wtorek, 25 października 2016

Chapter 5 ''I’ve never met some­one so dif­fe­rent...''



Londyn, Anglia, 1864 rok
  Trwała okrutna wojna secesyjna. Ludzie masowo uciekali ze Stanów. Klaus Mikaelson przyglądał się wszystkiemu z boku, jakby urzeczony ich strachem. Ubrany w idealnie skrojony garnitur podążał ulicami Londynu. Kiedy przysłuchiwał się z boku rozmowom innych, najpopularniejszym tematem była właśnie wojna. Hybryda zastanawiała się gdzie podział się jego brat. Od dawna planował śmierć Elijaha i Rebeki. Był jak wyprany z uczuć. Kiedyś rodzina była dla niego światłem w tunelu. Zabijał wszystkich którzy próbowali zniszczyć jego więzy krwi. Teraz jednak nic się dla niego nie liczyło. Przez tysiąc lat swojego życia wystarczająco dużo razy zawiódł się na innych, by dbać o towarzystwo.
  Wyciągnął z kieszeni marynarki kołek z białego dębu, który służył jako broń przeciwko pierwotnym wampirom. Obserwował go z każdej strony. Zastanawiał się czy warto pozbawić życia kogoś bliskiego. Nim właściwie ocenił sytuację podeszła do niego jedna z przerażonych dam.
  -Przepraszam, że zakłóciłam pańską ciszę. Chciałabym się zapytać o opinię na temat panującej wojny – odezwała się cichutko.
  Klaus uśmiechnął się pod nosem. Bawił go ludzki strach. Prawie nie pamiętał swoich człowieczych lat. Nie potrafił sobie wyobrazić jak sam się czegoś obawia. Odkąd matka zdradziła jego ojca z wilkołakiem i zmieniła go w wampira, nie wiedział co to strach. Nikt nigdy nie był w stanie go pokonać. Od tysiąca lat był najpotężniejszy.
  -Nie ma powodów do obaw. Myślę, że na całej wojnie ucierpią tylko dzicy murzyni – odpowiedział szybko przypominając sobie rozmowy w pobliskim barze.
  Właściwie temat wojny nigdy go nie interesował. Nie dbał o to kto wygra. Cieszył się na widok ofiar, ale równie dobrze to on mógł ich wszystkich zabić. Żadna wojna nie zmusiłaby go to walki. Gdyby tylko się postarał to wymordowałby więcej dusz niż do tej pory zginęło w sporach secesyjnych. Miał bowiem do czynienia z ludźmi, którzy nie mieli bladego pojęcia o istnieniu nadprzyrodzonych istot. Jego natura była kolejną rzeczą, która górowała nad nieświadomym człowiekiem.
  -Jest pan naprawdę odważny w swoich słowach – zdumiała się nieznajoma.
  Klaus jeszcze raz zlustrował kobietę. Zastanawiał się czy towarzyszy mu na tyle uciążliwy głód, by w centrum angielskiego miasta pożywić się. Właściwie nie widział nic przeciwko.
  Uśmiechnął się do niej dumnie, jak prawdziwy dżentelmen. Położył prawą dłoń na policzku kobiety, a opuszkami palców delikatnie gładził ją po skórze. Czuł jak napina się pod wpływem jego dotyku. Słyszał jak krew nieznajomej idealnie pulsuje w żyłach. W tej krótkiej chwili stała się dla niego świetnym podsumowaniem wieczoru.  
  -Nie ruszaj się i nie krzycz – odezwał się ostro wpływając na swoją ofiarę.
  Równie dobrze mógł pozostawić ją świadomą. Wówczas miał więcej zabawy. Przyłożył usta do szyi kobiety jednocześnie obnażając kły. Nie zdawał sobie sprawy, że tak mocno pragnął krwi. Zatracił się w jej smaku. Od tysiąca lat nie potrafił nadziwić się, że coś może być dla niego tak ogromnym zbawieniem.
