wtorek, 25 października 2016

Chapter 5 ''I’ve never met some­one so dif­fe­rent...''



Londyn, Anglia, 1864 rok
  Trwała okrutna wojna secesyjna. Ludzie masowo uciekali ze Stanów. Klaus Mikaelson przyglądał się wszystkiemu z boku, jakby urzeczony ich strachem. Ubrany w idealnie skrojony garnitur podążał ulicami Londynu. Kiedy przysłuchiwał się z boku rozmowom innych, najpopularniejszym tematem była właśnie wojna. Hybryda zastanawiała się gdzie podział się jego brat. Od dawna planował śmierć Elijaha i Rebeki. Był jak wyprany z uczuć. Kiedyś rodzina była dla niego światłem w tunelu. Zabijał wszystkich którzy próbowali zniszczyć jego więzy krwi. Teraz jednak nic się dla niego nie liczyło. Przez tysiąc lat swojego życia wystarczająco dużo razy zawiódł się na innych, by dbać o towarzystwo.
  Wyciągnął z kieszeni marynarki kołek z białego dębu, który służył jako broń przeciwko pierwotnym wampirom. Obserwował go z każdej strony. Zastanawiał się czy warto pozbawić życia kogoś bliskiego. Nim właściwie ocenił sytuację podeszła do niego jedna z przerażonych dam.
  -Przepraszam, że zakłóciłam pańską ciszę. Chciałabym się zapytać o opinię na temat panującej wojny – odezwała się cichutko.
  Klaus uśmiechnął się pod nosem. Bawił go ludzki strach. Prawie nie pamiętał swoich człowieczych lat. Nie potrafił sobie wyobrazić jak sam się czegoś obawia. Odkąd matka zdradziła jego ojca z wilkołakiem i zmieniła go w wampira, nie wiedział co to strach. Nikt nigdy nie był w stanie go pokonać. Od tysiąca lat był najpotężniejszy.
  -Nie ma powodów do obaw. Myślę, że na całej wojnie ucierpią tylko dzicy murzyni – odpowiedział szybko przypominając sobie rozmowy w pobliskim barze.
  Właściwie temat wojny nigdy go nie interesował. Nie dbał o to kto wygra. Cieszył się na widok ofiar, ale równie dobrze to on mógł ich wszystkich zabić. Żadna wojna nie zmusiłaby go to walki. Gdyby tylko się postarał to wymordowałby więcej dusz niż do tej pory zginęło w sporach secesyjnych. Miał bowiem do czynienia z ludźmi, którzy nie mieli bladego pojęcia o istnieniu nadprzyrodzonych istot. Jego natura była kolejną rzeczą, która górowała nad nieświadomym człowiekiem.
  -Jest pan naprawdę odważny w swoich słowach – zdumiała się nieznajoma.
  Klaus jeszcze raz zlustrował kobietę. Zastanawiał się czy towarzyszy mu na tyle uciążliwy głód, by w centrum angielskiego miasta pożywić się. Właściwie nie widział nic przeciwko.
  Uśmiechnął się do niej dumnie, jak prawdziwy dżentelmen. Położył prawą dłoń na policzku kobiety, a opuszkami palców delikatnie gładził ją po skórze. Czuł jak napina się pod wpływem jego dotyku. Słyszał jak krew nieznajomej idealnie pulsuje w żyłach. W tej krótkiej chwili stała się dla niego świetnym podsumowaniem wieczoru.  
  -Nie ruszaj się i nie krzycz – odezwał się ostro wpływając na swoją ofiarę.
  Równie dobrze mógł pozostawić ją świadomą. Wówczas miał więcej zabawy. Przyłożył usta do szyi kobiety jednocześnie obnażając kły. Nie zdawał sobie sprawy, że tak mocno pragnął krwi. Zatracił się w jej smaku. Od tysiąca lat nie potrafił nadziwić się, że coś może być dla niego tak ogromnym zbawieniem.
~~
  Damon Salvatore spędził poranek w towarzystwie Rebeki. Wspólnie popijali Bourbon, słuchali muzyki i opowiadali. Blondynka ze swojej perspektywy przedstawiała mu minione wieki. Wytłumaczyła jak naprawdę wyglądała sytuacja za czasów pierwszej wojny światowej. Obydwoje byli złowrogimi wampirami, a przy sobie stawali się zupełnie łagodni. Brunet odważył się opowiedzieć o swoim dawnym życiu. Wspomniał przy Rebece jak wyglądało jego dzieciństwo i dlaczego skończył jako płatny zabójca. Czas płynął nieubłaganie, lecz Klaus zniknął i dzięki temu pozwolił tej dwójce rozkoszować się swoją obecnością.
  -Polubiłbyś mnie w ubiegłym wieku. Byłam niesamowicie zaradna, odważna ale i w pewnym stopniu ciekawa rozwijającego się życia – odezwała się blondynka kończąc kolejną szklankę.
  Wypili już naprawdę dużo. Kiedy wampiry chciały uniknąć pragnienia krwi, upijały się. Zarówno Damon, jak i pierwotna wampirzyca w każdej chwili mogli udać się na wspólne polowanie. Wizja dalszego picia i przy tym szczerych rozmów podobała się obu nieco bardziej.
  -Właściwie lubię cię teraz – odparł Salvatore szarmancko się uśmiechając.
  Potem pili w ciszy, co jakiś czas spoglądając na siebie. Mężczyzna pierwszy raz dostrzegł delikatność w najstarszej wampirzycy świata. Nie była taka, jak podczas ich pierwszego spotkania. Teraz nikogo nie udawała, nawet nie zachowywała się jak wampir. Kilka razy powtórzyła, że bycie człowiekiem, choć przez chwilę, jest jej największym marzeniem, tym nieosiągalnym. Tłumaczyła, że ogromnie tęskni za ludzkimi sprawami, które odeszły wraz z jej śmiercią ponad tysiąc lat temu. Dostrzegł, że blondynka ma piękne, diamentowe oczy, które były zwierciadłem jej niewinnej duszy. Głęboko w sobie nie była krwiożerczym wampirem, tylko zagubioną dziewczyną, która straciła wszystko i wszystkich.
