wtorek, 31 stycznia 2017

Chapter 10 ''I promise you won’t ever see me cry don’t feel sorry...''



  Tak ciemna i cicha noc jest odpowiednia na polowanie. Damon Salvatore i Klaus Mikaelson uwielbiali zabijać zagubione w lesie osoby. Rodzice przecież zawsze opowiadają swym dzieciom, by nie wybierały się po ciemku w niebezpieczne miejsca. Jednak większość ludzi już jako dorośli nie zwracają uwagi na słowa matki i ojca. Dlatego dwójka wampirów tropiła w kalifornijskim lesie kolejne pożywienia. Ku ich radości szybko wpadli na ludzi, którzy rozłożyli biwak. Dużo słyszy się o zabójstwach w takich miejscach, lecz mimo to człowiek zafascynowany grozą ciągle wraca. Obserwowali zza drzew jak siedzą wokół ogniska. Śmiali się, a jedna para całowała się trochę dalej. Klaus już wyobrażał sobie jaką masakrę tu urządzą. Zabijanie bez poznania strachu ofiary po krótkim czasie zaczyna być nudne, dlatego dwójka istot nadprzyrodzonych postanowiła trochę się zabawić przed posiłkiem. Mikaelson przemienił się w wilkołaka, ponieważ dzięki umowie z Lily Salvatore mógł to robić kiedy tylko chciał. Damon z zazdrością przyglądał się umiejętnościom starszego kolegi. Także pragnął być hybrydą, lecz to niemożliwe. Rebekah tłumaczyła brunetowi, że najpierw trzeba być wilkołakiem, nie wampirem, by stać się tą wybuchową mieszanką. Niklaus przemieniony w wilka zaczął się powoli skradać. Nie chciał być zauważony od razu. Potulnie podszedł do jednej z kobiet, która ku jego radości, nie wystraszyła się. Zachowywał się jak udomowione zwierzę i już po chwili został otoczony przez biwakowiczów. Kiedy jeden z mężczyzn chciał go pogłaskać, Klaus złapał za jego rękę i po prostu ją odgryzł. Zaczęli krzyczeć, a krew lała się wzdłuż ciała. W tej chwili do gry przyłączył się Salvatore. Przybrał na twarz strach i chęć pomocy ludziom.
  -Co tutaj się stało? – zapytał z udawanym przejęciem w głosie.
  -Wilk nas zaatakował. Nie sądziliśmy, że podchodzą tak blisko ludzi – odpowiedziała jedna z przerażonych kobiet.
  Damon zaśmiał się nie potrafiąc się powstrzymać. Bawił go ich strach i cierpienie na twarzy zranionego mężczyzny. Spojrzał na Klausa przemienionego w wilkołaka. Na ich oczach wrócił do swojej ludzkiej postaci. Teraz stały przed nimi dwie istoty nadprzyrodzone ukazując kły. Zaczęli uciekać, a pościg to coś, co Salvatore lubił najbardziej. Ruszył za kobietą i mężczyzną, którzy wcześniej tak zachłannie się całowali. Dopadł faceta już po kilkunastu metrach, a jego partnerkę zostawił sobie na później. Postanowił dać jej fory i sprawdzić jej szybkość. Rozszarpał gardło niczym dzikie zwierzę. Poczuł ukojenie gdy do jego buzi spłynęła ciepła krew. Krzyki ofiary tylko zachęcały go do większych tortur. Kiedy poczuł, że jest bliski śmierci złamał mu kark i odrzucił w bok. Uśmiechnął się, gdy nasłuchiwał, w którą stronę pobiegła kobieta. Ruszył za nią nadal czując głód.
W tym samym czasie, niedaleko Klaus rozprawiał się ze swoimi ofiarami. Wypijał krew z nadgarstków albo z szyj. Krzyki roznosiły się po całym lesie i pierwotny wampir miał nadzieję, że przyniosą więcej ciekawskich. Chciał prawdziwej rzezi, największej od dawna. W końcu została mu jego pierwsza ofiara. Mężczyzna po stracie przedramienia był coraz słabszy.