~~
  Damon Salvatore spędził poranek w towarzystwie Rebeki. Wspólnie popijali Bourbon, słuchali muzyki i opowiadali. Blondynka ze swojej perspektywy przedstawiała mu minione wieki. Wytłumaczyła jak naprawdę wyglądała sytuacja za czasów pierwszej wojny światowej. Obydwoje byli złowrogimi wampirami, a przy sobie stawali się zupełnie łagodni. Brunet odważył się opowiedzieć o swoim dawnym życiu. Wspomniał przy Rebece jak wyglądało jego dzieciństwo i dlaczego skończył jako płatny zabójca. Czas płynął nieubłaganie, lecz Klaus zniknął i dzięki temu pozwolił tej dwójce rozkoszować się swoją obecnością.
  -Polubiłbyś mnie w ubiegłym wieku. Byłam niesamowicie zaradna, odważna ale i w pewnym stopniu ciekawa rozwijającego się życia – odezwała się blondynka kończąc kolejną szklankę.
  Wypili już naprawdę dużo. Kiedy wampiry chciały uniknąć pragnienia krwi, upijały się. Zarówno Damon, jak i pierwotna wampirzyca w każdej chwili mogli udać się na wspólne polowanie. Wizja dalszego picia i przy tym szczerych rozmów podobała się obu nieco bardziej.
  -Właściwie lubię cię teraz – odparł Salvatore szarmancko się uśmiechając.
  Potem pili w ciszy, co jakiś czas spoglądając na siebie. Mężczyzna pierwszy raz dostrzegł delikatność w najstarszej wampirzycy świata. Nie była taka, jak podczas ich pierwszego spotkania. Teraz nikogo nie udawała, nawet nie zachowywała się jak wampir. Kilka razy powtórzyła, że bycie człowiekiem, choć przez chwilę, jest jej największym marzeniem, tym nieosiągalnym. Tłumaczyła, że ogromnie tęskni za ludzkimi sprawami, które odeszły wraz z jej śmiercią ponad tysiąc lat temu. Dostrzegł, że blondynka ma piękne, diamentowe oczy, które były zwierciadłem jej niewinnej duszy. Głęboko w sobie nie była krwiożerczym wampirem, tylko zagubioną dziewczyną, która straciła wszystko i wszystkich.
  Kiedy Damon wyciągał wnioski na temat wampirzycy, ona nie pozostała mu dłużna. Także co jakiś czas wpatrywała się w niego snując własne teorie. Według niej był kimś bardzo tajemniczym, ostrożnym ale i chaotycznym. Urzekł ją sposób w jaki kiedyś podchodził do życia. Uważała go za przystojnego mężczyznę budzącego podziw u kobiet. Domyślała się, że znalazłoby się wiele, które dobrowolnie pozwoliłyby, aby je ugryzł. Damon był kimś w rodzaju amanta, który z lekkością podchodził do życia wampira.
  -Nie sądziłem, że będę w stanie normalnie z tobą rozmawiać – powiedział mężczyzna nadal popijając trunek.
  Wzbudził tymi słowami śmiech Rebeki.
  -W porównaniu do mnie jesteś taki młodziutki. Cóż przyznam Salvatore, że zafascynowałeś mnie – dopowiedziała szybko.
  Gdyby ktoś teraz pojawił się w pokoju, od razu domyśliłby się, że pomiędzy tą dwójką wytworzyła się pewnego rodzaju chemia. Oni tylko to pielęgnowali.
~~
  Po wyjściu Rebeki Mikaelson, do Damona powróciły wszystkie złe emocje. Znów czuł poirytowanie i ogromny głód. Gdyby był człowiekiem, byłby niezwykle pijany. W takiej sytuacji alkohol zatrzymał głód i powodował tylko lekkie wstawienie. Zastanawiał się czy powinien udać się na polowanie. Przed swoim wyjściem, Klaus zalecił mu by pozostał w domu. Salvatore był pierwotnemu wdzięczny za wzięcie go pod swoje skrzydła, więc postanowił go posłuchać.
