niedziela, 10 stycznia 2016

Chapter 1 ''I am the future you lost in the past...''

  Damon Salvatore założył na siebie najstarsze ubrania. Nie dbał o swój wygląd, już nie obchodziły go jego włosy. Nie ćwiczył, nie uśmiechał się. Wyglądał jak wrak człowieka. Od dawna nie rozmawiał z ludźmi, zaszył się w mieszkaniu i cierpiał. Jadł niewiele, ciągle spożywał Bourbon. Strata ukochanej pogrążyła go w mroku.
~~
  Mężczyzna pierwszy raz od pogrzebu postanowił odwiedzić grób Niny. Nie potrafił patrzeć na to miejsce z myślą, że odeszła. W ciągu jednej pełni księżyca stracił tak wiele. Miłość jego życia umarła, podobnie jak przyjaciel od dzieciństwa. Został zdradzony przez matkę, pokonany przez wroga. Był przy nim tylko brat, z którym nie dogadywał się najlepiej.
  Alkohol pulsował mu w żyłach. Narkotyki, które zażył powodowały adrenalinę. Jednak dalej pamiętał, że jej z nim nie ma. Nie będzie. To koniec.
  Nawet nie zauważył kiedy nogi poniosły go w to miejsce, gdzie pożegnał się z nią kilka dni temu. Usiadł na mokrej trawie i przeklinał samego siebie, że na to wszystko pozwolił, że był draniem. Spojrzał w gwiazdy.
  - Japońskie latarnie są symbolem uwalniania przeszłości. Cóż… nie jesteśmy Japończykami. Wiesz kim oni są? Dziećmi. Lubiącymi światło świec sprawiających, że wszystko jest ok. Lub nawet wypowiadającymi modlitwę. Głupie, nienormalne, denerwujące małe dzieci. Wiem, co chcesz powiedzieć… ‘To sprawia, że czują się lepiej’. Więc jak długo? Minutę? Dzień? Co za różnica? Ponieważ to koniec. Kiedy kogoś tracisz żadna świeca, żadna modlitwa nie może naprawić faktu, że jedyną rzeczą jaką masz jest dziura w twoim życiu, a wszystko na czym ci zależało jest tylko skałą z urodzinowym dopiskiem wyrytym na niej. Więc dzięki.. Dziękuję za pozostawienie mnie tutaj po to, by mnie niańczyć, bo powinienem być tam już dawno..- napis, który miał przed sobą spowodował falę łez. Ten zimny, bezduszny, on płacze. Bo tęskni. Bo kocha.
  Ze łzami w oczach spoglądał na grób. Całe jego życie straciło dla niego sens. Usłyszał kroki, nawet nie spojrzał kto zmierza w jego stronę. Osoba usiadła obok niego, na malutkiej ławeczce.
  -Rozumiem, że jest ci ciężko, Damonie ale pozwól sobie pomóc.- słowa Perrie dopiero po chwili do niego dotarły.
  Wziął łyka bourbonu, który zabrał ze sobą z domu. Nie rozstawał się z butelką trunku odkąd jego serce zostało złamane.
  -Oczekuję, że dasz mi w końcu spokój.- odezwał się ponurym głosem.
  -Dlaczego nikogo do siebie nie dopuszczasz?- zapytała cicho.
  Obecność Edwards zdenerwowała mężczyznę. Nie potrzebował słów pocieszenia, użalania się nad nim z powodu straty najważniejszych osób w życiu. Perrie i Zayn obchodzili się z nim jak z jajkiem. Wstał z ławki i z cisnącymi się łzami spojrzał ostatni raz na grób ukochanej. W końcu przypomniał sobie o nieproszonym gościu.
  -Nic mnie nie obchodzi co o tym myślisz, Perrie. Zrozum, że życie straciło dla mnie sens. Nie chcę z tobą rozmawiać, daj mi w końcu spokój.- warknął i rzucił pustą butelką.
  Perrie patrzyła smutnym wzrokiem na oddalającego się Damona. Mimo tego, że nie znała go wcześniej, współczuła mu piekła przez jakie przeszedł. Jej chłopak, nie bardzo przejął się ponownym zniknięciem matki. Salvatore natomiast szukał jej wszędzie, chciał pomścić Ninę i Enzo. Miał nadzieję, że jako czarownica jest w stanie ich wskrzesić.
  Blondynka nie miała nigdy okazji bliżej poznać Dobrev. Teraz, kiedy spoglądała na jej grób, żałowała, że to wszystko przytrafiło się właśnie jej bliskim.
  -Jemu tak bardzo cię brakuje. Nie spotkałam nigdy tak fałszywej matki. Zrobię wszystko, aby twoja śmierć nie została zapomniana.- niedbale uśmiechnęła się do małego zdjęcia Niny.
  Powolnym krokiem ruszyła do samochodu. Wydarzenia kilku ostatnich dni źle odbiły się na wszystkich. Zayn rzadko bywał w domu. Unikał tematu matki i Klausa. Żył tak jakby nic się nie wydarzyło. Próbował nawiązać bliższą relację ze starszym bratem. Za każdym razem wszyscy, którzy chcieli rozmawiać z Damonem zostali odtrącani.