  -Czym ty do cholery jesteś? – zapytał przerażony.
  -Czy grzechem byłoby gdybym po raz kolejny powiedział, że jestem koszmarem ludzkości?
  Zaśmiał się złowrogo po czym rzucił się na niego. Rozrywał jego tętnicę i ochoczo pozbawiał krwi. Wyrwał mu przy tym obie ręce, by jeszcze mocniej cierpiał. Odrzucił go umierającego i butem przygniótł do mchu. Upewnił się, czy jego serce przestało bić. Udał się na poszukiwania swojego młodszego sobowtóra.
  Damon przyparł osobniczkę płci pięknej do drzewa. Chciał się zabawić nim pozbawi ją życia. Zamykała oczy nie potrafiąc patrzeć na wampira umazanego krwią narzeczonego. Dopiero gdy trochę się uspokoiła, spojrzała na niego. Miał oczy czarne jak tamta noc.
  -Dlaczego się tak boisz? – spytał drwiąco.
  -Zabiliście wszystkich moim przyjaciół – jęknęła.
  Zastanawiał się dlaczego ludzie tak bardzo przywiązują się do siebie. Bycie wampirem było lepsze, gdy nie liczyłeś się z innymi. Nie musiałeś cierpieć po stracie bliskich, ponieważ wszystkich od siebie odepchnąłeś.
  -Dołączysz do nich.
  Szybko ją zabił. Nie była odpowiednią osobą na dłuższą rozmowę. Opuścił ciało wzdłuż drzewa i za sobą zastał Klausa. Uśmiechnęli się do siebie dumni z tego ile żyć udało im się zabrać.
~~
  Nina nie chciała spotkać Damona. Wiedziała, że jest zupełnie kimś innym. Trudno by jej było patrzeć na ukochanego, który stał się bezuczuciowy i bezwzględny. Dlatego udało jej się wytropić dom, w którym mieszkał wraz z rodzeństwem pierwotnych. Kilka wieczorów z rzędu z lasu obserwowała jak żyją. Krzyki ich kolejnych ofiar roznosiły się wokół posiadłości. Obawiała się ujrzenia Klausa, od którego cały koszmar się zaczął, jeszcze w Bułgarii. Miała jednak swój własny plan, z którym nie zamierzała się podzielić. Wiedziała, że Valerie chce zemsty. Nina planowała odbić Damona spod władzy Mikaelsonów i zabrać go w bezpieczne miejsce. Była pewna, że zaboli ją widok nowego bruneta. Bardziej obawiała się, że nie uda jej się przywrócić człowieczeństwa do ukochanego.
  Tego wieczoru odważyła się podejść bliżej. Nasłuchiwała pod drzwiami chcąc upewnić się, że mężczyzn nie ma w domu. W końcu była pewna, że jest tylko Rebekah. Ich stosunki nigdy nie były dobre, a gdy spowodowała wypadek Damona, tylko znienawidziła blondynkę jeszcze mocniej. Zakradła się do środka mijając ciała kobiet. Urządzili sobie niezłą ucztę z żyć niewinnych osób.
  -Szukasz tutaj czegoś? Miło cię widzieć Nino – usłyszała za sobą, gdy była już w salonie.
  Ten piskliwy i denerwujący głos rozpoznałaby wszędzie. Przypomniała sobie czasy, kiedy razem były uwięzione w piekle. Cudem wytrzymała z irytującą wampirzycą.
  -Czego chcecie od Damona? Zabieracie mu resztki człowieczeństwa, tylko nie rozumiem w jakim celu go tutaj trzymacie – odezwała się robiąc kilka kroków w tył.
  Uśmiechnęła się trzymając szklankę z alkoholem w ręce. Odkąd blondynka wróciła z piekła uwielbiała nowoczesne trunki.
  -On jest tu z własnej woli, kochana. Muszę ci powiedzieć, że jest naprawdę boskim i gorącym facetem – wiedziała jak sprowokować Dobrev.
  -Niech Klaus przestanie w końcu kontrolować mojego ukochanego – warknęła poddenerwowana.