  Próbował przypomnieć sobie szczegóły ze swojego życia. Przemiana w wampira pozbawiła go konkretnych wspomnień związanych z bliskimi. Właściwie odczuwał jakby nigdy nie posiadał rodziny ani przyjaciół. Samego momentu, w którym zginął również nie pamiętał. Były sprawy, które chciałby wyjaśnić, gdyby cokolwiek czuł. Wyłączył swoje uczucia już dawno. Stał się bezwzględnym wampirem niemyślącym o czymś takim, jak ludzkie życie. Z opowiadań Niklausa dowiedział się, że jego przeszłość depcze im po piętach i trzeba jak najszybciej pozbawić ich tropu. Młody wampir nie do końca pojmował słowa hybrydy, ale wiedział, że warto go posłuchać.
  Za pomocą telepatii przywołał do pomieszczenia Jade. Zanim po raz pierwszy ją ujrzał, nie pamiętał o jej istnieniu. Tym razem Rebekah wyjaśniła mu, skąd zna brunetkę. Z każdym słowem pierwotnej wracały do niego wspomnienia. Pamiętał o romansie z Thirlwall i nieplanowanej ciąży. Nie zrobiło mu się smutno, gdy dowiedział się, że dziecko nie przeżyło przez znęcanie się Klausa. Właściwie jego nienarodzony potomek nigdy go nie obchodził.
  Jade stanęła zupełnie przerażona przed jego fotelem. Była zmęczona i wycieńczona. Salvatore postanowił poudawać, że jej współczuje.
  -Jade, gdybym tylko mógł to bym cię stąd wypuścił. Wszystkim rządzi tutaj Klaus, a ja nie mam na niego wpływu. Bądź silna, przetrwaj – odezwał się śmiertelnie poważnie.
  Dostrzegł zaskoczenie na twarzy brunetki. No tak, jeszcze niedawno się nią żywił. Naprawdę spodobało mu się wywoływanie fałszywej nadziei. Widział jak z każdą sekundą jego była kochanka promienieje. Wyczuwał, że oczekuje od niego pomocy i wsparcia. W tym właśnie momencie zdał sobie sprawę, jak brunetka potwornie się myli. Podszedł do niej powoli i z gracją. Była rozluźniona po jego dodających otuchy słowach. Uśmiechnął się zawadiacko będąc kilka centymetrów od niej. Spoglądali sobie w oczy jak para rozpalonych kochanków. Damon pocałował Jade nagle i zachłannie. Była to część jego złowieszczego planu. Kiedy dostrzegł, że dziewczyna w pełni mu się oddała, przestał składać na jej szyi lekkie całusy.
  Wysunął swoje ostre jak brzytwa kły zupełnie bezdźwięcznie. Dzięki temu jego przyszła ofiara nawet się nie wzdrygnęła. Jeszcze kilka razy cmoknął miejsce, które chciał ugryźć. Po chwili pulsująca krew stała się dla niego czymś w rodzaju narkotyku. Gdy ugryzł, jego ofiara przerażona krzyknęła. Nie uciszył jej, to wzbudziło w wampirze jeszcze większe podniecenie. W przeciągu kilku minut  wyssał z niej mnóstwo krwi, powodując słabość Jade. W zasadzie nie planował jej zabić, więc gdy tylko odpowiednio się zaspokoił to podał jej własnej czerwonej cieczy, by się zregenerowała.