  Kiedy Damon wyciągał wnioski na temat wampirzycy, ona nie pozostała mu dłużna. Także co jakiś czas wpatrywała się w niego snując własne teorie. Według niej był kimś bardzo tajemniczym, ostrożnym ale i chaotycznym. Urzekł ją sposób w jaki kiedyś podchodził do życia. Uważała go za przystojnego mężczyznę budzącego podziw u kobiet. Domyślała się, że znalazłoby się wiele, które dobrowolnie pozwoliłyby, aby je ugryzł. Damon był kimś w rodzaju amanta, który z lekkością podchodził do życia wampira.
  -Nie sądziłem, że będę w stanie normalnie z tobą rozmawiać – powiedział mężczyzna nadal popijając trunek.
  Wzbudził tymi słowami śmiech Rebeki.
  -W porównaniu do mnie jesteś taki młodziutki. Cóż przyznam Salvatore, że zafascynowałeś mnie – dopowiedziała szybko.
  Gdyby ktoś teraz pojawił się w pokoju, od razu domyśliłby się, że pomiędzy tą dwójką wytworzyła się pewnego rodzaju chemia. Oni tylko to pielęgnowali.
~~
  Po wyjściu Rebeki Mikaelson, do Damona powróciły wszystkie złe emocje. Znów czuł poirytowanie i ogromny głód. Gdyby był człowiekiem, byłby niezwykle pijany. W takiej sytuacji alkohol zatrzymał głód i powodował tylko lekkie wstawienie. Zastanawiał się czy powinien udać się na polowanie. Przed swoim wyjściem, Klaus zalecił mu by pozostał w domu. Salvatore był pierwotnemu wdzięczny za wzięcie go pod swoje skrzydła, więc postanowił go posłuchać.
  Próbował przypomnieć sobie szczegóły ze swojego życia. Przemiana w wampira pozbawiła go konkretnych wspomnień związanych z bliskimi. Właściwie odczuwał jakby nigdy nie posiadał rodziny ani przyjaciół. Samego momentu, w którym zginął również nie pamiętał. Były sprawy, które chciałby wyjaśnić, gdyby cokolwiek czuł. Wyłączył swoje uczucia już dawno. Stał się bezwzględnym wampirem niemyślącym o czymś takim, jak ludzkie życie. Z opowiadań Niklausa dowiedział się, że jego przeszłość depcze im po piętach i trzeba jak najszybciej pozbawić ich tropu. Młody wampir nie do końca pojmował słowa hybrydy, ale wiedział, że warto go posłuchać.
  Za pomocą telepatii przywołał do pomieszczenia Jade. Zanim po raz pierwszy ją ujrzał, nie pamiętał o jej istnieniu. Tym razem Rebekah wyjaśniła mu, skąd zna brunetkę. Z każdym słowem pierwotnej wracały do niego wspomnienia. Pamiętał o romansie z Thirlwall i nieplanowanej ciąży. Nie zrobiło mu się smutno, gdy dowiedział się, że dziecko nie przeżyło przez znęcanie się Klausa. Właściwie jego nienarodzony potomek nigdy go nie obchodził.
  Jade stanęła zupełnie przerażona przed jego fotelem. Była zmęczona i wycieńczona. Salvatore postanowił poudawać, że jej współczuje.
  -Jade, gdybym tylko mógł to bym cię stąd wypuścił. Wszystkim rządzi tutaj Klaus, a ja nie mam na niego wpływu. Bądź silna, przetrwaj – odezwał się śmiertelnie poważnie.
  Dostrzegł zaskoczenie na twarzy brunetki. No tak, jeszcze niedawno się nią żywił. Naprawdę spodobało mu się wywoływanie fałszywej nadziei. Widział jak z każdą sekundą jego była kochanka promienieje. Wyczuwał, że oczekuje od niego pomocy i wsparcia. W tym właśnie momencie zdał sobie sprawę, jak brunetka potwornie się myli. Podszedł do niej powoli i z gracją. Była rozluźniona po jego dodających otuchy słowach. Uśmiechnął się zawadiacko będąc kilka centymetrów od niej. Spoglądali sobie w oczy jak para rozpalonych kochanków. Damon pocałował Jade nagle i zachłannie. Była to część jego złowieszczego planu. Kiedy dostrzegł, że dziewczyna w pełni mu się oddała, przestał składać na jej szyi lekkie całusy.
  Wysunął swoje ostre jak brzytwa kły zupełnie bezdźwięcznie. Dzięki temu jego przyszła ofiara nawet się nie wzdrygnęła. Jeszcze kilka razy cmoknął miejsce, które chciał ugryźć. Po chwili pulsująca krew stała się dla niego czymś w rodzaju narkotyku. Gdy ugryzł, jego ofiara przerażona krzyknęła. Nie uciszył jej, to wzbudziło w wampirze jeszcze większe podniecenie. W przeciągu kilku minut  wyssał z niej mnóstwo krwi, powodując słabość Jade. W zasadzie nie planował jej zabić, więc gdy tylko odpowiednio się zaspokoił to podał jej własnej czerwonej cieczy, by się zregenerowała.
~~
  Kolejnego dnia poszukiwań, które znów przyniosły niepowodzenie, Valerie potrzebowała pobyć sama. Doceniała, że tak wiele osób usiłuje znaleźć zarówno Damona jak i Klausa. Irytował ją jednak fakt, że ciągle byli w tym samym miejscu. Ich poszukiwania się nie ruszały, nie było właściwie żadnego tropu. Nikt z nich nie wiedział czy Salvatore jako młody wampir opuścił stan Waszyngton czy pozostał niedaleko Seattle. Nina, jako, że była krwiopijcą przeszukiwała okoliczne lasy. Każdy dzień kończył się dla nich tak samo. Val nie traciła nadziei, w końcu chodziło o jej przyjaciela. Gdyby jednak wpadła na jakiś trop…
  Przechodząc obok niewielkiego sklepiku z gazetkami jej uwagę przykuła codzienna prasa. Jeden z nagłówków miejscowej gazety wzbudził w blondynce zainteresowanie. Sięgnęła po nią od razu otwierając na właściwej stronie. Stanęła w kącie by móc spokojnie czytać. 