  -Szybko zapomniałaś o moim najstarszym bracie. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że Elijah odszedł chcąc dać ci drogę wolną z Damonem. Spóźniłaś się, od dawna nie uprawiałam tak cudownego seksu – niewiele już brakowało by Nina rzuciła się na tą idealnie wypielęgnowaną blondynkę.
  -Spałaś z nim? – zapytała wahając się.
  Nie zdążyła jednak usłyszeć odpowiedzi. Do domu wróciły pozostałe wampiry. W progu stał Niklaus przyglądając się konfrontacji kobiet. Po chwili wszedł także Damon, cały umazany we krwi. Szybko domyśliła się, że znów zapolowali na niewinnych ludzi. Spojrzała prosto w oczy swojemu ukochanemu.
  Kiedy Salvatore dostrzegł Ninę z początku był wściekły. Miał dość odwiedzin ze strony dawnych znajomych. Gdy tak na nią patrzył wspomnienia zaczęły powracać. Przed oczami miał sytuację, w której się poznali, a potem wspólnie zabili grupę przestępców. Nie rozumiał co się z nim dzieje i dlaczego obecność brunetki wywołała w jego wnętrzu takie poruszenie. Dostrzegł w jej tęczówkach blask i z przyjemnością błądził wzrokiem po twarzy wampirzycy. Była taka piękna i na tyle odważna, by się u nich pojawić. Poczuł bolesny uścisk w sercu, które na jej widok po prostu oszalało. Momentalnie całe pragnienie, złość i bezduszność gdzieś odeszły. Od dawna nie czuł się tak dobrze. Nie potrafił racjonalnie wyjaśnić co się z nim dzieje. Oczywiste było jednak to, że stęsknił się za jej widokiem, bo ciągle kochał Bułgarkę. Lecz to było coś, do czego nie mógł się przyznać. 

~~~~~
Zemsta Val wkrótce!


środa, 25 stycznia 2017

Chapter 9 ''I am in a place where I’m losing the direction of my life...''



  Zayn musiał znosić samotność. Budził się w łóżku bez swojej ukochanej, jadał śniadanie w towarzystwie jedynie muzyki. Perrie całymi dniami siedziała przy Valerie, a nawet zostawała u niej na noc. Chłopak rozumiał jaka jest sytuacja, ale uważał, że normalną rzeczą jest to, że także potrzebuje blondynki. Musiał się czymś zająć. Teraz kiedy przestał brać udział w wyścigach i zapomniał o narkotykach, najzwyczajniej w świecie, nudził się. Jego ostatnie spotkanie z bratem zakończyło się klęską. To nie był dawny Damon. Chociaż brunet zawsze był bezduszny, teraz było jeszcze gorzej. Nie przyjmował do siebie żadnych uczuć, nawet wspomnienie o jego ukochanej nie zrobiło na nim wrażenia. Zayn powoli godził się z myślą, że Salvatore odszedł w mrok. Zabrał najpotrzebniejsze rzeczy, bo zamierzał się udać w miejsce, którego zawsze pragnął.
  Z dołu obserwował ogromną firmę swojego brata. Zastanawiał się kto tym wszystkim zarządza pod nieobecność Damona. Czy jego pracownicy mieli świadomość, że umarł? Stał się wampirem, a takim istotom nie w głowie zajmowanie się płatnymi morderstwami i budową szkół w potrzebujących miastach. Wpadł na pomysł, że mógłby zająć się tą firmą. W końcu poczułby się potrzebny, miałby obowiązki i nie roztrwaniałby pieniędzy zmarłego ojca.
  Wszystko wyglądało tak, jak widział to za pierwszym razem. W firmie nadal pracowało mnóstwo pięknych kobiet. Minął Emily, najbliższą sekretarkę Damona i bez słowa wszedł do jego gabinetu. Podszedł do szafki z alkoholami i nalał sobie szklankę bourbona. Zamierzał zostać nowym płatnym zabójcą.
  -Emily, tu Zayn Malik brat Damona. Przynieś mi nowe zlecenia, jestem w zastępstwie za twojego szefa. Poprosił mnie o to – musiał skłamać, by nie słuchać sprzeciwów nowej pracownicy.