~~
  Kolejnego dnia poszukiwań, które znów przyniosły niepowodzenie, Valerie potrzebowała pobyć sama. Doceniała, że tak wiele osób usiłuje znaleźć zarówno Damona jak i Klausa. Irytował ją jednak fakt, że ciągle byli w tym samym miejscu. Ich poszukiwania się nie ruszały, nie było właściwie żadnego tropu. Nikt z nich nie wiedział czy Salvatore jako młody wampir opuścił stan Waszyngton czy pozostał niedaleko Seattle. Nina, jako, że była krwiopijcą przeszukiwała okoliczne lasy. Każdy dzień kończył się dla nich tak samo. Val nie traciła nadziei, w końcu chodziło o jej przyjaciela. Gdyby jednak wpadła na jakiś trop…
  Przechodząc obok niewielkiego sklepiku z gazetkami jej uwagę przykuła codzienna prasa. Jeden z nagłówków miejscowej gazety wzbudził w blondynce zainteresowanie. Sięgnęła po nią od razu otwierając na właściwej stronie. Stanęła w kącie by móc spokojnie czytać. 

Potworne ataki, ciała wyssane z krwi, rytualne zabójstwa
Policja stanu Kalifornia zdecydowała się ujawnić szczegóły masowych zbrodni na tym terytorium. Jak wiadomo, znaleziono piętnaście ciał wyssanych z krwi. Służby początkowo wskazywały na dzikie zwierzęta, jednak większość ofiar pozbawiona była także głów. Niektóre zwłoki morderca przywiązywał do dziwnych miejsc takich jak: drzewa, latarnie czy nawet maszty statków. Policja doszukuje się tutaj zbrodni rytualnych ze względu na to, że każda zmarła osoba miała własną krwią napisany numer, która jest w kolei. Mieszkańcy stanu panikują, boją się wręcz wychodzić z domu. Póki co nie wiadomo czy winowajcą jest kobieta, czy mężczyzna. Warto jednak zauważyć, że ofiary to głównie młode dziewczyny stanowiące kanon piękna. Policja prosi o szczególną ostrożność oraz o nieopuszczanie domu samotnie po zmroku. Jeżeli zbrodniarz nadal jest w Kalifornii to uderzy ponownie.
Jeżeli wiesz cokolwiek w tej sprawie, masz własne podejrzenia albo znałeś którąś z ofiar, odezwij się. Nie czekaj na kolejne bestialskie zbrodnie. 


  Valerie od razu powiązała koniec z końcem. To musiał być znak. Już wiedziała gdzie powinni się udać, by odnaleźć Damona.

wtorek, 11 października 2016

Chapter 4 ''Your voice is the only music I can't do without...''


  Noc była nadzwyczajnie ciemna i przerażająca. Większość ludzi przez okna obserwowała cały mrok. Tylko prawdziwi głupcy szwendali się po ulicach. Czasy nie były bezpieczne, a takie warunki atmosferyczne sprzyjały napadom, kradzieżom i gwałtom. Wśród panującej na dworze ciszy z gracją poruszał się jeden osobnik. Był doskonale wyczulony na obecność innych. O jego uszy obijały się przerażone głosy ludzi. Nikt nie chciał w taką ciemność wracać czy wychodzić z domu. Całe miasteczko wyglądało jak wymarłe. Zawsze jednak znajdzie się wspomniany głupiec. Damon był przygotowany na ofiarę. Powoli jego myśli zajmowała krew i chęć zabijania. Jak na wiosnę rzeczywiście było zimno, nawet jemu, wampirowi. Okryty był ciemnym płaszczem, który zlewał się z włosami mężczyzny. Przemierzał ulice szukając bezbronnej duszy, która z krzykiem stanie się jego pokarmem. Prawdziwą przyjemność sprawiała mu nie tylko krew, ale i przerażenie ofiary. Lubił, gdy człowiek nie spodziewa się ataku. Mimo, że od przemiany Damona nie minęło dużo czasu, świetnie radził sobie jako krwiopijca. Ku zaskoczeniu zarówno Klausa jak i Rebeki, opanował w krótkim czasie zasady pozwalające przetrwać takim drapieżnikom. 
