Perrie
Edwards całkiem zapomniała o potwornych wydarzeniach sprzed kilku dni. Zayn
starał się najmocniej jak potrafił aby wynagrodzić swojej dziewczynie napad
złości. Nie chciał jej uderzyć i coraz bardziej widział jak narkotyki zmieniają
go w agresywnego faceta.
-Zayn, co ty
na to abyśmy poszli do kina?- Perrie również próbowała załagodzić sytuację.
Opuchlizna z
jej twarzy powoli była już tylko niemiłym wspomnieniem. Po głowie dziewczyny
wciąż chodziły tajemnicze słowa Malika. Nie potrafiła jednak uwierzyć, że jej
ukochany byłby w stanie kogoś zabić.
-Wieczorem?-
zapytał.
Blondynka
tylko energicznie pokiwała głową. Wciąż zastanawiała się czemu mama nie odbiera
od niej telefonów i mówiąc szczerze, zaczynała się powoli martwić o
rodzicielkę.
Wstała i
niechętnie zaczęła szukać telefonu. Zaczęła kolejny dzień z rzędu dzwonić do
matki. Ta próba również okazała się porażką. Edwards bardzo chciałaby pojechać
do swojego rodzinnego domu, zobaczyć co się dzieje. Miała jednak wrażenie, iż
Malikowi to się nie spodoba. Dlatego teraz miała swój pierwszy sekret przed
chłopakiem.
~~
Zayn drugi
dzień niczego nie zapalił, nie wciągnął, mało pił. Czuł się inaczej ale
wiedział, że to za duże uzależnienie. Ponad to codziennie wydzwaniali do niego
koledzy z wyścigów. Chłopak musiał w końcu wrócić do swojego mrocznego życia.
-Wychodzę.-
rzucił do dziewczyny i pocałował ją w policzek.
-Zayn..
Mieliśmy iść do kina.- szepnęła zawiedziona blondynka.
Szczerze
mówiąc, Malik wcale nie miał ochoty na wyjście w takie miejsce. Mógłby zabrać
swoją dziewczynę w miejsca, które on kochał odwiedzać.
-Wrócę to
pójdziemy. Na wszystko co sobie zażyczysz. Obiecuję.- oczarował kobietkę swoim
uśmiechem.
Odpalił czerwone
maserati i z piskiem opon ruszył w mroczną dzielnicę Seattle.
Wszyscy
wiemy, że to Zayn Malik będąc pod wpływem dużej ilości silnych narkotyków zabił
byłą dziewczynę, lecz czy zdawał sobie sprawę z tego co zrobił? Otóż tak.
Jednak aby załagodzić swoje poczucie winy wciąż zatracał się w kolejnych środkach
odurzających.
Przyjechał
autem w miejsce nielegalnych wyścigów. Udał się na poszukiwanie któregoś ze
swoich kumpli. Pragnienie zapalenia jointa rozsadzało go coraz bardziej.
-No proszę,
kogo my tu mamy!- odwrócił się i ujrzał Jamesa i Mike’a.
Zayn
uśmiechnął się do nich, ponieważ wiedział, że mają to czego on tak bardzo
potrzebuje.
Opowiadając
o swoich podbojach miłosnych wsiedli do auta Jamesa. Mężczyzna zajął się wysypywaniem białego proszku. W tym czasie pozostała
dwójka paliła trawkę.
-Chłopaki,
nie wiem co mi sprzedajecie ale nie jest dobrze.- odezwał się Malik kiedy już
narkotyk znalazł się w jego nosie.
-O czym ty
mówisz stary?
-Po tym
wszystkim staję się cholernie agresywny. Uderzyłem Perrie, przelizałem się z
jakimiś obcymi laskami.- zaczął wymieniać.
-A czy
Zayn-buntownik nie podoba ci się bardziej?- zapytał go Mike.
-Sam
zastanów się nad odpowiedzią.- dodał James i wyszli z auta.
~~
Mimo
wszystko wiedział, że przyjaciele mają rację. Nigdy nie był grzecznym chłopcem
a świat, w który wpadł zmienił go jeszcze bardziej. Jeszcze niedawno bił się często, kobiet też
miał wiele. Kiedy kupił Perrie czuł się jak król. Teraz również tak było. Nie
był do końca pewien czy szczerze kocha
Edwards. Po krótkich namysłach wiedział już co zamierza zrobić. Uczyni z życia
dziewczyny piekło a ona i tak przy nim zostanie. Bo przecież dokąd miałaby
pójść?
