok. Złożyła delikatny pocałunek na jego policzku cicho dziękując za pomoc. Elijah spojrzał w jej oczy, chociaż swoje miał przepełnione bólem. Znalazł się w najgorszej możliwej sytuacji. Nie potrafił powstrzymać rosnącego uczucia względem Dobrev. Za to Rebekah była najważniejsza kobietą w całym jego długim życiu. Nigdy nie postawił nikogo ponad rodzinę. Uświadomił sobie, że wraz z ucieczką siostry ten najgorszy scenariusz spełnił się. Elijah powinien teraz udać się na poszukiwania Rebeki. Pierwszy raz w życiu nie poczuł się tak przygnębiony jej odejściem. Kobieta, która siedziała obok wypełniała dziury w jego sercu szczęściem. Nie potrafił dłużej się powstrzymywać. Złożył pewny pocałunek na jej spierzchniętych wargach. Nina jakby tylko na to czekała po czym pogłębiła doznanie. Usiadła okrakiem na kolanach bruneta nie przerywając czynności. Ręce wampira krążyły po jej plecach aż spotkały się z końcem sukienki. Pozbawił dziewczynę tej części garderoby szybko i zdecydowanie. Ta czując rosnące podniecenie dosłownie rozerwała jego koszulę odrzucając strzępy gdzieś na bok. Składając pocałunki na jego wyrzeźbionej klatce piersiowej uśmiechała się. Mężczyzna w tym czasie ściągnął jej stanik wraz z majtkami. Zawstydzona Bułgarka także doprowadziła partnera do całkowitej nagości. Zatapiali się w sobie nie myśląc o konsekwencjach tego czynu. Nina nie zastanawiała się nad uczuciami do Damona. Elijah pogrzebał teraz sprawy rodzinne.
~~
  Valerie nieśmiało zapukała do drzwi mieszkania Damona. Zdawała sobie sprawę, że jest dość późno jak na odwiedziny ale wiedziała, że rozmowa z brunetem pójdzie jej dobrze. Salvatore otworzył ze szklanką w ręku i przymrużył oczy dostrzegając blondynkę. Bez słowa wpuścił ją do środka. Val od razu zarejestrowała otwartą i prawie wypitą do końca butelkę bourbonu. Spojrzała na niego wymownie oczekując jakichkolwiek informacji.
  -Odbyłem chorą rozmowę z Jade.- mruknął zajmując miejsce na kanapie.
  -Rozstałam się z Norą, uderzyłam twoją matkę i magią sparaliżowałam na chwilę Klausa. Myślę, że cała trójka mnie nienawidzi.- odezwała się przysiadając się obok.
  -Oficjalnie zostaliśmy sami. Chociaż wkrótce według Jade mam zostać ojcem.- westchnął Damon upijając trunek ze szklanki.
  -O mój Boże! Czemu się nie chwalisz? To cudowna nowina. Dobrze, że chociaż twoje życie jest normalne. Ja obecnie nie mam domu dlatego znalazłam się tutaj.- odparła nalewając sobie bursztynowego płynu.
  -Jestem ci wdzięczny za uratowanie Zayna, czuj się jak u siebie, złotko. Wybacz ale moja głowa więcej nie zniesie.- wstał z zamiarem udania się do sypialni.
  -Wyśpij się. Jutro wyruszamy do Las Vegas. Dowiedziałam się, że właśnie tam przebywa nasza łowczyni.
~~
  Nora szła w ciszy obok Lily i Klausa. Cała trójka po wydarzeniach w domu nie zamieniła ze sobą słowa. Smutek i nienawiść przelewały się przez brunetkę. Z chwilą gdy Valerie opuściła ich dom stała się dla niej obca. Nie zważała już na to, czy była dziewczyna ucierpi. Wybrała Damona a więc powinna tego pożałować. Westchnęła odganiając od siebie ponure myśli. Uśmiechnęła się zdając sobie sprawę, że już wkrótce spojrzy na Silasa. Mężczyzna był jej przyjacielem, ale relacja pomiędzy nimi pogorszyła się przez niechęć Valerie. Teraz dwójka czarowników miała okazję ocieplić stosunki.