  Chwilę później, całkiem niedaleko od miejsca, w którym przebywał, usłyszał bicie serca. Ktoś postanowił w taką pogodę pobiegać. Salvatore zaśmiał się pod nosem z niewyobrażalnej głupoty ludzkości.  Dzięki swojej sile wskoczył na jeden ze stojących budynków i z dachu doglądał ofiarę. Młoda kobieta, zapewne studentka rzeczywiście spalała kalorie. Damon od razu dostrzegł jej marchewkowe włosy. Kiedy tak ją obserwował, doszedł do wniosku, że ma całkiem zgrabne ciało. Nie mógł jednak oszczędzić jej życia. Czuł niezwykłe pragnienie zabicia kogoś dla krwi. W swoim wampirzym tempie znalazł się zaraz za dziewczyną. Nim zaatakował postanowił trochę ją postraszyć. Biegał wokół niej szeleszcząc gałęziami i wywołując wiatr. Wyczuł, że ciało ofiary spina się pod wpływem zimna. Rudowłosa nawet przyspieszyła swój bieg. W końcu wampir pojawił się kilkanaście metrów przed dziewczyną. Adrenalina poskoczyła w jej żyłach, gdy go dostrzegła.
  -Nie powinna pani w taki mrok wychodzić z domu. Łatwo o jakąś tragedię – odezwał się nonszalancko. Zgrywał przed nią dżentelmena. 
  Słyszał jak przełyka ślinę. Nie czuła się dobrze w zaistniałej sytuacji. 
   -Ma pan rację, zmierzam już do domu. Dobranoc – odezwała się lekko poddenerwowana.
  Damon pozwolił jej siebie wyminąć. Dzięki rozwiniętym zmysłom kontrolował w jakim tempie się od niego oddala. Chciał rozegrać całą scenkę dłużej i naprawdę nieźle się zabawić. Jednak nie mógł zapomnieć o pulsującej krwi w żyłach dziewczyny. Obnażył swoje ostre kły i w wampirzym tempie znalazł się przed rudowłosą.
  -Zbyt wolno uciekałaś do domu, skarbie. Jestem trochę zdenerwowany, czuję, że coś nie gra. Chciałbym powiedzieć, że jest mi przykro, ale kłamstwo jest złe.
  Nim dziewczyna otworzyła usta by odpowiedzieć, on wpił się w jej szyję. Był w niebie gdy do jego buzi spływała ciepła ciecz. Ofiara krzyczała i wyrywała się, co jeszcze mocniej podniecało wampira. Pił nie mogąc odmówić sobie ani jednej kropli. Dziewczyna z każdą minutą walczyła mniej zacięcie. Przyszedł taki moment, gdy straciła przytomność, a całe zajście przestało dla mężczyzny być zabawą. Niedbale odrzucił ciało prawie w całości pozbawione krwi. Otarł rękawem usta i ostatni raz spojrzał w mrok. Ruszył przed siebie nie przejmując się tuszowaniem śladów. Był panem swojego wiecznego życia. Dla niego liczyło się beztroskie podejście do świata, krew i przypadkowe znajomości.
  W głębi duszy czuł ogromną wdzięczność do swojego byłego wroga. Nie do końca rozumiał, dlaczego stał się ową istotą. Był jednak zbyt zafascynowany tym, co szykuje dla niego los. Nie chciał pamiętać swojego ludzkiego życia. dla Damona nie liczyły się człowiecze znajomości. W końcu nie był już tą samą osobą.

~~
  Zayn od wielu dni próbował wpaść na trop brata. Tymczasowo przejął jego firmę by w papierach znaleźć jakieś wskazówki. Niestety jego starania nie przynosiły efektów. Salvatore zniknął nagle nie pozostawiając żadnego punktu zaczepienia. Malik próbował przekonać swoją dziewczynę, aby uczestniczyli w ruletce. Niestety Perrie doskonale wiedziała na czym to polega. Przez rosnący strach i zdenerwowanie para coraz częściej kłóciła się o grę. Zayn był jednak zmotywowany, pragnął za wszelką cenę odnaleźć starszego brata. Chciał nawet pójść sam do klubu.
