wtorek, 29 września 2015

Chapter 7 ''And if you ever fall know that I'm right here...''

   Damon Salvatore nie miał najmniejszej ochoty wracać do domu. Spotkanie z matką zdenerwowało go tak bardzo, że pragnął coś a najlepiej kogoś uszkodzić. Jednak w głębi serca czuł ból. Już prawie zapomniał, że ma rodzinę. Z dnia na dzień kobieta, którą kochał najbardziej w całym życiu i która bez skrupułów go zostawiła, powróciła. A wraz z nią wszystkie wspomnienia.
  Niedaleko ławki, na której rozmyślał słychać było głośną muzykę. Mężczyzna czuł, że wypił już wystarczająco. Jednak coś podkusiło go by wejść do środka. Tłum spoconych ludzi otoczył bruneta. Kobiety na jego widok porzucały partnerów prosząc go o taniec. Już nawet jednej uległ, kiedy przy barze zobaczył swojego przyjaciela.
  -Witaj Enzo- rzucił i usiadł obok.
  Przyjaciel spojrzał na niego po czym dopił swojego drinka. Mimo tego iż Damon był na niego zły, nie zamierzał podnieść ręki na Enzo. Wiedział, że Farewall zrobił to dla jego dobra, nie wyszło. Pod maską bezdusznych, oziębłych mężczyzn kryli się tak naprawdę samotni chłopcy, którzy od życia dostali ostro po twarzy.
~~
  Chyba u każdego człowieka następuje chęć zwierzenia się komuś. Zwykłej rozmowy o problemach, czasem nawet o wszystkim innym. To uczucie dopadło Damona Salvatore. Brunet chciał chociaż na chwilę zapomnieć o pracy, zabójstwach. Chciał pomyśleć dokąd go to wszystko zaprowadziło. Posiadał tylko jednego przyjaciela. Ufał tylko jemu.
  -Zastanawiam się co na temat mojej pracy powiedziałby świat gdyby była legalna.- odezwał się.
  -Odwiedzałbym cię w psychiatryku.- Enzo uśmiechnął się do przyjaciela.
  -Nie tylko ja z naszej dwójki jestem w tym świecie.- odparł Salvatore.
  Otóż Enzo Farewall urządzał gry w Rosyjską Ruletkę. Był najpopularniejszym biznesmenem- graczem w tej dziedzinie. Zawsze kiedy on brał udział, najwięcej ludzi trafiało na pełny magazynek. Czy ktokolwiek był w stanie go pokonać?
~~
  -Nie wierzyłem ludziom kiedy twierdzili, że Damon Salvatore ma przyjaciela.- usłyszeli jego głos za sobą.
  Nie spodziewali się tego. Do ich spotkań dochodziło tylko podczas gier. Klaus Mikaelson wyłonił się spoza drzew. Gniew rósł w Damonie z każdą sekundą. Blask pełni oświetlał park. W powietrzu czuć było zbliżającą się walkę.
  Enzo już miał uderzyć, kiedy oczy Klausa Mikaelsona zaczęły świecić co ich przeraziło.
^.^
  Perrie Edwards trzymając w ręce kieliszek szampana spoglądała na rozmawiających ludzi. Nie miała pojęcia gdzie podział się Zayn. Bez niego u boku, nikt nie zwracał na nią uwagi. Miała już dość tej sztywnej imprezy. Najgorsze było to, że nie mogła dodzwonić się do chłopaka.
  -Perrie?- usłyszała swoje imię.
  Odwróciła się i ujrzała Ashley. Mimo tego, co dziewczyna naopowiadała o jej chłopaku, Edwards cieszyła się, że ktoś w końcu się do niej odezwał. Dzięki niej nie wyglądała jak idiotka, która jako jedyna stoi sama wśród grupek pogrążonych rozmową.
  -Co tu robisz?- zapytała zaskoczona blondynka.
