Perrie
Edwards oszołomiona wpatrywała się w leżące ciało. Była sparaliżowana. Chciała pójść
po pomoc ale każda kończyna odmawiała jej posłuszeństwa. Nie wierzyła w to co
widziała. Ktoś zabił Ashley. Ta osoba musiała wciąż być na bankiecie. Dlaczego to
się stało? Nie znała blondynki zbyt długo, wydawało jej się jednak, że to dobra
dziewczyna. Ktoś niestety uważał inaczej..
~~
Długo zajęło
jej znalezienie Zayna. Dziewczyna chodziła poirytowana i coraz bardziej
wściekła na swojego chłopaka. Chciała mu powiedzieć o tym co odkryła, chciała
aby ją przytulił, pocieszył. Zobaczyła go na końcu sali roześmianego. Ten widok
zdenerwował ją jeszcze bardziej. Kiedy była
bardzo blisko usłyszała donośny głos organizatora balu.
-Proszę
wszystkich gości o udanie się do domów. Znaleziono martwą kobietę, która najprawdopodobniej
wkręciła się na nasz bankiet.- na oczach wszystkich gości pojawiło się
zdziwienie.
Ludzie zaczęli
zbierać się do wyjścia. Bogacze szeptali między sobą wysuwając własne teorie. Perrie
nigdy nie sądziła, że zobaczy martwą osobę, jeszcze zabitą w taki sposób. Rozbolała
ją głowa i jedyne czego pragnęła to położyć się i chociaż na chwilę o tym
zapomnieć.
Ktoś szarpnął
dziewczynę za rękę. Edwards odwróciła się i zobaczyła swojego chłopaka. Tak wściekłego
jak nigdy.
-Idziemy.-
rzucił oschle i pociągnął blondynkę za sobą.
Nie zdążyła zaprotestować.
Uścisk ręki Zayna wokół jej nadgarstka był zdecydowanie za mocny. Perrie jednak
bała się odezwać.
~~
Przez całą
drogę do domu nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Blondynka nie wiedziała
o co tak naprawdę chodzi Malikowi. Było bardzo ciemno a chłopak jechał
zdecydowanie za szybko. Przerażenie wypisało się na oczach dziewczyny kiedy
Zayn z piskiem opon skręcił we właściwą ulicę.
W domu, wściekły
chłopak od razu sięgnął po szklankę whisky i wyjął z kieszeni papierosa. Perrie
powoli weszła do salonu ubrana w stare dresy i koszulkę. Chciała porozmawiać z
Malikiem dlaczego tak się zachowuje. Mimo, że była przerażona postanowiła
spróbować.
-Zayn.. Co
się z tobą dzieje?- zapytała nieśmiało.
-Jak
widzisz, jestem bardzo zły.- dopił zawartość szklanki i spojrzał na dziewczynę.
-Co takiego
się stało?- w tym momencie Edwards nie wytrzymała. Z jej oczu popłynęły łzy –
Zayn, to ja znalazłam to ciało. Wyszłam się po prostu przewietrzyć a tam była
ona. Znałam ją. Myślałam, że w końcu mam przyjaciółkę.
-Ashley Dyer
nie jest dobrą partią na nikogo.- rzucił chłopak i wstał po kolejną dawkę
trunku.
-Skąd
wiedziałeś, że to o nią chodzi?- zapytała zdziwiona.
-Perrie,
przede mną nie ukryjesz niczego. Jesteś idiotką, skoro myślałaś, że ona chce
się z tobą zaprzyjaźnić. Chodziło jej o mnie, cały czas wydzwaniała, nawet na
dzisiejszym bankiecie prosiła bym do niej wrócił kiedy razem piliśmy.- rzucił.
-Więc to z
nią wolałeś spędzać czas.- szepnęła dziewczyna.
Miała nadzieję,
że Zayn tego nie usłyszał. Myliła się.
-Ah tak? Mówiłem
ci, że ten bankiet jest dla mnie ważny a ty miałaś być częścią pokazową. Po czym
zniknęłaś a ja musiałem się tłumaczyć!- krzyknął.
-Miałeś
Ashley, ją trzeba było przedstawiać!- odkrzyknęła blondynka.
Emocje wzięły
górę nad rozsądkiem. Perrie nie powinna krzyczeć na kogoś takiego jak Zayn. Czuła
się jednak oszukana a może zdradzona, że Malik spędzał czas z byłą. Zamachnęła się
i z całej siły uderzyła chłopaka w policzek.
Wtem jego
oczy zrobiły się jeszcze ciemniejsze. Zbliżył się do Perrie. Dzieliły ich
zaledwie milimetry. Przybliżył usta do je ucha po czym szepnął:
-Zrób tak
jeszcze raz a rozprawię się z tobą gorzej niż z tą szmatą.
Po czym
wierzchem dłoni oddał Edwards. Był o wiele silniejszy przez co dziewczyna
upadła.
Tego dnia
poczuła, że to właśnie początek jej koszmaru.
^.^
Damon
Salvatore nie mógł pozwolić na to aby było widać po nim strach. Ale bał się.
Cholernie. Rozprawiał się z gorszymi ludźmi niż Klaus, zawsze wygrywał. Kiedy teraz
spoglądał na Mikaelsona nie wiedział czy ten aby do końca jest tylko
człowiekiem.
-Przestraszyłem
was?- zapytał a na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
Jego oczy
wciąż nie zmieniły barwy. Nadal świeciły.
-Kim ty
jesteś?- warknął Enzo.
Po nim też
było widać strach. Pierwszy raz mieli do czynienia z takim stanem.