  Podczas jednego z tych wieczorów, w których blondynka wychodziła na spotkania czytelników, mulat zaczął przygotowywać broń. Cały zapas naboi i pistoletów znalazł w zapleczu gabinetu brata. Czuł rosnący strach i adrenalinę. Damon kiedyś opowiedział mu na czym polega rosyjska ruletka. Wspomniał także o swoim przyjacielu – Enzo, z którym kantowali całą rozgrywkę. Właśnie dlatego Malik czuł taki niepokój. Osoby, które przychodziły do klubu Damona doskonale znały swoje słabości. Młodszy z braci zamierzał udać się tam z ryzykiem w kieszeni. Równie dobrze to on mógł przegrać.
  Kiedy jego umięśnione ciało ozdabiał elegancki, czarny smoking, jak na złość do domu wcześniej wróciła Perrie. W milczeniu przyglądała się ukochanemu. Szybko połączyła fakty. Nie czuła się zawiedziona, można było domyśleć się takiego obrotu spraw. Przed jej oczami pojawiały się obrazy śmierci Zayna. Nie chciała by szedł tam sam. Nikt nie miał pewności, że ktoś będzie w stanie pomóc w odnalezieniu Damona.
  -Pójdę z tobą. Może razem coś zdziałamy – odezwała się cicho i zaczęła szukać odpowiedniej kreacji.
  Zayn odpalił papierosa chwilę zastanawiając się nad słowami dziewczyny. Sytuacja dotyczyła jego brata, osoby, której przez większość życia właściwie nie znał, więc blondynka nie musiała się angażować. Nie tylko on bowiem szukał Damona. Stale kontaktowały się z nim Valerie i Nina, które gorzej znosiły nieobecność mężczyzny.
  -Nie pozwolę ci grać, Pezz – powiedział zaciągając się papierosem. – Nie ma takiej opcji, że zaryzykujesz życie.
  Tego samego blondynka pragnęła od swojego chłopaka. Nie chciała aby tam szli. Takie miejsca pełne były przestępców, ciemnych typów. Edwards doskonale wiedziała, że tak wyglądają znajomi Damona. Nigdy nie zdążyła złapać wspólnych tematów z bratem chłopaka. Właściwie do tej pory jest zaskoczona tym, że Zayn i Salvatore są spokrewnieni. Perrie była jednak doskonałą obserwatorką. Według niej starszego z rodzeństwa przepełniała gorycz i nienawiść do świata. Nigdy nie potrafiła zrozumieć jego profesji, tej chęci zabijania często niewinnych ludzi.
  W drodze do klubu także czuła prawdziwy niepokój. Przed oczami przewijały się jej obrazy zmarłych na skutek postrzału. Całe ciało dziewczyny opanowały ciarki. Z Zaynem prezentowali się dostojnie i elegancko, zupełnie jak stali bywalcy takich miejsc. Sam wygląd salonu do gry nie wzbudził w Perrie strachu. Wszystko wyglądało zwyczajnie, tak jak do gry w pokera. Zgodnie z planem Malika mieli się rozdzielić i w samotności poszukać znajomych Damona. Pierwszym punktem na mapie dziewczyny był bar. Zamówiła słabego drinka tylko po to, by przypasować się do innych. Z gracją popijała trunek wiedząc, że wkrótce któryś z mężczyzn zapragnie z nią porozmawiać.
  -Nie widziałem nigdy pani w tym miejscu – odezwał się siedzący nieopodal starszy pan.
  Perrie delikatnie się uśmiechnęła od razu układając w głowie pytania dotyczące Damona. Nie miała zamiaru flirtować z człowiekiem w podeszłym wieku. Potrzebowała tylko informacji i pomocy.
  -Słyszałam, że właściciel klubu to niezłe ziółko. Postanowiłam to sprawdzić. Czy pan go zna? – zapytała prosto z mostu.
