Damon
odrzucił telefon na szafkę po czym schował twarz w poduszkę. Głowa po wypiciu
tylu litrów alkoholu bolała go bardziej niż kiedykolwiek. Zdenerwował się na
brata. Kogo obchodziło czy zostawiła go dziewczyna? Jeżeli oczekiwał, że
Salvatore go pocieszy, był w ogromnym błędzie.
Spojrzał w
bok na śpiącą kochankę. Nie do końca pamiętał jak znaleźli się w łóżku.
Wiedział, że musiało być gorąco, miał przepiękną brunetkę.
Kiedy
wyszedł z łazienki ujrzał Jade w jednej z jego koszul robiącą śniadanie.
Uśmiechnął się na ten pociągający widok. Dziewczyna obróciła się podając mu
talerz pełen naleśników.
-Pomyślałam,
że to miły początek dnia.- odezwała się siadając naprzeciwko.
Damon w
ciszy zaczął jeść. Zwykle partnerki wyrzucał z domu po szalonej nocy. Jade była
pierwszą, której pozwolił spokojnie zjeść śniadanie. Zastanawiał się co tak
bardzo go do niej przyciągało. Była piękna, ale nie najpiękniejsza. Zgrabna
sylwetka, długie nogi, tętniąca życiem. Czegoś jednak brakowało by nazwać Jade
ideałem. Może po prostu nie była Niną?
Po
mieszkaniu rozległ się dzwonek telefonu. Brunet, ubrany zaledwie w czarne
spodnie sięgnął w sypialni po urządzenie. Wywrócił oczami widząc imię brata.
-Nie dałem
ci do zrozumienia, żebyś się odczepił?- powiedział upijając trochę kawy.
-Musimy
pogadać. Będę u ciebie za pięć minut.- Malik pierwszy raz w życiu mówił
śmiertelnie poważnie.
Salvatore
wzruszył obojętnie ramionami po czym wrócił do kuchni. Brunetka widząc go,
podeszła i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Damon jednak jak
prawdziwy dominant szybko przejął nad nią kontrolę. Językiem rozchylił jej
wargi zmuszając ją do ostrzejszego pocałunku. Teraz robili to coraz zachłanniej
jakby świat wokół nie istniał.
Usłyszeli
pukanie do drzwi, gdyby nie to, para nieprędko oderwałaby się od siebie.
Mężczyzna niechętnie poszedł otworzyć. Kiedy ujrzał młodszego brata drugi raz
tego dnia wywrócił oczami.
Zayn bez
słowa wszedł do środka. Nie zdziwiło go paradowanie Damona po mieszkaniu bez
koszulki. Brat lubił obchodzić się ze swoim nienagannie wyglądającym ciałem.
Zdezorientowany spojrzał na stojącą nieopodal brunetkę. Na pierwszy rzut oka
przypominała Ninę. Kiedy jednak podszedł bliżej zdał sobie sprawę, że to tylko
ten sam typ urody. Wiedział, że Damon nadal nie wyleczył się ze straty
ukochanej.
-Przepraszam
a ty kim jesteś?- zapytał Malik skanując jej skąpe ubranie.
-Jestem
Jade, miło cię poznać.- uśmiechnęła się.
-Zayn.
Przykro mi ale chciałbym porozmawiać z bratem. W cztery oczy.- ostatnie zdanie
zaakcentował dając jej do zrozumienia jak bardzo jest niepotrzebna.
Damon
poirytowany wyminął brata po czym spojrzał na brunetkę. Złapał jej twarz w
dłonie kciukiem pocierając policzek.
-Zadzwonię
do ciebie, skarbie.- szepnął po czym przelotnie cmoknął Jade w usta.
Brunetka
posłusznie pokiwała głową po czym ruszyła do sypialni. Chwilę później wyszła z
niej ubrana w swoją sukienkę. Starszy z braci zamknął za nią drzwi po czym
wrócił do kuchni szykując się na nudną rozmowę.
-Musiałeś
być taki nie miły? Zachowuj się jak człowiek.- odezwał się nalewając do
szklanki Bourbon.