  Już po chwili kobieta pojawiła się w gabinecie z plikiem papierów. Zaczynał nowy rozdział w swoim życiu. Teraz mógł wykorzystać swoją nienawiść do ludzi i głęboko kryjącą się brutalność.
~~
  Perrie Edwards rzeczywiście dużo czasu spędzała z blondwłosą czarownicą. Utożsamiała się z jej cierpieniem, w końcu nie wyobrażała sobie co by było, gdyby umarł Zayn. Widziała w oczach Valerie nie tylko ból, ale i ogromną złość. Tulle planowała wykonać zemstę za to, co stało się Norze. Czarownica zamierzała także odzyskać dawnego Damona. Możliwe to było tylko za pomocą czarów. Do jej przyjaciela nie docierały żadne słowa. Tłumaczyła zabójstwo ukochanej jako ingerencję Klausa w umysł młodego wampira. Dlatego zamierzała pozbyć się pierwotnej hybrydy raz na zawsze.
  Znów popołudnie spędziły na przeglądaniu magicznych ksiąg. Tym razem szukały ogromnej mocy, która zdoła powalić Mikaelsona. Do pomieszczenia weszła Oksana, która także przeżywała śmierć Nory. W mieszkaniu nie było jedynie Niny. Wampirzyca rzadko wracała na noc i nie miała kontaktu z żadną z dziewcząt. W samotności przygotowywała się na spotkanie z Damonem. Wszyscy liczyli, że jej uda się przemówić do dawnej podświadomości bruneta nim zrobią to czary.
  -Macie jakiś pomysł jak załatwimy Klausa? – zapytała zaintrygowana Oksana.
  -Właściwie to tak – zaczęła Valerie – Doskonale wiem, że od dawna pragniesz zabić pierwotnego zgodnie z tym o co poprosiły cię czarownice w Bułgarii. Dlatego ja rzucę zaklęcie, które osłabi zarówno Klausa, jak i Damona, a ty zadasz cios – wyjaśniła.
  Perrie wierzyła, że po rytuale nareszcie nadejdzie upragniona wolność i spokój w życiu jej i Zayna. Ona też pragnęła by Damon wrócił do Seattle. Nigdy nie miała z nim wspaniałych relacji, bo Salvatore nie bardzo akceptował jej obecność. Jednak gdy widziała przywiązanie Malika do brata i ból, który przejawiał się gdy go nie było, musiała zaangażować się w jego powrót.
  -Co ja mam zrobić? – zapytała.
  -Dla ciebie przygotowałam ważne, ale niebezpieczne zadanie. Będziesz musiała zwabić Damona i Klausa do lasu. Obiecuję, że magia da ci ochronę.
  -Zgoda – uśmiechnęła się niebieskooka, czując się potrzebna.
~~
  Zayn analizował zlecenia bardzo dokładnie. Było ich mnóstwo, w końcu od zniknięcia Damona minęło dużo czasu. Wiedział, że nie wykona niektórych wyimaginowanych próśb klientów. Wziął do ręki kolejną kartkę, na której spoczywały dwa zlecenia:

Niall Horan – oszustwa podatkowe i znęcanie się nad rodziną
Fourth Avenue Seattle
Numer 39
Prośba: Zabójstwo nożem kuchennym

   Zaśmiał się czytając prośbę klienta z pobliskiego miasta. Spojrzał na dół kartki.

Jesy Nelson – handel narkotykami
Roosvelt Avenue Seattle
Numer 15
Prośba: Bolesna śmierć

  Postanowił wykonać oba zlecenia. Niall Horan bił swoją rodzinę, zupełnie tak, jak kiedyś on Perrie. Na wspomnienie tego czasu czuł do siebie wstręt. Całe bagno w jego życiu wywołały narkotyki, dlatego pozbycie się ze świata młodej dilerki wydawało mu się konieczne. Dopił trunek i podszedł do szafy z narzędziami śmierci. Zgodnie z poleceniem zabrał nóż oraz pistolet i sznur, którymi miał zamiar powalić Jesy Nelson.