  Mężczyzna milczał chwilę, jakby układał w głowie właściwą odpowiedź. Cała sytuacja od razu wzbudziła podejrzenia blondynki.
  -Sam osobiście go nie znałem – zaczął w końcu – Wiele jednak można było o nim usłyszeć. Wiesz, złotko to bogaty przystojniak z mroczną przeszłością i ciemnymi interesami. Mnóstwo pięknych kobiet i szemranych typów kręciło się wokół niego. Teraz zniknął.
  -Nie wie pan, gdzie go znajdę? – Perrie doszła do sedna sprawy.
  -Pewnie Mikaelson go wykończył.
  Dziewczyna cicho podziękowała swojemu rozmówcy i udała się na poszukiwanie chłopaka. Wszystkie wskazówki zgromadzone zarówno przez nią, jak i Valerie prowadziły do Klausa. Perrie znalazła Zayna siedzącego przy stole, gotowego do gry. Momentalnie serce zaczęło jej szybciej bić, a adrenalina wzrosła. Mulat wcale nie musiał tego robić. Potrafiła wypytać o Damona gości klubu. Kiedy ich oczy się spotkały Malik uśmiechnął się pocieszająco. Położył na stole pistolet wyjaśniając przy tym, że zastępuje Salvatore ‘a. Gra się rozpoczęła powodując u zatroskanej dziewczyny szybsze bicie serca.

~~
  Nina z każdym mijającym dniem usiłowała być twardą wampirzycą. W ten sposób powinna przecież reprezentować swój gatunek. Ktoś taki jak ona nie może być słaby. Przez swoje krótkie doświadczenie z nową naturą dowiedziała się, że nie można ukazywać swoich wad. Klaus jeszcze kiedy była człowiekiem wykorzystał jej miłość do Damona. Jako, że wampiry każde uczucie przeżywały mocniej, tęsknota zarówno za pierwszym partnerem jak i Elijahem, była czymś niewyobrażalnym.
  Początkowo Dobrev działała razem z Valerie i bratem Damona. Jednak przekonała się, że poczucie winy nie pozwala jej czekać. To w końcu brunetka podała mężczyźnie swoją krew. Gdyby nie cała sytuacja w biurze, nie musiałaby teraz tak cierpieć. Damon cały czas byłby przy niej, jako człowiek. Nina całe dnie spędzała na tropieniu. Jaki krwiopijca posiadała wspaniałe zmysły i jeden z nich – węch doskonale wykorzystywała. Sprawdzała głównie obrzeża Seattle. Dokładniej mówiąc miejsca, w których łatwiej bez rozgłosu pożywić się na człowieku. Ona sama na początku, zaraz po powrocie ze zmarłych zabijała ludzi. Była nieokiełznana i dzika, pragnęła litrów krwi i mnóstwa ofiar. Dopiero z czasem, z pomocą tego dobrego Mikaelsona zrozumiała, że można żyć inaczej. Żywiła się krwią dzikich zwierząt, mniej pożywną ale to właśnie sprawiało jej radość. Nie musiała zabijać, by żyć.
  Kiedy i to nie pomogło w odnalezieniu Damona, zdeterminowana brunetka postanowiła odszukać Niklausa. Wiedziała, że tym czynem sprowadzi na siebie i miasto gniew pierwotnego wampira. Nie mogła odpędzić myśli, że on ma coś wspólnego z zaginięciem mężczyzny. Przecież od zawsze się nienawidzili, a Klaus miał teraz idealną sytuację do zemsty. Wystarczyło tylko zabić Salvatore’a, by obudził się jako wampir.
  Tymi spostrzeżeniami postanowiła podzielić się z Oksaną. Ona jako łowca, była mistrzynią w tropieniu krwiopijców. Musiały znaleźć Klausa i Rebekę Mikaelson.
~~~~
Wybaczcie jeżeli wkradły się jakieś błędy. Podoba mi się fragment z Damonem. Wkrótce więcej brutalności z jego strony