Na samą myśl
o swoim planie na twarzy bruneta pojawił się szyderczy uśmiech. Po dzisiejszym
zażyciu narkotyków był już pewien, że uczucia względem kogokolwiek nie są mu
potrzebne. Chciał życia takiego jak jego przyjaciele.
Malik wsiadł
do auta i ustawił się na linii startowej. Zanim jednak ruszył, wykonał krótki
telefon do swojej dziewczyny.
-Będę
późno.- rzucił oschle do słuchawki i od razu się rozłączył.
Dziewczyna nawet
nie zdążyła powiedzieć jakiegokolwiek słowa sprzeciwu. Z resztą i tak nie może
mu się przeciwstawić.
Malik spojrzał
na swojego przeciwnika i zaśmiał się w duchu. I ten wyścig przejdzie do
historii z wygraną pod jego nazwiskiem.
Obydwaj mężczyźni
ruszyli z piskiem opon. Licznik maserati zwiększał się z każdą sekundą aż
brunet wyszedł na prowadzenie. Narkotyki pulsujące w jego żyłach dodawały mu
tylko euforii i przekonania o swoim idealizmie. Zatracił się w tym kompletnie. Ocknął
się kiedy przeciwnik na zakręcie uderzył w niego. Auto Zayna przekoziołkowało
przez całą drogę. Niefortunnie zatrzymało się na dachu. Mężczyznę bolała głowa,
gdzieniegdzie lała się krew. Był jednak świadomy i usiłował wydostać się z auta.
Będąc już
poza zniszczonym samochodem czuł rosnący gniew. Oprócz tego ból przeszywał jego
rękę a o tym jak skaleczona jest noga, nawet nie chciał myśleć.
Wówczas z
mroku panującego wśród opuszczonych zakładów wyszła kobieta. Malik jednak nie
dostrzegł jej piękna z powodu wypadku jak i narkotyków.
-Chodź,
pomogę ci.- odezwała się przemiłym głosem.
Zayn nie
miał wyjścia i udał się za tajemniczą
kobietą prosto w mrok…
^.^
Damon nie
mógł przestać myśleć o dziewczynie poznanej podczas ruletki. Tajemniczość szatynki
intrygowała go.
Przez kilka
kolejnych dni usiłował dowiedzieć się czegoś o Ninie Dobrev. Bez skutku. Wyglądało
to tak jakby nikt jej nie znał. Kim więc była tajemnicza piękność? Nawet będąc
w pracy w głowie Damona wciąż pojawiał się obraz jej pięknych brązowych oczu,
długich ciemnych włosów, zgrabnej sylwetki.
-Panie
Salvatore..- z namysłu wyrwał go głos sekretarki.
-Powtórz co
mówiłaś.- rzucił oschle.
-Pytałam czy
przygotować wszystko na dzisiejsze zlecenie czy może przekłada pan to na
jutro.- powtórzyła lekko poirytowana Emily.
Salvatore
nie wiedział czego teraz potrzebuje. Dać upust swoim emocjom czy może wciąż
zastanawiać się nad fenomenem piękności z klubu. Mimo wszystko wybrał to
pierwsze.
~~
Aby z zimną
krwią zabić kolejną osobę Damon musiał udać się aż na drugi koniec miasta. Jechał
tak szybko, że wszystko naokoło wydawało mu się jedynie wylęgarnią mrówek.
Wpadł do
jakiejś starej kamiennicy i bez problemu znalazł właściwe mieszkanie. O dziwo
drzwi były otwarte co jeszcze bardziej ułatwiło jego zadanie.
-Przepraszam,
kim pan jest?- usłyszał kobiecy głos za sobą.
Od razu
przypomniał sobie swoje zlecenie. Miał zabić
mężczyznę w średnim wieku. Ale czy nie warto się zabawić i pozbyć się
dwójki?
-Wybaczy
pani ale drzwi były otwarte. Szukam pana Stevena Mcklaina.- uśmiechnął się do
kobiety.
Postać przed
nim była zaskoczona jednak zaprowadziła Damona do pokoju obok. Czas się
zabawić.
-Steve,
jakiś pan do ciebie.- rzuciła po czym wyszła z pokoju.
Salvatore
usiadł na kanapie, ściągnął garnitur, podwinął rękawy koszuli. Mężczyzna naprzeciwko
zaczął wypytywać a brunet opowiadał zmyślone rzeczy.
Kiedy miał
już dość, zza paska wyjął pistolet i skierował go w stronę przerażonego
Mcklaina.