~~
  Telefony w mieszkaniu płatnego zabójcy urywały się od rana. W pracy nie pojawiał się od dawna. Nie interesowały go losy jego firmy. Kiedyś ogromną przyjemność sprawiało mu zabijanie za pieniądze. Teraz wciąż przed oczami miał Klausa pożywiającego się Niną. Widział jak odbiera z niej życie, która miała spędzić z nim.
  Usłyszał dzwonek w drzwiach. Niechętnym krokiem ruszył by otworzyć. Tym razem jego oczom ukazał się Zayn.
  -Strasznie wyglądasz.- rzucił na starcie.
  Damon delikatnie się uśmiechnął. Jednak było go stać tylko na tyle.
  -Masz dla mnie to o co prosiłem?- zapytał opróżniając szklankę z trunkiem.
  -Damon, rozumiem twoją sytuację ale narkotyki, które ci przynoszę wyniszczają cię. Kiedy ostatnio oglądałeś się w lustrze? Jadłeś porządny posiłek jeszcze z Niną, prawda? Bracie nie mogę ci pozwolić abyś dalej tak wyglądał. Weź się w garść i pomóż mi szukać matki. Wiesz, że skoro jest czarownicą może potrafi wskrzesić Ninę i Enzo. Tylko przestań pić, cholera.- Zayn spojrzał z wyczekiwaniem na starszego brata.
  -Nie wiesz o czym mówisz. Nie znasz naszej matki tak dobrze, jak ja. Kiedy mnie zostawiła wiele razy próbowałem ją znaleźć. Ukrywała się tak dobrze, że w końcu odpuściłem. Ona nie chce być znaleziona, szczególnie teraz, kiedy moim kosztem znów jest z tą swoją rodzinką.- odpowiedział.
  Damon Salvatore kiedy miał ledwie 17 lat matka opuściła go po raz pierwszy. Cierpiał niemiłosiernie mimo tego, że już wtedy nie dopuszczał do siebie żadnych uczuć. Chłopak w jego wieku potrzebował kogoś bliskiego. Na ojca nigdy nie mógł liczyć. Giuseppe nienawidził swojego syna, za wszystko. Bił małego Damona od zawsze. Matka mężczyzny także cierpiała, wdała się w romans. Kiedy okazało się, że jest w ciąży z innym Giuseppe wpadł w szał. Potem odeszła od męża i wszystkie sprawy doprowadziły ich do tej sytuacji.
  -Damon, proszę cię.- z namysłu wyrwał go głos młodszego brata.
  -Daj mi jeszcze trochę czasu. Odezwę się kiedy będę gotowy. Zostaw mnie samego.- odpowiedział Salvatore.
  Zayn posłuchał brata. Widział nareszcie cień nadziei w nim. Wsiadł do swojego auta. W oddali zobaczył zbliżającego się Jamesa. Schował się przed kumplem jednak ten od razu go zauważył. Bez żadnego słowa wpakował się Malikowi do samochodu.
  -Gdzie zaginąłeś, stary?- zapytał James.
  Zayn wiedział, że spotkanie z przyjacielem skończy się jak zwykle.
  -Miałem pewne problemy rodzinne.- odpowiedział wymijająco.
  -Dobrze, że w końcu się spotkaliśmy. Jak z Perrie?- zapytał.
  -Coraz lepiej. Wiem dokąd chcesz jechać ale ja nie jestem pewny.- odpowiedział zgodnie z prawdą.
  Malik w ostatnim czasie przestał chodzić na imprezy, spotykać się z kumplami. Widział, jak jego ukochana promienieje z każdym dniem. O przeszłości nikt nie wspominał. Teraz kiedy wszystko powróciło do Zayna, wiedział, że znów wpadnie w sidła uzależnień.
  -Malik, znam cię od zawsze. Pamiętasz o naszej umowie?- w tym momencie Zayn  nie był w stanie już odmówić.
  Ruszył samochodem w kierunku ich ulubionego klubu. Kiedy już tam dotarli od razu poszli do toalety. Impreza mogła zacząć się tylko po kokainie.
  Zayn poczuł się jak w niebie kiedy znów czuł działanie narkotyku.
~~
Witajcie!
Ruszamy pełną parą z drugą częścią.
Wybaczcie, że rozdział jest dość krótki. Wiem, że na początku jest trochę nudno ale tak właśnie wygląda życie osoby która straciła wszystko :(
Nie wiem czy wam mówiłam ale na wszelki wypadek powiem, że zmienili się bohaterowie, pojawiło się kilka nowych więc jak jesteście ciekawi to zajrzyjcie tam.
(chyba że już to zrobiliście XD)
Kolejny rozdział wkrótce 
Karo <3

3 komentarze:

  1. Rozdział jest smutny,
    przygotowałaś mi parę chusteczek?
    No, bo wiesz...
    Poczułam się jak Damon sama nie wiem, dlaczego.
    Być możliwe, że znam jego ból, albo po prostu nie.
    Najbardziej mnie zabolało, że jest takim pesymistą.
    Ma takie spojrzenie na świat.
    Mam nadzieję, że Perrie i Zaynowi uda się.
    Chociaż Zayn niech się trzyma z dala od narkotyków...
    Czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Huraaa! Zaczynamy drugą część. Oczywiście będzie się działo ^^
    "Chapter.1 ''I am the future you lost in the past...'' od razu tytuł przyciągnął moją uwagę :) Uwielbiam tą piosenkę <33 Zawsze trafiasz w mój gust jak to możliwe? hahaha chyba jestes za dobra w pisaniu
    Mój biedny Damon :( Teraz musi doświadczać tyle bólu :'( Szkoda mi go strasznie, bo jest naprawdę wspaniałą postacią i kto jak kto z bohaterów na tym blogu, to on najmniej zasługuje na takie rzeczy...
    " - Japońskie latarnie są symbolem uwalniania przeszłości. Cóż… nie jesteśmy Japończykami. Wiesz kim oni są? Dziećmi. Lubiącymi światło świec sprawiających, że wszystko jest ok. Lub nawet wypowiadającymi modlitwę. Głupie, nienormalne, denerwujące małe dzieci. Wiem, co chcesz powiedzieć… ‘To sprawia, że czują się lepiej’. Więc jak długo? Minutę? Dzień? Co za różnica? Ponieważ to koniec. Kiedy kogoś tracisz żadna świeca, żadna modlitwa nie może naprawić faktu, że jedyną rzeczą jaką masz jest dziura w twoim życiu, a wszystko na czym ci zależało jest tylko skałą z urodzinowym dopiskiem wyrytym na niej. Więc dzięki.. Dziękuję za pozostawienie mnie tutaj po to, by mnie niańczyć, bo powinienem być tam już dawno..- napis, który miał przed sobą spowodował falę łez." ZARAZ SIĘ POPŁACZĘ ;_; JUŻ KIEDYŚ TO WIDZIAŁAM GDZIEŚ, ALE I TAK CHCE MI SIĘ PŁAKAĆ PRZEZ TO ;_;
    Szkoda, że TO ZAWSZE MUSZĄ BYĆ BŁĘDY DOROSŁYCH.... TO DLATEGO KOCHANY DAMON JEST TAKI ZŁY PRAWDA? .... "Damon Salvatore kiedy miał ledwie 17 lat matka opuściła go po raz pierwszy. Cierpiał niemiłosiernie mimo tego, że już wtedy nie dopuszczał do siebie żadnych uczuć. Chłopak w jego wieku potrzebował kogoś bliskiego. Na ojca nigdy nie mógł liczyć. Giuseppe nienawidził swojego syna, za wszystko. Bił małego Damona od zawsze. Matka mężczyzny także cierpiała, wdała się w romans. Kiedy okazało się, że jest w ciąży z innym Giuseppe wpadł w szał. Potem odeszła od męża i wszystkie sprawy doprowadziły ich do tej sytuacji."
    Do bohaterów zaraz chętnie zajrzę, bo trzeba obczaić co tam dodałaś, haha :)
    Właśnie... Tak wygląda życie osoby, która straciła wszystko ;_;
    DOBIŁAŚ MNIE TYM ROZDZIAŁEM...
    CZEKAM NA NASTĘPNY <333
    -K.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam rostroje emocjonalne, a ty mi tu taki rozdział dajesz ;_;
    (T.T)
    Rozumiem, że mnie nienawidzisz? Grrrr (teraz na Ciebie warczę). Trzeba zobaczyć nowych bohaterów :D
    Z jednej strony niby wiedziałam, że to Zayn załatwia mu narkotyki ale myślałam, że może postanowisz mnie zaskoczyć :D
    Dzieciństwo Damona było straszne :c
    Ale wiesz Giuseppe wcześniej miał drewnianego chłopca XD
    Nie jest przyzwyczajony do żywego XD
    Przepraszam, powinnam płakać ale jakoś nie mogę ;_;
    Od 3 dni płaczę przez ff ;_;
    To już chyba przesada ;_;
    Strasznie wkurwia mnie ten kolega Zayna powinien dać mu spokój ;_;
    Oni wgl wiedzą o Pezz?
    ZAYNIE JAVAADZIE MALIKU JAK ŚMIESZ?! NIE NA TAKIEGO CIĘ WYCHOWAŁAM (tak jest adoptowany, ale shhh on o tym nie wie)


    "Am I still not good enough?
    Am I still not worth that much?
    I'm sorry for the way my life turned out
    I'm sorry for the smile I'm wearing now
    Guess I'm still not good enough"
    Jedna z piękniejszych piosenek z Salute *.*
    No dobra wszystkie są pięknę :)))





    To już koniec tego komentarza
    *łzy*
    Mam nadzieję, że uśmiechasz się jak to czytasz (staram się być zabawna czasami xd) i chciałam Cię chodź trochę rozbawić xd



    Kocham Cię <3

    Do zobaczenia :*

    OdpowiedzUsuń