niedziela, 5 marca 2017

Epilog ''I'd like to be the beginning, the end ...''



  Do połowy spalone ciało Klausa Mikaelsona leżało na kamiennym stole w starej piwnicy. Była miejscem, o którym niewiele osób miało pojęcie. Mężczyzna był cały siny, a w jego sercu widniał drewniany kołek. Codziennie, od kilku dni Rebekah przyglądała się takiej postaci brata. Nienawidziła go, bo uczynił z jej życia piekło. Lecz bez niego czuła się niepotrzebna, właściwie mogła umrzeć. Świat stał przed nią otworem, ale jednak blondynka była ukryta w piwnicy z ciałem Klausa. Prawdziwy paradoks, czyż nie? Pragniesz czyjejś śmierci, a gdy ona nadejdzie, nie możesz znaleźć sobie miejsca, nie potrafisz zapomnieć.
  Szarpnęła za ramię Jade, która stała się jej niewolnicą. Zdziwiła się, że Damon Salvatore zapomniał o swojej kochance. Nie zabiła jej, bo wtedy nie miałaby już z kim rozmawiać. A w obecnej sytuacji potrzebowała kogoś, kto wysłucha o tym, jak wampirzyca się czuje. Wzięła do ręki nadgarstek dziewczyny i za pomocą swoich kłów, przegryzła kawałek żyły. Czerwona ciecz wpłynęła na jej pragnienie, jednak miała do wykonania coś innego. Zbliżyła krew do martwych ust brata i ścisnęła nadgarstek. Substancja spływała do buzi Klausa, lecz odruchów z jego strony nie było widać.
  Rebekah usiadła na kamiennej podłodze załamując ręce. Pomieszczenie było bardzo małe, ale musiała ukrywać się przed polującą na nią czarownicą. Jeżeli i ona by zginęła, nikt nie przywróciłby Niklausa do życia.
  Usłyszała mocne kroki. Wytężyła swoje wampirze zmysły, w obawie, że śmierć po nią przyszła. Wrogim spojrzeniem uciszyła szlochającą Jade. Drzwi do piwnicy uchyliły się, lecz takiego widoku pierwotna się nie spodziewała.
  Stał nad nią jej ukochany starszy brat. Jak zwykle był ubrany w szykowny garnitur. Elijah niewiele się zmienił przez te miesiące nieobecności. Chciała zapytać, gdzie był i dlaczego wrócił tak późno, lecz odłożyła to na potem. Wpadli w swoje ramiona stęsknieni swoim widokiem.
  -Nik nie żyje. Próbowałam przywrócić go za pomocą krwi – jęknęła nadal wtulona w starszego brata.
  Tą dwójkę zawsze łączyła najbliższa relacja. Rebekah to właśnie jego kochała najmocniej z całej rodziny i za każdym razem przeżywała jego odejście. Teraz, gdy on wrócił, pojawiła się nadzieja.
  -Znam potężną czarownicę, która ożywi naszego brata. To jeszcze nie koniec, kochana siostro – odparł Elijah wycierając jej kilka łez z policzków.


~~~~
Żeby nie trzymać już tego epilogu w tajemnicy, dodaję go dzisiaj.
Skąd pomysł i dlaczego takie zakończenie?
Mimo całego zła jakie wyrządził w tym opowiadaniu Klaus, lubiłam postać jaką stworzyłam. Wiedziałam jednak, że tylko jego śmierć przywróci harmonię w życiu Damona i Zayna. Długo myślałam w jaki sposób zakończyć to opowiadanie, żeby być usatysfakcjonowaną. Ten oto epilog właśnie daje mi to uczucie. Zostawia za sobą rąbek tajemnicy i pozwala wam dopowiedzieć sobie, co może zdarzyć się później.
Klaus ożyje? 
Zemści się na Valerie za to, że go zabiła? 
Znów przejmie kontrolę nad Damonem? A może tym razem nad Niną?
Na te pytania odpowiedzcie sobie sami i stwórzcie swoją historię.
Jestem MEGA wdzięczna za każdy komentarz, a w nim ciepłe słowa motywujące do dalszego pisania. Dziękuję tym którzy tu zaglądali i czytali nawet bez pozostawienia swojej opinii
Demons in my mind to trzecie opowiadanie, które udało mi się ukończyć
To było piękne półtora roku
 PS: Ten przytulas pomiędzy Rebeką a Elijahem jest też moim przytulasem dla was. Ściskam mocno i czytajcie moje kolejne opowiadania!

Chapter 14 ''Our fates have all been wrapped around your finger...''