-Śmieszy
mnie fakt, że myśleliście cały czas, że kiedykolwiek mnie pokonacie. Moi drodzy,
nie ze mną takie numery. Ojca wciąż nie pomściłem. Zrobię z twojego życia
piekło Salvatore.- warknął.
Jego oczy
świeciły coraz bardziej. Otworzył usta i widać było kły. Więc był wampirem? Przerażeni
mężczyźni cofnęli się.
-To nie może
być prawda.- szepnął Damon.
-Takie
rzeczy nie istnieją.- dodał Enzo.
Farewall
spojrzał w miejsce gdzie przed chwilą widzieli Klausa jednak teraz były tam
tylko drzewa. Potem poczuł ukłucie w szyję…
Salvatore
przerażony rzucił się na pomoc przyjacielowi. Niewiele mógł zrobić, nie pozwoliłby
jednak zabić Enzo. Na szczęście Mikaelson oderwał swoje kły od tętnicy bruneta.
Podszedł do
Damona, złapał jego szyję w rękę i podniósł go do góry. Mężczyzna czuł jak z
każdą sekundą traci własną świadomość.
-Mój drogi,
to jeszcze nie koniec. – uśmiechnął się po czym zniknął.
Przerażony
Salvatore podbiegł do przyjaciela. Pomógł mu wstać i zaprowadził go do swojego
auta. Przerażenie i szok, to właśnie czuł pędząc do szpitala. Nie mógł stracić
jedynej osoby, która była dla niego ważna.
~~
Późno w nocy
Salvatore wrócił do domu. Enzo od razu został przyjęty do szpitala. Udało się
go uratować.
Damon w
ciszy pozbywał się poszczególnych części garderoby. Dzisiejszy a raczej
wczorajszy dzień należał do najgorszych i najdziwniejszych w jego życiu. Najpierw
spotkał się ze swoją znienawidzoną matką, potem Klaus jako wampir a na końcu
prawie straciłby jedynego przyjaciela.
W sypialni czekała
na niego jego partnerka- Vicki.
-Gdzie
byłeś?- zapytała.
Mężczyzna nie
chciał się tłumaczyć. Nie zamierzał jej też powiedzieć o czymkolwiek. Te wydarzenia
musiał przemyśleć potem w pracy, w samotności.
Nie odpowiedział.
Pocałował dziewczynę z brutalnością, ta jednak to odwzajemniła.
-Tego
właśnie potrzebuję.- szepnął.
~~~~
O matko!!!
Dostałam tak ogromnej weny jak chyba nigdy przy pisaniu rozdziałów na tego bloga. Całość napisałam w prawie 50 minut co jest rekordem.
Jestem pewna, że część z Perrie zaskoczyła was tak bardzo... A tu jeszcze moja wyobraźnia wam dołożyła w związku z Damonem i Enzo.
Karo <3
WOW...
OdpowiedzUsuńJEDNO WIELKIE WOW.....
DOŁOŻYŁAŚ!
Tyle się działo, że aż mi się w głowie kręci! Najpierw ciało Ashley, potem smutna Perrie, wkurwiony Zayn, Klaus wampir, Enzo omal nie umarł...
Nic tylko, podziel się weną, moja droga :D
Jeju, a w następnym nowa postać. Kłaniam się, no po prostu się kłaniam! OD DZIŚ JESTEŚ MOJĄ KRÓLOWĄ!
Ja po prostu dalej jestem w szoku...
JEDEN ROZDZIAŁ A TYLE AKCJI!
Czytałam to z zapartym tchem!
Naprawdę, kłaniam się do stóp.
Do zobaczenia <3
O kurcze no nie spodziewałam się, że Zayn tak potrafi...
OdpowiedzUsuńAż miałam ochotę sama go walnąć... serio
Biedna Perrie:(
A co do Salvator to bał się, normalnie przypomniała mi się scena ze Zbuntowanej - też udawała twardzielke, a tak na serio bała się.
Twoja czytelniczka niestety musiała skomentować jako Anonim /Nel
Cały ten rozdział czytałam z otwartą gębą...
OdpowiedzUsuńC.U.D.O
No KURDE jak można napisać coś tak zarąbistego? Nie wierzę, po prostu wyjechałaś z tym swoim pisaniem na nowy poziom o matko!
JEJU KOCHAM TO OPOWIADANIE !!
Ta pierwsza część o Zaynie i Perrie tak mnie rozwaliła, że nie wiem czy się będę mogła po tym pozbierać, naprawdę...
Jak on mógł ją uderzyć?
To jednocześnie smutne, brutalne, ale i oryginalne i dodające więcej akcji... OMG
CIĄGLE MAM OTWARTĄ GĘBĘ/ // /
Co ta matka Perrie kombinuje?!
Muszę to wiedzieć, bo zwariuję!!
!#@$^%&$^@%#$
Jeszcze to ciało...
Podejrzewam dwie osoby!
1.Ta nowa postać, która ma być w następnym rozdziale.
2.Zayn
Zobaczymy :D
X
Salvatore, Salvatore, Salvatore dokąd zmierzasz człowieku?
Przypomniała mi się sytuacja z zeszycika :D hahahaha
DALEJ MAM OTWARTĄ GĘBĘ / // /
I jak zwykle najlepsze fragmenty:
UWAGA! PODAM W KOLEJNYCH KOMENTARZACH
<3
<3
<3
Chiałam wkleić cały rozdział,ale nie mogę :'(
OdpowiedzUsuń"Twój kod HTML nie może zostać zaakceptowany: Wartość musi mieć co najwyżej 4 096 znaków" :'''(
Ale przynajmniej już wiesz jaki był najlepszy fragment ! <3
-K.