-Wybaczy pan
ale nie mogę już słuchać tych bzdur. – uśmiechnął się.- Jeżeli nie będziesz
uciekać, zrobię to szybko i prawie bezboleśnie.- tym razem głos zabójcy był
poważny.
Mężczyzna był
bardzo zdesperowany. Klęczał przed triumfującym Damonem prosząc go o życie. Niedużo
brakowało a płaczący Steven czyściłby
buty bruneta językiem. Co w takiej chwili zrobił Salvatore? Pociągnął za spust
i w całym mieszkaniu rozległ się dźwięk oddanego strzału.
~~
Wracając z
kolejnej wykonanej misji Damon postanowił wstąpić do Enzo. Przyjaciel wciąż
przebywał w szpitalu. W międzyczasie zadzwonił do swoich ludzi aby sprzątnęli ciała.
Z piskiem
opon wjechał na parking szpitala. Na jego nieskazitelnym, czarnym garniturze
nie było ani trochę widać śladów krwi ofiary. Kruczoczarne włosy miał jak zwykle w nieładzie, na nosie widniały
czarne okulary słoneczne.
Kilka dziewczyn,
które go mijały niewinnie się uśmiechnęło.
Ego mężczyzny rosło z każdą sekundą.
-Dzień
dobry. Byłaby pani tak miła i powiedziała, w której sali leży teraz Enzo
Farewall?- mówił sztucznym głosem do pielęgniarki.
Kobieta jednak
dała się nabrać i z iskierkami w oczach pokazała Damonowi drogę. Mężczyzna szedł
pogwizdując lecz nagle, tuż przy samym wejściu do pokoju usłyszał ten znajomy
głos.
-Wiesz
dobrze, że nie wybrałem ciebie by być jednym z twoich dzieci.- odezwał się
Enzo.
-To dlaczego
się zgodziłeś Lorenzo?- zapytała dobrze znana Damonowi osoba.
-W moich
wyborze nie było nas. Wybrałem ciebie. Jestem po waszej stronie dla ciebie.
Wściekłość rosła
w Damonie coraz bardziej widząc jak najlepszy przyjaciel płaszczy się przed
jego matką..
~~~~
Witajcie!
Enzo jest takim typowym przyjacielem XXI wieku no i się ma do Lily Salvatore..
Nie będę wam niczego zdradzać jak na razie.
W ZAKŁADCE ''BOHATEROWIE'' POJAWIŁA SIĘ MATKA DAMONA.
Karo <3
NO NIEŹLE MALIK WYKOZŁOWAŁ. :O
OdpowiedzUsuńI jak zwykle poszkodowana Perrie, nie wie, co jej matka takiego zrobiła.
Az serce sie kraje.
Ciekawi mnie co ta kobieta narobi Damonowi jeszcze w glowie. Hmm...
/Nel
"Kiedy kupił Perrie czuł się jak król. Teraz również tak było. " Wiedziałam, że ten drań tak naprawdę wcale jej nie kocha.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jedno.
Dlaczego jej matka ją mu sprzedała? Też jej nie kocha? Biedna ta Perrie :/
W sumie dobrze, że Zayn się rozwalił tym autem, bo powoli zaczynał mnie irytować....
xxx
Aż dziwi mnie jak naturalnie to zabrzmiało: "W międzyczasie zadzwonił do swoich ludzi aby sprzątnęli ciała."
:o
serio
"Jestem po waszej stronie dla ciebie.
Wściekłość rosła w Damonie coraz bardziej widząc jak najlepszy przyjaciel płaszczy się przed jego matką.."
CZY TO ZNACZY, ŻE ENZO KRĘCI Z MARKĄ DAMONA???? NO CO ZA.....
o matko, pisz bo muszę to wiedzieć
SZYBKO
dzięki i do zobaczenia :)
-K.
Ta laska z lasu okaże się jakąś wiedźmą! Czuję to! Ona go zaczaruje, albo złoży w ofierze *-*
OdpowiedzUsuńI w sumie to spodziewałam się wypadku xD
Choć nie, słowo spodziewałam się tu nie pasuje, jak przeczytałam, że idzie na wyścigi, pomyślałam, że mógłby mieć wypadek i wgl, że chyba podrzucę ten pomysł xD
Ja lubię Lily XD
Co prawda, kawał suki z niej ale mimo wszystko xD
Tak więc, lecę zobaczyć jak wygląda :3
Do zobaczenia :)