-Od kiedy
którakolwiek z twoich kochanek zostaje na śniadanie?- odparł Zayn wyrywając
butelkę trunku.
-Jestem
wolnym mężczyzną. Przyjemnie jest czasem zjeść posiłek z kimś poza mną.-
uśmiechnął się sarkastycznie.
-Mam ci
uwierzyć, że to podobieństwo do Niny to tylko przypadek?- warknął
młodszy.
Mimo zawodu
jaki wykonywał, Damon był spokojnym człowiekiem. Zawsze starał się racjonalnie
wyjaśnić sytuację. Teraz wystarczyło wypowiedzieć jedno imię. Nina Dobrev, w
tym wszystkim kryło się tyle bólu i cierpienia. Tylko tyle potrzebował by
przestać nad sobą panować. Wymierzył cios prosto w twarz Malika. Pięść uderzyła
mocno przewracając chłopaka na ziemię. Salvatore uklęknął obok zaskoczonego
brata.
-Nigdy
więcej nie wymawiaj przy mnie tego imienia.- warknął po czym pogwizdując ruszył
po kolejną nalewkę alkoholu.
~~
Perrie
uśmiechnęła się na widok starego miasteczka. Słońce nawet wczesną wiosną
świeciło bardzo ostro. Dziewczyna i inne osoby, z którymi podróżowała wysiadły
na pobliskim przystanku. Ludzie rozeszli się. Część wróciła do domów z urlopów,
inni przyjechali w odwiedziny. Tylko Perrie przybyła do Dallas nie znając
nikogo. Zabrała niewielką walizkę po czym ruszyła na poszukiwanie jakiegoś
motelu. Na więcej póki co nie było ją stać. Obiecała sobie, że jeszcze tego
dnia rozejrzy się za jakąś pracą.
Myśli o
Zaynie powracały zbyt często. Blondynka zastanawiała się jak przyjął jej
odejście. Nie miała kontaktu z jakimkolwiek światem. Zniszczyła kartę z numerem
a telefon wyłączyła. Nie chciała aby Malik słowami przekonywał ją do powrotu.
Sama nie była pewna czy miłość jest tego warta.
~~
Porzuciła gdzieś w krzaki kolejne
zwierzę. Od kilku dni żywiła się tylko krwią. Teraz była pewna, że los zgotował
jej prawdziwe piekło po śmierci. Była głupia spodziewając się drogi usłanej
różami i wiecznego spokoju. Popełniła w życiu zbyt wiele grzechów, bez
skrupułów mordowała by tylko pokazać, że jest silna.
Kiedy Nina poznała Klausa od razu ją
oczarował. Będąc nastolatką sukcesem było zdobyć starszego mężczyznę. Po
którejś wspólnej nocy Mikaelson wyjaśnił brunetce kim naprawdę jest. Nie
potrafiła długo żyć z kimś kto pochłania ludzką krew. Brzydził ją widok
kochanka z kłami ociekającymi czerwoną cieczą. A gdy któregoś dnia wyznał jej
miłość… ona tego samego wieczoru uciekła. Nie była świadoma jakie cierpienie na
siebie skazała. Wybrała egoistycznie, nie chciała żyć z hybrydą więc ona zabiła
wszystkich jej bliskich.
Jedynym zaskoczeniem było jej
przyzwyczajenie do słońca. Wampiry, jako istoty nocne płonęły w dzień. Nina
ubrana w ten sam strój, w którym Klaus ją zabił, z ranami na głowie i szyi
usiłowała znaleźć jakąś żywą duszę. Wystarczającym cierpieniem było dla niej
zostanie wampirem.
W oddali ujrzała grającą kolejkę.
Kiedy przechodziła tu ostatnio zastała tylko głuchą ciszę. Czyżby piekło
szykowało dla niej kolejną niespodziankę? Wiatr przywiał pod jej nogi jakąś
gazetę. Podniosła ją spoglądając na artykuł. Dotyczył on nowych wyborów
prezydenckich. To co jednak najbardziej ją zaskoczyło.