Klaus uśmiechnął się widząc ukryty grobowiec. Jako jedyny z całej obecnej tu trójki był wampirem, dzięki czemu jego wzrok był wyostrzony. Był dumny z tego jak potężną istotą jest. Magia czy drewno nie działały na niego tak jak na innych krwiopijców. Mikaelson był wręcz niepokonany od tysiąca lat.
  -Chyba jesteśmy na miejscu.- odezwała się Lilian przerywając ciszę.
  -Takiej magii nie da się nie wyczuć.- odparła Nora jako pierwsza schodząc pod ziemię.
  Zaraz za nią znalazła się Lily a tyłów strzegł Niklaus. Brunetka za pomocą potężnej magii jaką posiadała zapaliła wszystkie pochodnie znajdujące się w korytarzu. Tajemne hieroglify były jedynymi malunkami na ścianach. Na samym końcu grobowca, za ogromnymi kratami znajdował się sarkofag. Mikaelson jak i matka Damona i Zayna nie mogli zrobić kroku w przód. Spojrzeli po sobie zaskoczeni.
  -Sabat pochował tutaj potężnego czarownika. Chyba nie myśleliście, że spoczywa bez ochrony. Tylko ludzie propagujący magię mogą wejść za te kraty.- wyjaśniła Nora.
  -Nie gadaj tyle tylko bierz się do pracy. Zaczyna mnie nudzić ten układ.- warknął blondyn.
  Dziewczyna spojrzała na niego gniewnym wzrokiem po czym przesunęła kraty. Opuszkami palców przejechała po bogato rzeźbionej trumnie. Zapaliła wszystkie pochodnie po czym przyjrzała się rysunkom na ścianie. Pochwaliła siebie za znajomość pisma obrazkowego. Wyjęła z kieszeni nóż i podważyła nim zamknięcie grobu. Z trudem przesunęła pokrywę żałując, że hybrydy nie ma obok. Uśmiechnęła się widząc idealnie zachowane ciało Silasa. Ostrożnie otworzyła jego buzię. Zamknęła oczy i przecięła nożem swój nadgarstek. Metaliczny zapach krwi rozniósł się po całym grobowcu. Czerwona ciecz kroplami wpadała prosto do ust czarownika. Dziewczyna oderwała kawałek swojej koszulki i zacisnęła ranę. Westchnęła głośno po czym zajęła się rozszyfrowaniem hieroglifów.
  -Belle la vie a cette fleur, maintentant.- wypowiedziała po francusku chcąc by Silas to usłyszał.
  Wychwyciła delikatne poruszenie palców. Przeniosła swój wzrok na drugą linijkę zaklęcia po czym pewnym głosem wymówiła jego treść:
  -Phasmatos Tribum, Plantus Vivifey, Plantus Herbus.
  Czuła jak czarownik zaczyna się budzić. Magii, która mu towarzyszyła było coraz mniej. Był już na tyle silny by zabrać ją. Nora ostatni raz spojrzała na ścianę. Już tak niewiele brakowało by znów spojrzała w oczy przyjaciela. Coraz bardziej opadała z sił ale wiedziała, że teraz nie może się poddać.
  -Sicut praecepit vobis sabbatum princeps excitare ! aperi oculos tuos, et vivetis!- krzyknęła.
  Sekundę później potężna ręka chwyciła Norę za przegub przyciągając ją do siebie. Silas otworzył oczy zaskoczony wpatrując  się w brunetkę. Jego tęczówki zmieniły nagle kolor na czarny a on odrzucił czarownicę daleko, poza kraty. Przestraszona Lily podbiegła do Nory widząc jej upadek. Niklaus bez wahania podarował jej swoją krew. Cała trójka spojrzała teraz na Silasa podnoszącego się do pozycji siedzącej. Mężczyzna w ułamku sekundy znalazł się przy Lilian dotykając dłonią jej policzka.