Seattle, kilka miesięcy później
  Lipcowe słońce tworzyło cudowny blask nad wszystkimi zgromadzonymi. Miejsce wyglądało jakby zostało wycięte z bajki. Pięknie udekorowane drzewa, białe stoliki i pełno kwiatów. Gości było bardzo dużo, aż sama panna młoda była tym zaskoczona. Zostało tak niewiele czasu do upragnionego momentu w życiu Perrie. Stała przed lustrem w jednym z pokoi w rodzinnym domu Damona. Mimo ciepłych dni, nie zrezygnowała z tradycji. Miała na sobie długą, białą suknię ozdobioną kryształkami. Prezentowała się wytwornie, a uroku dodawała jej fryzura zrobiona przez Valerie. Na palcach jednej ręki mogła policzyć ile jeszcze będzie panną. Nie przypuszczała, że to właśnie z Zaynem stanie na ślubnym kobiercu. Łączyło ich wiele, ale też się różnili. Doprowadziło to do rozstania i stracenia wiary we wspólną przyszłość. Przyglądając się swojemu odbiciu, uświadomiła sobie jak bardzo jest szczęśliwa. W końcu życiu jej i najbliższych nie zagrażały siły nadprzyrodzone. Wszystko wróciło do normy i było nawet piękniejsze niż przedtem. W makijażu ostatnie poprawki wstawiała Nina. Dawna niechęć między dwiema kobietami już dawno zniknęła.
  Zegar wybił godzinę dwunastą. Zgromadzeni w ogrodzie goście wstali witając zbliżającą się pannę młodą. Towarzyszył jej Damon zachwycony wyglądem przyszłej szwagierki. Nikt nawet nie odważył się szepnąć czegoś złego o Edwards. Zrobiło jej się słabo, ale na szczęście podtrzymał ją wampir. Wiedziała, że to przez niepojętą radość, jaka wkrótce nadejdzie. Dostrzegła swojego ukochanego i minimalnie przyspieszyła kroku. Stanęli naprzeciw siebie i Zayn upajał się pięknem swojej prawie już żony.
  Salvatore stanął obok ukochanej. Tworzyli wspaniały duet, łącznie z ich strojami na to wydarzenie. Damon był dumny z tego, co udało się młodszemu bratu. Radził sobie świetnie w życiu zawodowym, a w prywatnym nie mogło być lepiej. Przez ułamek sekundy poczuł zazdrość. Gdyby nie rodzina Mikaelsonów to on mógłby brać ślub z Niną. Mimo, że żyli wiecznie, czuł sentyment do ludzkich spraw.
  -Myślisz, że gdyby nie nasza nowa natura, to stanęlibyśmy na ślubnym kobiercu? – szepnął do brunetki, gdy zajęli już miejsca.
  Uśmiechnęła się na jego słowa. W swoim wampirzym wcieleniu nie potrzebowała już niczego więcej.
  -Nie wzięłabym ślubu z dawnym Damonem. Jako krwiopijca podobasz mi się znacznie bardziej.
  Lubiła się z nim droczyć. Kochali się tak mocno, że nawet rzadko pojawiające się kłótnie nie były w stanie ich rozdzielić. Mieli przed sobą całą wieczność.
  Młoda para złapała się za ręce, gdy przyszedł czas pocałunku. Wszyscy wstali i zaczęli głośno wiwatować. Zayn oddał w ten moment całą miłość, którą dawniej dusił w środku. Uniósł ukochaną nie przejmując się dalszymi słowami pastora. Nie potrzebował usłyszeć już niczego więcej. Perrie została jego żoną. Sam nie mógł w to do końca uwierzyć. Mimo tylu grzechów jakie popełnił, nie ukarano go. Wręcz przeciwnie, zyskał najwspanialszą w życiu człowieka rzecz.
  Wesele wyglądało tak, jak na filmach. Część ludzi tańczyła, inni rozkoszowali się jedzeniem i alkoholami. Zayn nie pozwolił usiąść swojej wybrance przez dobrą godzinę. Obawiał się, że to co go spotkało jest tylko snem. W każdej chwili mógł się obudzić i ten piękny moment, zniknąłby. Perrie widząc jego zmartwienie, szybko go pocałowała. I dobrze zrobiła. Uśmiechnął się do niej i porwał żonę do kolejnego już tańca. Zastanawiał się, gdzie podział się jego starszy brat, ale obecność ukochanej odrzuciła plan szukania go.