Potworne ataki, ciała wyssane z krwi, rytualne zabójstwa
Policja stanu Kalifornia zdecydowała się ujawnić szczegóły masowych zbrodni na tym terytorium. Jak wiadomo, znaleziono piętnaście ciał wyssanych z krwi. Służby początkowo wskazywały na dzikie zwierzęta, jednak większość ofiar pozbawiona była także głów. Niektóre zwłoki morderca przywiązywał do dziwnych miejsc takich jak: drzewa, latarnie czy nawet maszty statków. Policja doszukuje się tutaj zbrodni rytualnych ze względu na to, że każda zmarła osoba miała własną krwią napisany numer, która jest w kolei. Mieszkańcy stanu panikują, boją się wręcz wychodzić z domu. Póki co nie wiadomo czy winowajcą jest kobieta, czy mężczyzna. Warto jednak zauważyć, że ofiary to głównie młode dziewczyny stanowiące kanon piękna. Policja prosi o szczególną ostrożność oraz o nieopuszczanie domu samotnie po zmroku. Jeżeli zbrodniarz nadal jest w Kalifornii to uderzy ponownie.
Jeżeli wiesz cokolwiek w tej sprawie, masz własne podejrzenia albo znałeś którąś z ofiar, odezwij się. Nie czekaj na kolejne bestialskie zbrodnie. 


  Valerie od razu powiązała koniec z końcem. To musiał być znak. Już wiedziała gdzie powinni się udać, by odnaleźć Damona.

1 komentarz:

  1. ANGLIA, WOJNA SECESYJNA, XIXw.
    TRAFIŁAŚ 3 RAZY W 100!
    Damon i Rebekha...
    Wierzę, że Rebekha jest postacią pozytywną i nawróci mi go xd
    Potomek Jade nie przeżył. POTOMEK JADE NIE PRZEŻYŁ. NIE.PRZEŻYŁ.
    ...
    ZABIJE!!!!!!!!!!!!!!!!
    Jeny ja tak jej współczuje. Tylko po jaką cholerę Damon przemienił ją w wampira? Coś czuję, że się o to pokłócą z Klausem
    Valerie zabieraj Damona i daj mu w twarz by oprzytomniał!
    Ogólnie wszystko ładnie pięknie (poza sytuacją z Jade) ale mam jedno pytanie..
    CO Z PERRIE I ZAYNEM? Wygrali w końcu w stym kasynie czy jak?


    Czekam z niecieprliwością <3
    Kocham cię :*

    OdpowiedzUsuń