Zayn przyjechał na miejsce w najodpowiedniejszej chwili. Ludzi, jak za
każdym razem było mnóstwo. Zaparkował obok samochodu Jamesa, doskonale wiedząc
gdzie go szukać. Dopiero patrząc na osoby spragnione adrenaliny zdał sobie
sprawę, jak mocno za tym tęsknił. Gdy w tłumie dostrzegł byłego przyjaciela,
jakby przyspieszył kroku. Z auta stojącego nieopodal dobiegała głośna muzyka,
która rozgrzewała młode dziewczyny do tańca.
Lecz Malik naprawdę się zmienił. Jeszcze do niedawna skorzystałby z
okazji. Chętnie poderwałby jakąś czarnulkę, by ochoczo towarzyszyła mu na
rozgrywkach. Robił tak nawet będąc z Perrie. Każdy mężczyzna biorący udział w
wyścigach miał panią, która po przegranej w dobry sposób poprawiała mu humor. Teraz
Zayn nawet nie reagował, gdy dziewczęta rozbierały go wzrokiem. Przybył tutaj w
konkretnym celu, by wygrać.
-Jednak przyjechałeś.- odezwał się radośnie James, dostrzegając go.
-Wyjdźmy z tłumu. Nie żartowałem mówiąc, że z tym skończyłem.-
odpowiedział chłodno.
-No więc sprawa wygląda tak- zaczął mężczyzna, gdy byli już w
ustronniejszym miejscu.- Brandy to dobry zawodnik, a szczególnie daje o sobie
znać przy końcowych zakrętach. Doszły mnie słuchy, że choruje na serce, więc
dzisiaj będzie słabszy. Malik musisz to wykorzystać.
Zayn chwilę analizował jego słowa. Pierwszy raz miał zmierzyć się z
kimś, kto rzeczywiście jest od niego silniejszy. Nie obawiał się, że przegra,
bo szanse były równe. Mulat posiadał coś, czym będzie w stanie załatwić
starszego mężczyznę. W swoje auto wbudował pociski.
Kiedy nadszedł czas wyścigu, Zayn zestresowany odpalił papierosa. Dym
znajdujący się w płucach był w stanie go uspokoić. Na tym świecie prócz używek
miał tylko jedną ostoję. Malik wiele razy myślał nad zabraniem na wyścigi
Perrie. Chciał, by zobaczyła ważną część jego życia. O niej wiedział dosłownie
wszystko. Zadbał o to, by o nim samym blondynka wiedziała jak najmniej. Było
mnóstwo spraw, o których Edwards nie miała pojęcia. Naprawdę chciał jej o tym
opowiedzieć. Bał się co zrobi, gdy pozna jego mroczną przeszłość.
Wsiadł do auta, przez okno wyrzucił resztki tytoniu. Spojrzał na
czerwony guzik zamontowany pod kierownicą. Wystarczyło go wcisnąć, a samochód
przeciwnika wybuchnie przez pocisk. Dlatego nigdy nie pozwolił Perrie jeździć
jego ferrari. Kobieta z flagą Seattle wyszła przed dwa pojazdy gotowe do jazdy.
Malik cały czas niespokojnie dodawał gazu. W jego głowie przewijały się obrazy,
że przegra. Upokorzy się nie tylko przed Jamesem, ale Brandym i tłumem gapiów.
Przestał zawracać sobie umysł dopiero wtedy, gdy ruszył. Przez otwarte okno
wlatywały podmuchy wiatru uspokajając bruneta. Westchnął cicho, przy pierwszym
zakręcie dodając gazu. Na kolejnej ulicy objął prowadzenie, dzięki czemu
rozluźnił się. Kiedy stał się pewny wygranej, starszy mężczyzna wyprzedził go.
Jechał jako drugi przez trzy ulice, meta zbliżała się nieubłagalnie.
Zdesperowany ustawił swoje ferrari za autem przeciwnika. Gdy odległość była
odpowiednia, nacisnął czerwony guzik. Niewielki pocisk wystrzelił celując
ostrzem pod samochód. Malik wiedział, co zaraz się wydarzy i przyspieszył swój
pojazdy. Mężczyzna ze zniesmaczoną miną został w tyle. Chwilę później jego auto
wybuchło, a ostatnim co dostrzegł mulat było przerażenie na twarzy Brandy’ego.
On natomiast z uśmiechem przyjechał na metę. Zakończył wyścig
zwycięstwem, niekoniecznie uczciwym, ale kto tego pilnował? Zayn niesiony
adrenaliną nie zdawał sobie chyba sprawy, że zabił człowieka.
~~
Damon został zamknięty w czymś, co ze względu na kraty przypominało
loch. Był napojony krwią, dzięki czemu mógł racjonalnie myśleć. Nie pamiętał
jak trafił w to miejsce i kto mu pomógł. Siedząc na zimnej, betonowej podłodze
uzmysłowił sobie, że stał się potworem. Jedną z tych nadprzyrodzonych istot, z
którymi tyle razy ochoczo walczył. Głęboko myślał nad tym, jak poradzi sobie
będąc wampirem.
Słyszał w oddali dźwięki, jakby głosy. Nie był w stanie rozpoznać
żadnego z nich. Był wściekły, a wampir wszystkie emocje odczuwa ze zwiększoną
siłą. Chciał się dowiedzieć, dlaczego tu trafił. Nie miał przy sobie telefonu,
a wręcz pragnął poinformować bliskich, że nic mu nie jest. Wiedział, że Valerie
go szuka. On jednak nie był w stanie jej tego ułatwić.