  Najpierw trafił pod adres mieszkania mężczyzny. Odetchnął głęboko, w końcu to było jego pierwsze zlecenie. Wiedział, że najpierw będzie mu trudno, tak jak Damonowi. Z czasem jego brat nie widział nic dziwnego w zawodzie płatnego zabójcy i Zayn też chciał taki być. Poprawił swój krawat, musiał zabijać z klasą. Nim wysiadł z auta, zapalił jeszcze papierosa by uspokoić nerwy. Był pewny, że sobie poradzi.
  Ku jego radości mieszkanie nie było zamknięte. Doczytał na zleceniu, że akurat w tych godzinach Niall był sam w domu. Nie był potworem, który zabija ojca na oczach dzieci. Zastał mężczyznę w łazience, właśnie się golił.
  -Kim pan jest? – zapytał zaskoczony blondyn.
  Zayn zaśmiał się widząc przerażenie kiedy wyciągnął z kieszeni nóż. Ofiara zaczęła się cofać, lecz nie miała szerokiego pola do manewru.
  -Dostałem zlecenie żeby pozbawić cię życia, drogi Horanie – odezwał się Malik.
  Zamachnął się lekko i już po chwili nóż wylądował prosto w brzuchu mężczyzny. Złapał się za część ciała, po czym upadł. Spoglądał na oprawcę oczami pełnymi bólu. Krew lała się po kafelkach, a koszulka Nialla była całą nasączona. Mulat schylił się na wysokość rodzinnego tyrana. Cieszył się, że pozbawia takiego potwora życia. Drugi raz wbił nóż w serce blondyna. Wydał z siebie ostatnie tchnienie i na zawsze zamknął oczy. Malik wykonał telefon do firmy z prośbą o posprzątanie ciała. Wytarł starannie nóż i schował go z powrotem do tylnej kieszeni.
  Wyszedł z mieszkania po kilku minutach. Cieszył się, że uratował niewinną rodzinę. Zastanawiał się jak będą żyli bez ojca, ale był pewny, że szczęśliwie. Teraz rozumiał fenomen pracy płatnego zabójcy. Będąc nim mogłeś pozbyć się potworów z tego świata niekoniecznie ingerując w ten nadprzyrodzony. 

~~~~
W końcu przerwa od Damona i dużo z życia Zayna
Do następnego <3

piątek, 20 stycznia 2017

Chapter 8 ''Why do you fill up my wounds with your dirt...''



  Wyobraź sobie, że ukochana osoba umiera. Tracisz nie tylko jej ciało ale i duszę, którą uwielbiałeś. Słoneczny dzień staje się dla ciebie pochmurny. Całe życie traci sens i nie wiesz co ze sobą zrobić. Mózg nie jest w stanie racjonalnie pracować, bo nie ma już dla kogo. Tak samo serce traci powód do bicia. W chwili śmierci najważniejszej osoby w twoim życiu i ty nie masz po co oddychać. Nie możesz pogodzić się z tym, że nie zobaczysz ukochanej osoby uśmiechającej się do ciebie. Już nigdy nie pocałujesz jej ust i nie przytulisz rozgrzanego ciała.
  Lecz Valerie Tulle nie mogła się tak łatwo poddać. Zaciekle walczyła o swoją miłość już wcześniej. Ona i Nora już raz umarły. Czarownica zamierzała wykorzystać moce, by przywrócić swoją dziewczynę. Przecież w świecie magii wszystko było możliwe.
  Przez całą powrotną podróż do Seattle płakała. Wiozła na tylnych siedzeniach swoją martwą ukochaną. Była zimna i pozbawiona serca. Valerie nie była w stanie nawet myśleć o tym, jak mocno zranił ją przyjaciel. Nie sądziła, że Damon będzie w stanie posunąć się do czegoś takiego. Stracił resztki swojego człowieczeństwa, o które walczyła już wcześniej. Wtedy uświadomiła sobie, że mrok w mężczyźnie pochodzi z jego głębi. Zupełnie tak, jakby wszystkie jego demony zawładnęły ciałem bruneta. Nie mogła się pogodzić z tym, że na to pozwoliła. Przecież gdyby wcześniej go znalazła, to byłaby szansa na odzyskanie dawnego Damona. Lecz gdy teraz widziała jego bezwzględny wzrok zabójcy, musiała liczyć się z tym, że to koniec.