  -Cudem udało mi się wkręcić. Uwielbiam patrzeć na te wystrojone kobiety, drogie alkohole.- uśmiechnęła się.
~~
  Rozmowa pomiędzy kobietami kleiła się bardzo szybko. Dobrze im się gadało a tematy konwersacji nie były związane z bogactwem i pieniędzmi. Perrie pierwszy raz odkąd pojawiła się na tym bankiecie czuła się dobrze. Wciąż jednak nie wiedziała gdzie podziewa się jej chłopak.
  Po jakimś czasie ktoś złapał ją za rękę. Odwróciła się chętna aby przygadać osobie, która jej przeszkadza, ale widząc Malika powstrzymała się.
  -Gdzie byłeś?- zapytała.
  -Mówiłem ci, że dla mojego biznesu to bardzo ważny bankiet.- rzucił oschle.
  Zayn pominął fakt, że był również zapalić jointa. Brak jakichkolwiek używek dał się we znaki. Mężczyzna obok blondynki zobaczył jedną ze swoich byłych dziewczyn. Zdenerwował się.
  -Chodź, dr. Hyde chce cię poznać.- warknął do swojej dziewczyny.
~~
  Jakiś czas później Edwards wyszła tylnymi drzwiami nabrać trochę świeżego powietrza. Musiała przeprowadzić rozmowy z ludźmi z branży, o których nigdy nie słyszała. Potem Zayn znów zniknął jej z pola widzenia. To nie tak miało wyglądać, prawda? Malik jako wspaniały chłopak cały czas powinien być przy niej.
  W ciemności zobaczyła jakąś postać leżącą niedaleko śmietnika. Zaciekawiona ale i przerażona postanowiła sprawdzić o co chodzi. Zapaliła latarkę w telefonie. A kiedy zobaczyła ciało, krzyknęła.
  Ashley.
~~~~
Hello
Powiem, że bardzo ciężko mi się pisało ten rozdział
Za 1-2 rozdziały nowa postać, ciągle się zastanawiam kiedy :)
Karo

3 komentarze:

  1. Kurcze końcówka... wyśmienita!
    Zayn musiał ją zabić?
    Trochę szkoda...
    Kurde, Perrie tyle tych przygód ma w jeden dzień :o
    No, no.
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. "Gniew rósł w Damonie z każdą sekundą. Blask pełni oświetlał park. W powietrzu czuć było zbliżającą się walkę." <--- mój ulubiony fragment z pierwszej części ^^
    Taka pełnia księżyca sprzyja fantastycznym stworzeniom np. wilkołakom :)
    Znowu ta ruletka! :)
    ^.^
    Co do końcówki to wielkie WOW. Jak, co gdzie?
    Być może Zayn osobiście zajął się byłą :D
    Ale by było... *_*
    Dr. Hyde coś mi mówi, ale nie wiem co... Pomożesz? :)

    Czekam na kolejny rozdział <333

    -K.

    OdpowiedzUsuń
  3. "-Zastanawiam się co na temat mojej pracy powiedziałby świat gdyby była legalna.- odezwał się.
    -Odwiedzałbym cię w psychiatryku."
    Kurczę kocham tę rozmowę *-*
    Ciekawią mnie te błyszczące oczy, czy dowiemy się o nich coś więcej w następnym rozdziale? c:
    I trochę szkoda mi ich ale coś czuje że wszystko się skończy happy endem ;3
    I ta część Perrie *.*
    Taka ahhhhh
    I poszukalam trochę o doktorze Hydzie, i jeżeli dobrze odczytuje wskazówki to już się nie mogę doczekać następnych rozdziałów *-*
    I jakby był jeszcze takim typowym angielskim arystokratom, albo francuskim, albo....
    Dobra zapedziłam się wybacz ;)
    Myślałam, że Ashley zostanie na dłużej ;c
    Ale znając życie jej śmierć rozpocznie ciąg dziwnych wydarzeń....

    OdpowiedzUsuń