Usłyszał kobiece skomlenie za ścianą. Podszedł bliżej chcąc rozpoznać
inną uwięzioną osobę. Długo nasłuchiwał, aż w końcu przypomniał sobie skąd zna
ten głos.
-Jade, czy to ty?- zapytał trochę niepewnie.
Jego wampirzy słuch i tym razem go nie zawiódł. Wiedział że właśnie się
poruszyła, podeszła do ściany zaskoczona jego obecnością.
-Polowali nie tylko na mnie - szepnęła.
Damon zastanawiał się nad jej słowami. Wiedział, że trafiła w to
miejsce na długo przed nim. Czy widziała tajemniczego mężczyznę? Nie zdążył
zapytać o nic więcej gdyż usłyszał kroki zbliżające się do jego celi. Zebrał w
sobie całą wściekłość i zamienił ją na siłę. Już gdy drzwi się otwierały, on
był gotowy na atak. Wybałuszył oczy na widok osoby, której za nic w świecie się
tutaj nie spodziewał. Spoglądał pytająco na Rebekę, zupełnie jakby liczył, że
czegokolwiek się dowie. Blondynka uśmiechnęła się zabójczo dostrzegając młodego
wampira.
-Powinieneś pójść ze mną – odezwała się niewzruszona jego groźną
postawą.
-Do niczego nie możesz mnie zmusić, skarbie – rzucił pewny siebie
Słowa wypowiedziane przez Damona rozwścieczyły wampirzycę. Nie znosiła
zachowania nowo przemienionych krwiopijców. Podeszła do mężczyzny i z kobiecą
gracją złapała go za szyję, unosząc przy tym. Z czerwonymi od zdenerwowania
oczami i ostrymi kłami, ściskała ofiarę coraz mocniej. Także dzięki wspaniałym
zmysłom, usłyszała jak z każdą sekundą traci oddech. Rzuciła brunetem jak nic
niewartą rzeczą, a kilka kości połamało się na sąsiadującej ścianie.
-Za mną – powiedziała krótko nie chcąc słyszeć więcej sprzeciwów.
~~
Dni bez Damona dłużyły się. Nina miała wrażenie jakby czas się
zatrzymał skazując ją na cierpienie. Każdego poranka zawzięcie analizowała mapę
miasta. Sprawdzała wszystkie miejsca, w których mógł być brunet. Nie wierzyła,
że on tak po prostu odszedł. Chciała go uratować, czuła, że stało się coś
złego. Dzień za dniem niósł jednak tylko kolejne rozczarowania. W poszukiwania zaangażowanych
było wiele osób, a mimo to ciągle byli w tym samym miejscu. Valerie i Nora
odwiedzały miejsca, w których wyczuwały obecność magii. Zayn, który o wszystkim
dowiedział się na końcu szukał wskazówek w biurze starszego brata. Za to Nina i
Oksana zajęły się mroczną częścią miasta. Odnajdywały wampiry, które za
wszelkie zło obecne w mieście obwiniały Klausa. Niestety on jak i Rebekah
zniknęli z dnia na dzień zostawiając swoją willę pełną rzeczy. Wszystko wyglądało
na ucieczkę. Brunetka obawiała się, że Damon kompletnie nieświadomy jest z
nimi.
W kuchni pojawiła się Oksana, która od razu dostrzegła smutek siostry. Usiadła
obok niej zaglądając w mapę. Było jeszcze pełno miejsc, których nie odwiedziły.
-Myślisz, że nam się uda? – zapytała cicho młodsza z nich.
Potrzebowała kogoś, kto utwierdziłby ją w nadziei.
-Znajdziemy go – odpowiedziała krótko.
Z sypialni Damona dochodziły krzyki. Siostry spojrzały na siebie
zaskoczone. Weszły do pomieszczenia dostrzegając w nim obie czarownice. Valerie
szlochała w poduszkę. Nora zacięcie analizowała kartkę papieru.
-Co tu się dzieje? – odezwała się niepewnie młodsza Dobrev.
Hildegard bez słowa podała wspomnianą kartkę. Nina wraz z Oksaną
przyjrzały się. Na papierze były zaledwie szkice. Przedstawiały blondynkę z
obnażonymi kłami, a obok mężczyznę, który wyglądem przypominał Damona. Na rysunku
brunet pożywiał się krwią. Bułgarka poczuła napływające łzy, domyśliła się co
to oznacza.
-Skąd to się tu wzięło? – szepnęła poruszona Oksana.
Nora odwróciła się do sióstr widząc, że z jej ukochaną jest źle. Wzięła
głęboki wdech. Słowa nie chciały przejść jej przez gardło.
-Val miała wizję – zaczęła przeczesując ręką włosy. – Połączenie, które
dawno temu zawarła z Damonem wskazało, że umarł i się odżywił.
Nina początkowo nie wierzyła w to co słyszy. Usiadła na fotelu nie
będąc w stanie racjonalnie ocenić sytuacji.
-Damon jest wampirem.- wyszeptała przez łzy.
~~~~
Wybaczcie za ten pokryty błędami krótki rozdział. Poważnie pisałam go od 25 lipca, a tu taka klapa. Znów długo na niego czekałyście, przepraszam.
W kolejnym rozdziale nareszcie rozwinie się akcja
Btw blog ma prawie rok :)