  Zadzwoniła do Perrie i poprosiła by zjawiła się w mieszkaniu Damona. Wampir od dawna w nim nie przebywał więc obecnie należało do panny Tulle. Bez słowa wniosły ciało Nory do środka. Położyły martwą na jadalnym stole. Edwards widząc cierpienie Valerie sama była wzruszona. Nie wyobrażała sobie jak to jest stracić ukochaną osobę. Gdyby na jej miejscu był Zayn… Na pewno zrobiłaby wszystko by go odzyskać.
  -Co zamierzasz zrobić? – zapytała cicho nie wiedząc jak obchodzić się z cierpiącą.
  Czarownica usiadła przy stole trzymając za rękę Norę. Jeździła palcem po jej dłoni i nie wstydziła się łez. Była wyczerpana.
  -Zgromadziłyśmy sporo ksiąg magicznych. Poszukam najlepszego zaklęcia na wskrzeszenie – wyjaśniła łamiącym się głosem.
  Perrie podeszła do dziewczyny nie mogąc dłużej patrzeć na ten przykry obrazek. Przytuliła przyjaciółkę próbując dodać jej otuchy. W tak przykrej chwili Val potrzebowała, by ktoś był obok niej.
~~
  Valerie wyjaśniła swojej towarzyszce jakich słów ma szukać i ofiarowała jej dwie grube księgi do przejrzenia. Blondynka zdawała sobie sprawę jak ciężko będzie wskrzesić Norę. Śmierć przez pozbawienie serca była brutalna i czarownica jeszcze się z nią nie spotkała. Lecz się nie poddawała. Mijały minuty, a potem godziny. Dwie dziewczyny z zapartym tchem przeglądały magiczne spisy szukając czegoś na wybawienie brunetki z krainy śmierci. W końcu Perrie znalazła coś, co przypominało właściwe zaklęcie. Prędko zaniosła księgę numer pięć do obeznanej w temacie magii Tulle. Czytała chwile opis zaklęcia, a potem to, co jest potrzebne do jego wykonania.
  -Tutaj jest napisane, że przywraca do życia osoby po brutalnej śmierci. Jeżeli magia do tego zalicza pozbawienie serca, to się uda – powiedziała rozanielonym głosem.
  -W takim razie co jest nam potrzebne? – zapytała zdeterminowana Edwards.
  -Siedem świec, przedmiot należący do mnie i do Nory oraz krew obecnych przy rytuale osób – przeczytała tłumacząc ze starożytnego języka.
  Perrie nawet nie zastanawiała się czy chce oddać krew. Musiała pomóc Val w odzyskaniu ukochanej i zamierzała zrobić to za wszelką cenę.
  Ustawiły wszystkie świece wokół ciała. Edwards przeczesała włosy Nory zgodnie z poleceniem czarownicy. Najgorszą rzeczą, którą musiały wykonać było wsadzenie serca z powrotem do zmarłej. Tulle ze łzami w oczach umieściła serce na właściwym miejscu. Na piersi nieżywej spoczął łańcuszek Valerie i bransoletka Nory. Ostatnią potrzebną rzeczą była krew. Nacięły swoje nadgarstki, a czerwona ciecz spłynęła do kieliszka.
  -Somno Ritum Per Dax Ritum – zaczęła wypijając krew swoją i Perrie.
  Światło, które dawały świeczki zrobiło się jaśniejsze. Wszystkiemu z boku przyglądała się Edwards.
  -Phesmatos Tribum, Nas Ex Veras, Raverus En Phesmatos Ex Sonos. Resistamus Et Veram Vatus. Raverus Phasmatos Ex Sonos – skończyła i zamknęła oczy.
  W pomieszczeniu zrobiło się czarno. Valerie odczuwała jaką potężną moc wykorzystała. Po kilkunastu sekundach zapaliły światło. Podeszła do Nory i sprawdziła jej puls, był niewyczuwalny.