  -Stęskniłem się kochana.- szepnął lustrując ją wzrokiem.
~~
  Valerie otworzyła oczy rozglądając się po pomieszczeniu. Dopiero po kilku chwilach przypomniała sobie, że spała u Damona. Wraz z tym wróciły wszystkie wydarzenia poprzedniego dnia. Przeciągnęła się ospale. Wystraszyła się widząc bruneta w pokoju.
  -Wybacz księżniczko. Zrobiłem ci śniadanko, zjesz i wkrótce wyjeżdżamy.- odezwał się podając dziewczynie tacę.
  Valerie uśmiechnęła się w podziękowaniu i zaczęła jeść. Nie zdawała sobie sprawy, że jest tak głodna dopóki smak tostów nie rozniósł się po jej ustach.
  -Wysłałem jedną z moich pracownic po ubrania dla ciebie. Myślę, że ci się spodobają.- dopowiedział po czym wyszedł z pomieszczenia.
  Atmosfera jaką stworzył Salvatore pozwoliła dziewczynie poczuć się lepiej. Nie miała nikogo z dawnych bliskich ale zdobyła cudowną przyjaźń. Czuła jak odpokutowuje mężczyźnie śmierć ukochanej. Jej życie nie było najważniejsze.
  Szła w ciszy po parkingu podziemnym ubrana w obcisłą koszulkę, czarne rurki i skórzaną kurtkę. Nie komentowała mody jaka panowała w tych czasach. Damon stąpał przed nią prosto do swojego czerwonego ferrari. Blondynka była zaskoczona pokaźną sumą szybkich i drogich samochodów.
  -Tym cackiem dojedziemy do Vegas najszybciej.- skomentował i otworzył drzwi czarownicy.
  Tulle pokiwała głową po czym wsiadła. Uśmiechnęli się do siebie i brunet z piskiem opon wyjechał z parkingu. Zostawiali za sobą Seattle- miasto, które przynosiło wszystkim tylko ból. Nie wiedzieli jednak, że prawdziwe zło wciąż na nich czeka.
~~
  Las Vegas było miastem, które odżywało nocą. Kluby z głośną muzyką, mnóstwo pijanych ludzi. Światła, gwiazdy i flesze. Mnóstwo kasyn i sklepów. Raj dla turystów. Damon zatrzymał się pod budynkiem z wynajętym apartamentem. Spojrzał w bok na śpiącą przyjaciółkę. Korzystając z okazji wyciągnął ze schowka pistolet i umieścił go za szlufką od spodni. Zbliżył się do czarownicy po czym wyszeptał wprost do jej ucha:
  -Jesteśmy na miejscu Val.
  Dziewczyna otworzyła oczy rozglądając się wokół. Las Vegas wyglądało dokładnie tak jak sobie wyobrażała. Widziała mnóstwo ludzi w ekskluzywnych autach wydających pieniądze na każdym kroku.
  Zaskoczył ją przepych z jakim zostało urządzone mieszkanie. Zdawała sobie sprawę, że dla kogoś takiego jak Salvatore takie rzeczy są normalnością. Ona jednak nie przywykła do ogromnego bogactwa i luksusów. Westchnęła widząc na łóżku piękną, wieczorową suknię.
  -Gotowa na wizytę w kasynie?- zapytał Damon uzupełniając magazynek broni.
  Odwrócił się i ujrzał blondynkę wyglądającą lepiej niż ktokolwiek inny. Sukienka dodawała jej uroku, który dziewczyna starała się na co dzień ukryć. Wziął ją pod ramię po czym ustalając plan złapania Oksany wyszli z apartamentu.
~~
  Kasyno wyglądało lepiej niż na przeróżnych filmach. Roiło się w nim od elegancko ubranych zarówno kobiet jak i mężczyzn. Ludzie prowadzili ze sobą rozmowy popijając najdroższe alkohole. Stołów do różnych gier było mnóstwo. Niedaleko słychać było krzyki jakiegoś gracza, który stracił pokaźną sumę pieniędzy w ruletce. Salvatore rozejrzał się po budynku nie wiedząc dokąd się udać. Odwrócił się do Valerie chcąc uzyskać jakąś pomoc.