  Tymczasem Damon składał pocałunki na ciele swojej wampirzycy. Leżeli na łóżku w jego dziecięcym pokoju. Tak wiele przykrych rzeczy spotkało go tutaj. Jednak, gdy obok była Nina, nie musiał przejmować się wspomnieniami. Podczas ceremonii wręcz nie potrafił wytrzymać patrząc na nią. Miała na sobie opinającą sukienkę i naprawdę nie mógł się doczekać, aż pozbawi ją kreacji. Unosząc się nad brunetką tylko na chwilę spojrzał w jej oczy. Pomogła mu z jego garniturem, aż w końcu oboje byli nadzy. Stosunek między dwoma wampirami wyglądał zupełnie inaczej. Nie musieli obawiać się zajścia w ciążę. W grę nie wchodził żaden ból, bo ich natura po prostu to wykluczała.
  -Nie będę już powtarzać, że cię kocham. Pewnie to wiesz – odezwał się, gdy było już po wszystkim.
  -Za to ja mam wieczność, by ci to mówić. Więc kocham cię, Damonie Salvatore – mruknęła całując go w policzek.
  W dużo lepszym nastroju wrócili do ogrodu. Damon widział w nim kilku swoich dawnych pracowników. Małżeństwo zaprosiło kolegów ze szkolnych lat. Żadna z osób nie wiedziała o obecności dwóch wampirów. Jasne było to, że przeciętny człowiek nie wierzy w ich istnienie. Dzięki temu krwiopijcą łatwiej jest się wtopić w tłum. Tak było i teraz. Goście widzieli w nich tylko dwojga zakochanych w sobie ludzi. Sekret tkwił w tym, że to uczucie nie będzie trwało dopóki śmierć ich nie rozłączy, a całą wieczność.
  Gdy zbliżała się noc, para wampirów raz jeszcze pogratulowała młodemu małżeństwu. Wręczyli im prezenty, dwa flakony z ich krwią. Perrie spojrzała na nich zaskoczona nietypowością podarunku.
  -Doszliśmy do wniosku, że to będzie pewna lokata na przyszłość. Wiem, że przemiana w wampira nie jest waszym marzeniem ale możecie to zrobić wtedy, gdy stwierdzicie, że chcecie być razem już zawsze – wyjaśniła Nina przytulając kolejno Perrie i Zayna.
~~
  Księżyc był jedynym światłem nad małą wioską w Teksasie. Nie była późna noc, ale większość ludzi znajdowała się już w swoich domach. Tylko nieliczni wciąż spacerowali. Jedną z nich była nastolatka. Wampir, który ją obserwował od razu wysnuł wnioski, że pokłóciła się z rodzicami. Nie wyglądała na zaniedbaną, ale na bardzo smutną. Wyjęła z kieszeni jednego papierosa i zapaliła go siadając na ławce. Większość młodych ludzi po niepowodzeniu sięga po używki. Jedni piją, drudzy ćpają, a jeszcze inni palą. W dzisiejszych czasach niewiele jest nastolatków, które tego nie próbowały.
  -Mogę pozbyć się cierpienia z twojego życia – odezwał się zajmując miejsce obok.
  Dziewczyna niechętnie podniosła na niego wzrok. Nie lubiła gdy ktoś przeszkadzał jej w myśleniu i wtrącał się w nieswoje sprawy. Nieznajomy był przystojny, ale nawet to nie zachęciło nastolatki do rozmowy z nim. Zgasiła papierosa swoim butem i bez słowa wstała. Ruszyła chcąc prędko zostawić za sobą mężczyznę. Wtedy pojawił się dokładnie przed nią.
  -Kim jesteś? – zapytała przerażona.
  -Nieładnie tak odchodzić bez pożegnania.
  Ukazał swoje kły i gdy był bardzo blisko jej szyi, potworny ból uniemożliwił mu dalsze czynności. Złapał się za skronie i upadł na kolana nie potrafiąc wytrzymać fizycznego cierpienia.
  -Permisso Laca Tha Tar – słowa Valerie spowodowały jeszcze większy ból nieznanemu wampirowi.
  Nastolatka przyglądała się wszystkiemu z boku. Nie mogła uwierzyć w sytuację, która rozgrywała się przed nią. Za czarownicą pojawiła się Oksana, która całą siłą łowcy, wbiła wampirowi kołek w serce. Wykonały swoją kolejną misję. Tulle spojrzała na niedoszłą ofiarę i za pomocą magii zabrała jej wspomnienia. Nie chciała żeby niewinne osoby pamiętały to, co je spotkało.
  Valerie i Oksana tworzyły zgrany duet. Podróżowały po całym kraju tropiąc wampiry, które dopuściły się najgorszych zbrodni. Dzięki temu jedna, jak i druga zyskały role w życiu. Cieszyły się, że taką niewielką pracą mogą uratować setki żywych istot. 

 ~~~~
Głupio czuję się  tym, że znów udostępniam coś słabego. Chciałam stworzyć naprawdę dobry rozdział zważając na to, że jest ostatni ale chyba się wypaliłam.
Epilog napiszę lepszy, obiecuję