  -Nie udało się? – odezwała się niepewnie Perrie.
  -Wykorzystałam czarną magię, która zamiast mi pomóc zabrała Norę w jeszcze większą przepaść.
~~
  Damon Salvatore nie mógł pozbyć się z głowy widoku załamanej Valerie. Przecież dawne życie nie liczyło się dla niego. Zabił nie pierwszy raz. Coś jednak wydarzyło się w jego wnętrzu. Czyżby odczuwał ból z powodu grzechu, jaki popełnił? Nie mógł znaleźć sobie miejsca w domu Klausa. Rozmawiał obojętnie z Rebeką i nie zwracał uwagi na krzątającą się Jade. Zachowywał się jak obłąkany i przeszkadzało mu nowe uczucie. Postanowił wybrać się na polowanie. Świeżą krwią chciał zapomnieć o sytuacji z Norą i Valerie. Była piękna i gwieździsta noc. Dużo ludzi wówczas wypuszczało się na spacery. Dzięki temu byli łatwymi zdobyczami dla wampira. Lecz Salvatore zapragnął czegoś innego. Udał się na najmniej używaną drogę w Kalifornii i po prostu położył się na jej środku. Spokojnie obserwował księżyc i noc. Wyczekiwał pierwszego samochodu i swojej kolejnej ofiary. Ból, który objął jego serce nie chciał ustąpić. Rozum przywracał mu krzyki jego dawnej przyjaciółki, gdy widziała jak wyrywa serce Norze. Nie rozumiał dlaczego ten moment utkwił w jego pamięci. Aż w końcu nadjechał upragniony samochód. Damon zaczął swoją grę aktorską. Nadal leżał w poprzek jezdni, lecz tym razem się nie ruszał. Właściwie udawał rannego po wypadku. Auto zatrzymało się na poboczu i wysiadła z niego zaskoczona kobieta. Podbiegła do niego i sprawdziła mu puls.
  -Nic panu nie jest? Mam zadzwonić na pogotowie? – zapytała klękając obok mężczyzny.
  Wtedy on spojrzał na nią swoimi ciemnymi jak tamta noc oczami. Przerażona kobieta podniosła się i zaczęła uciekać. Jednak szybkość wampira spowodowała, że znajdował się przed nią. Już chwycił za jej szyję i nawet zbliżał się do miejsca ugryzienia. Poczuł nagle jakieś wewnętrzne blokowanie.
  -Stój spokojnie i słuchaj – zahipnotyzował młodą kobietę – Nie wiem co się ze mną dzieje. Jestem potworem i krwawym zabójcą więc śmierć powinna być dla mnie ukojeniem, czyż nie? Teraz odczuwam jakiś ból, zupełnie tak jakby coś nie pozwalało mi na dalsze żywienie się ludźmi. Do cholery, jestem wampirem, muszę to robić – potrzebował kogoś, kto wysłucha jego problemu.
  -Zabijesz mnie? – jej głos był spokojny, tak jak zmusił ją do tego Salvatore.
  Westchnął, a w jego oczach pojawiły się łzy. Nie wiedział co się z nim dzieje. Nie mógł i nie chciał być słaby. Czyżby człowieczeństwo, z którym tak ochoczo walczył, powróciło?
  -Nie, idź do samochodu i prędko odjedź. Zapomnij o naszej rozmowie – powiedział krótko znów wywołując wpływ na niedoszłej ofierze.
  Kobieta uciekła, a on pozwolił sobie na chwilę słabości. Nie nadawał się na wampira skoro potrafił płakać. Lecz nagle jego wewnętrzny potwór się obudził. Nieznana mu siła kazała ruszyć za kobietą i tak też zrobił. Znów stanął przed nią, ale tym razem bez żadnych oporów wpił się w jej szyję. Oczy bruneta zrobiły się czerwone podczas wysysania krwi. Wypuścił z rąk jej martwe ciało i odszedł.

~~~~
Żegnamy postać Nory, ale szykujcie się na zemstę ze strony Val
Rozdział niesprawdzony