  -Nie mogłabyś jej jakoś wytropić? Jesteś czarownicą, rzuć jakimś zaklęciem i po sprawie.- odezwał się poprawiając krawat.
  -Daj mi wierszyk i chodź w ustronne miejsce.
  Znaleźli się przy jedynym nieużywanym stole do gry w pokera. Blondynka położyła kartkę i wpatrywała się w nią wypowiadając:
  -Phasmatos Tribum, Nas Ex Veras
  Damon przyglądał się przyjaciółce, która mówiła słowa z zamkniętymi oczami. Otworzyła je po czym bez emocji szepnęła:
  -Gra w ruletkę przy stoliku numer pięć.
~~
  Brunet ze szklanką bourbonu w ręce przypatrywał się wskazanemu miejscu. W grze brała udział tylko jedna kobieta dlatego mężczyzna od razu powiązał fakty. Oksana wcale nie wyglądała na kogoś kto poluje na wampiry. Ubrana była w czarną, seksowną sukienkę. Była brunetką o hipnotyzujących oczach i nieskazitelnej cerze.
  Widząc, że odchodzi od stolika Salvatore wtopił się w tłum i poszedł za nią. Uśmiechnął się triumfująco gdy kobieta skręciła do łazienki. Pochwalił ja za ułatwienie mu pracy. Bez żadnego skrępowania wszedł za nią do pomieszczenia. Brunetka właśnie wtedy wyczuła obecność Damona. Odwróciła się i zmierzyła go wzrokiem.
  -Lubisz polować na niewinne kobiety w damskiej toalecie?- zapytała pewnym głosem.
  Zza niej wyłoniła się Valerie szeptając pod nosem zaklęcie, które miało ją łatwo pokonać. Oksana jęknęła z bólu po czym upadła na ziemię. Salvatore przerzucił ją przez bark i wyszedł z łazienki. Skierował się od razu do auta póki łowczyni była jeszcze nieprzytomna.
  Oksana ocknęła się czując palący ból wokół przegubów. Rozejrzała się dostrzegając opierającego się o framugę drzwi Damona. Szarpnęła nogami, które były przywiązane do krzesła tak samo jak ręce.
  -Czego chcesz do cholery?- warknęła poirytowana.
  -Znalazłem wierszyk a on doprowadził mnie do ciebie. Zastanawiam się dlaczego akurat ty, co masz z tym wspólnego- odpowiedział nie zmieniając pozycji.
  -Wiedziałam, że nie ukryje go dobrze.- westchnęła brunetka.
 -Jaki to ma związek z moją zmarłą dziewczyną? Dlaczego Nina i Klaus?- zapytał Salvatore podchodząc bliżej kobiety.
  Oczy Oksany rozszerzyły się wyłapując jedno imię. Spojrzała na bruneta przerażonym wzrokiem zdając sobie sprawę, że jej plan nie wypalił. Ktoś stracił życie…
  -Proszę powiedz mi, że się przesłyszałam. Nina Dobrev nie żyje?
  Damon pokiwał głową czując jak słowa wypalają mu dziurę w sercu. Nie potrafił na głos powiedzieć, że Nina nie żyje. Głęboko w sobie nie pogodził się ze stratą ukochanej. Spojrzał zaskoczonym wzrokiem na łowczynię. Z jej oczu powoli leciały łzy.
  -O co chodzi?- zapytał zdziwiony.
  -Nazywam się Oksana Dobrev a Nina to moja młodsza siostra.- szepnęła pozwalając łzom spokojnie płynąć.

~~~~
Witajcie!
Bardzo długi wyszedł ten rozdział a i tak nie opisałam tutaj jeszcze znaczenia wierszyka jak planowałam..
Mam nadzieję że się podoba.. pamiętajcie Vamon górą!
Mam nadzieję że końcówka chociaż trochę was zadziwiła
Karo <3