sobota, 10 października 2015

Chapter 8 ''I know you love me, I know you care...''

   Perrie Edwards oszołomiona wpatrywała się w leżące ciało. Była sparaliżowana. Chciała pójść po pomoc ale każda kończyna odmawiała jej posłuszeństwa. Nie wierzyła w to co widziała. Ktoś zabił Ashley. Ta osoba musiała wciąż być na bankiecie. Dlaczego to się stało? Nie znała blondynki zbyt długo, wydawało jej się jednak, że to dobra dziewczyna. Ktoś niestety uważał inaczej..
~~
  Długo zajęło jej znalezienie Zayna. Dziewczyna chodziła poirytowana i coraz bardziej wściekła na swojego chłopaka. Chciała mu powiedzieć o tym co odkryła, chciała aby ją przytulił, pocieszył. Zobaczyła go na końcu sali roześmianego. Ten widok zdenerwował ją jeszcze bardziej. Kiedy była bardzo blisko usłyszała donośny głos organizatora balu.
  -Proszę wszystkich gości o udanie się do domów. Znaleziono martwą kobietę, która najprawdopodobniej wkręciła się na nasz bankiet.- na oczach wszystkich gości pojawiło się zdziwienie.
  Ludzie zaczęli zbierać się do wyjścia. Bogacze szeptali między sobą wysuwając własne teorie. Perrie nigdy nie sądziła, że zobaczy martwą osobę, jeszcze zabitą w taki sposób. Rozbolała ją głowa i jedyne czego pragnęła to położyć się i chociaż na chwilę o tym zapomnieć.
  Ktoś szarpnął dziewczynę za rękę. Edwards odwróciła się i zobaczyła swojego chłopaka. Tak wściekłego jak nigdy.
  -Idziemy.- rzucił oschle i pociągnął blondynkę za sobą.
  Nie zdążyła zaprotestować. Uścisk ręki Zayna wokół jej nadgarstka był zdecydowanie za mocny. Perrie jednak bała się odezwać.
~~
  Przez całą drogę do domu nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Blondynka nie wiedziała o co tak naprawdę chodzi Malikowi. Było bardzo ciemno a chłopak jechał zdecydowanie za szybko. Przerażenie wypisało się na oczach dziewczyny kiedy Zayn z piskiem opon skręcił we właściwą ulicę.
  W domu, wściekły chłopak od razu sięgnął po szklankę whisky i wyjął z kieszeni papierosa. Perrie powoli weszła do salonu ubrana w stare dresy i koszulkę. Chciała porozmawiać z Malikiem dlaczego tak się zachowuje. Mimo, że była przerażona postanowiła spróbować.
  -Zayn.. Co się z tobą dzieje?- zapytała nieśmiało.
  -Jak widzisz, jestem bardzo zły.- dopił zawartość szklanki i spojrzał na dziewczynę.
  -Co takiego się stało?- w tym momencie Edwards nie wytrzymała. Z jej oczu popłynęły łzy – Zayn, to ja znalazłam to ciało. Wyszłam się po prostu przewietrzyć a tam była ona. Znałam ją. Myślałam, że w końcu mam przyjaciółkę.
  -Ashley Dyer nie jest dobrą partią na nikogo.- rzucił chłopak i wstał po kolejną dawkę trunku.
  -Skąd wiedziałeś, że to o nią chodzi?- zapytała zdziwiona.
  -Perrie, przede mną nie ukryjesz niczego. Jesteś idiotką, skoro myślałaś, że ona chce się z tobą zaprzyjaźnić. Chodziło jej o mnie, cały czas wydzwaniała, nawet na dzisiejszym bankiecie prosiła bym do niej wrócił kiedy razem piliśmy.- rzucił.
  -Więc to z nią wolałeś spędzać czas.- szepnęła dziewczyna.
  Miała nadzieję, że Zayn tego nie usłyszał. Myliła się.
  -Ah tak? Mówiłem ci, że ten bankiet jest dla mnie ważny a ty miałaś być częścią pokazową. Po czym zniknęłaś a ja musiałem się tłumaczyć!- krzyknął.
  -Miałeś Ashley, ją trzeba było przedstawiać!- odkrzyknęła blondynka.
  Emocje wzięły górę nad rozsądkiem. Perrie nie powinna krzyczeć na kogoś takiego jak Zayn. Czuła się jednak oszukana a może zdradzona, że Malik spędzał czas z byłą. Zamachnęła się i z całej siły uderzyła chłopaka w policzek.
  Wtem jego oczy zrobiły się jeszcze ciemniejsze. Zbliżył się do Perrie. Dzieliły ich zaledwie milimetry. Przybliżył usta do je ucha po czym szepnął:
  -Zrób tak jeszcze raz a rozprawię się z tobą gorzej niż z tą szmatą.
  Po czym wierzchem dłoni oddał Edwards. Był o wiele silniejszy przez co dziewczyna upadła.
  Tego dnia poczuła, że to właśnie początek jej koszmaru.
^.^
  Damon Salvatore nie mógł pozwolić na to aby było widać po nim strach. Ale bał się. Cholernie. Rozprawiał się z gorszymi ludźmi niż Klaus, zawsze wygrywał. Kiedy teraz spoglądał na Mikaelsona nie wiedział czy ten aby do końca jest tylko człowiekiem.
  -Przestraszyłem was?- zapytał a na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
  Jego oczy wciąż nie zmieniły barwy. Nadal świeciły.
  -Kim ty jesteś?- warknął Enzo.
  Po nim też było widać strach. Pierwszy raz mieli do czynienia z takim stanem.