-Mój Boże.- szepnęła.- 21 maja 1994.
Utknęłam w przeszłości..
~~
Zayn nie
poddawał się. Wstał chwytając się za szczękę i poszedł szukać brata. Nie
przyszedł do jego mieszkania aby go denerwować. Nie zamierzał i dziś się z nim
kłócić. Był tak bardzo zdruzgotany stratą Perrie, że potrzebował tylko pomocy. Od
kogo mógł jej oczekiwać? Jego ojciec nie żył, a matki nie chciał więcej
oglądać. Został mu starszy brat, którego z resztą poznał całkiem niedawno.
Ujrzał Damona
stojącego w sypialni, dokładnie przed kominkiem. Wpatrywał się w ogień, jakby
chciał coś z niego wyczytać. Urządzenie było ozdobą, tak naprawdę nie dawało
żadnego ciepła. W ręce brunet trzymał butelkę Bourbonu. Zayn ze smutną miną
oglądał ten obraz tęsknoty i cierpienia.
-Miałem
nadzieję, że wyszedłeś.- mruknął Salvatore nie odwracając się.
-Damonie,
być może oczekuję zbyt wiele ale potrzebuję twojej pomocy. Nie chciałem o niej
wspominać. Przepraszam.- ostatnie słowo wypowiedział ciszej niż pozostałe.
Brat wzdrygnął
się, wciąż był bez koszulki. Dopił resztki alkoholu znajdującego się w butelce.
Rzucił nią w kąt pokoju. Roztrzaskała się na miliony malutkich szkiełek niosąc
za sobą ogromny huk. Damon w tym samym momencie odwrócił się do brata. Teraz nie
wyglądał jak ten agresywny facet w kuchni. Był jak potulny baranek a w oczach
miał łzy. Sekundę później pozwolił im popłynąć. Po raz pierwszy przy kimś.
Malik widząc
starszego brata w złym stanie poczuł ukłucie w sercu. Mimo ich krótkiej
znajomości zdążył przyzwyczaić się do tego, że go posiada. Podszedł do Damona,
spojrzał na niego niepewny co zrobić. Widząc jednak na jego twarzy tak ogromny
smutek przytulił starszego brata. Ten na początku był zaskoczony, rozluźnił się
i delikatnie go objął dopiero po chwili. Kiedy Salvatore wyswobodził się z
uścisku nie było już po nim widać wcześniejszego smutku.
-Daj mi
chwilę i wyruszamy na poszukiwania.- odezwał się z uśmiechem na ustach.
~~
Nina wciąż wpatrywała się w gazetę. Nie
mogła uwierzyć własnym oczom. Została na zawsze uwięziona w tak odległych
czasach. Zdenerwowana odrzuciła papier na bok i ruszyła przed siebie. Kolejka wciąż
grała. Dziewczyna była pewna, że to nie wiatr nią poruszył. Coś musiało czaić
się na wampirzycę w pobliżu. Miała jedynie nadzieję, że nie zaczynała szaleć.
Zgodnie z obietnicą Klausa, czekało ją wieczne piekło.
Teraz, kiedy była silnym wampirem z
łatwością zatrzymała kolejkę. Cała była zakurzona z wyjątkiem jednego z miejsc,
ostatniego. Wyglądało to tak, jakby ktoś właśnie z niej wstał. Nina poczuła
wiatr a w oddali usłyszała czyjeś kroki. Odwróciła się i od razu w coś
uderzyła. Spojrzała na blondynkę z zadziornym uśmiechem przed sobą.
-Miło cię widzieć.- odezwała się kobieta
wciąż z tym samym uśmiechem.
Nina nie zdążyła nic powiedzieć.
Blondynka złamała jej kark pozwalając by nieprzytomna wampirzyca upadła.
~~~~
Witajcie!
Wiem, że obiecałam akcję w tym rozdziale ale doszłam do wniosku, że warto jeszcze poczekać ze dwa rozdziały.
Oczywiście postaram się by kolejny ani trochę nie był nudny. Zdradzę wam jedną rzecz.. Lily come back :)
Karo <3