  -Śmieszy mnie fakt, że myśleliście cały czas, że kiedykolwiek mnie pokonacie. Moi drodzy, nie ze mną takie numery. Ojca wciąż nie pomściłem. Zrobię z twojego życia piekło Salvatore.- warknął.
  Jego oczy świeciły coraz bardziej. Otworzył usta i widać było kły. Więc był wampirem? Przerażeni mężczyźni cofnęli się.
  -To nie może być prawda.- szepnął Damon.
  -Takie rzeczy nie istnieją.- dodał Enzo.
  Farewall spojrzał w miejsce gdzie przed chwilą widzieli Klausa jednak teraz były tam tylko drzewa. Potem poczuł ukłucie w szyję…
  Salvatore przerażony rzucił się na pomoc przyjacielowi. Niewiele mógł zrobić, nie pozwoliłby jednak zabić Enzo. Na szczęście Mikaelson oderwał swoje kły od tętnicy bruneta.
  Podszedł do Damona, złapał jego szyję w rękę i podniósł go do góry. Mężczyzna czuł jak z każdą sekundą traci własną świadomość.
  -Mój drogi, to jeszcze nie koniec. – uśmiechnął się po czym zniknął.
  Przerażony Salvatore podbiegł do przyjaciela. Pomógł mu wstać i zaprowadził go do swojego auta. Przerażenie i szok, to właśnie czuł pędząc do szpitala. Nie mógł stracić jedynej osoby, która była dla niego ważna.
~~
  Późno w nocy Salvatore wrócił do domu. Enzo od razu został przyjęty do szpitala. Udało się go uratować.
  Damon w ciszy pozbywał się poszczególnych części garderoby. Dzisiejszy a raczej wczorajszy dzień należał do najgorszych i najdziwniejszych w jego życiu. Najpierw spotkał się ze swoją znienawidzoną matką, potem Klaus jako wampir a na końcu prawie straciłby jedynego przyjaciela.
  W sypialni czekała na niego jego partnerka- Vicki.
  -Gdzie byłeś?- zapytała.
  Mężczyzna nie chciał się tłumaczyć. Nie zamierzał jej też powiedzieć o czymkolwiek. Te wydarzenia musiał przemyśleć potem w pracy, w samotności.
  Nie odpowiedział. Pocałował dziewczynę z brutalnością, ta jednak to odwzajemniła.
  -Tego właśnie potrzebuję.- szepnął.

~~~~
O matko!!!
Dostałam tak ogromnej weny jak chyba nigdy przy pisaniu rozdziałów na tego bloga. Całość napisałam w prawie 50 minut co jest rekordem.
Jestem pewna, że część z Perrie zaskoczyła was tak bardzo... A tu jeszcze moja wyobraźnia wam dołożyła w związku z Damonem i Enzo.
Karo <3

4 komentarze:

  1. WOW...
    JEDNO WIELKIE WOW.....
    DOŁOŻYŁAŚ!
    Tyle się działo, że aż mi się w głowie kręci! Najpierw ciało Ashley, potem smutna Perrie, wkurwiony Zayn, Klaus wampir, Enzo omal nie umarł...
    Nic tylko, podziel się weną, moja droga :D
    Jeju, a w następnym nowa postać. Kłaniam się, no po prostu się kłaniam! OD DZIŚ JESTEŚ MOJĄ KRÓLOWĄ!
    Ja po prostu dalej jestem w szoku...
    JEDEN ROZDZIAŁ A TYLE AKCJI!
    Czytałam to z zapartym tchem!
    Naprawdę, kłaniam się do stóp.
    Do zobaczenia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze no nie spodziewałam się, że Zayn tak potrafi...
    Aż miałam ochotę sama go walnąć... serio
    Biedna Perrie:(
    A co do Salvator to bał się, normalnie przypomniała mi się scena ze Zbuntowanej - też udawała twardzielke, a tak na serio bała się.
    Twoja czytelniczka niestety musiała skomentować jako Anonim /Nel

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały ten rozdział czytałam z otwartą gębą...
    C.U.D.O
    No KURDE jak można napisać coś tak zarąbistego? Nie wierzę, po prostu wyjechałaś z tym swoim pisaniem na nowy poziom o matko!
    JEJU KOCHAM TO OPOWIADANIE !!
    Ta pierwsza część o Zaynie i Perrie tak mnie rozwaliła, że nie wiem czy się będę mogła po tym pozbierać, naprawdę...
    Jak on mógł ją uderzyć?
    To jednocześnie smutne, brutalne, ale i oryginalne i dodające więcej akcji... OMG

    CIĄGLE MAM OTWARTĄ GĘBĘ/ // /

    Co ta matka Perrie kombinuje?!
    Muszę to wiedzieć, bo zwariuję!!

    !#@$^%&$^@%#$

    Jeszcze to ciało...
    Podejrzewam dwie osoby!

    1.Ta nowa postać, która ma być w następnym rozdziale.
    2.Zayn

    Zobaczymy :D

    X

    Salvatore, Salvatore, Salvatore dokąd zmierzasz człowieku?
    Przypomniała mi się sytuacja z zeszycika :D hahahaha

    DALEJ MAM OTWARTĄ GĘBĘ / // /

    I jak zwykle najlepsze fragmenty:
    UWAGA! PODAM W KOLEJNYCH KOMENTARZACH




    <3
    <3
    <3


    OdpowiedzUsuń
  4. Chiałam wkleić cały rozdział,ale nie mogę :'(

    "Twój kod HTML nie może zostać zaakceptowany: Wartość musi mieć co najwyżej 4 096 znaków" :'''(

    Ale przynajmniej już wiesz jaki był najlepszy fragment ! <3

    -K.

    OdpowiedzUsuń